Zamęt

1.4K 96 5
                                    

[Czkawka]

Wiedziałem, że nie powinienem był pozwolić jej iść tam samej! Co ja sobie myślałem?! Biegłem przez wioskę jak szalony, potrącając kilka osób, które najwyraźniej zmierzały już do swoich domów.

- Astrid stało się coś złego - wypaliłem od progu, z hukiem otwierając drzwi. Mama aż podskoczyła, a Szczerbatek uniósł łeb.

- Czkawka, ale skąd możesz to wiedzieć? - powiedziała spokojnie Valka, wstając.

- Wichura do mnie przyleciała. Sama.

- I co w związku z tym? - spytała kobieta, ale zaczynała wyglądać na zaniepokojoną.

- Mamo, nie rozumiesz. Przy boku smoczycy nie było topora. Astrid nigdy nie odczepia go bez powodu. Coś musiało się stać, a ona kazała Wichurze uciekać - tłumaczyłem chaotycznie, nie mogąc złapać tchu.

- Czkawka, spokojnie. Odetchnij. Zajmiemy się tym. Na razie musisz się przespać. To na pewno nic groźnego. Ona tu wróci i to już niedługo - mówiła, kładąc mi ręce na ramiona Pokręciłem głową i odsunąłem się od niej.

- Ty nic nie rozumiesz. Jeżeli coś jej się stanie nigdy sobie tego nie wybaczę. Powinienem sam tam polecieć. Dlatego szykuję się do odlotu. Znajdę ją, choćby od tego zależało moje życie - powiedziałem i pobiegłem na górę, aby się spakować. Chciałem zabrać tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Musiałem jak najszybciej wyruszyć.

- Czkawka, poczekaj! Przemyśl to! Zorganizujemy ekipę poszukiwawczą i wtedy ją znajdziemy! - mama wparowała do mojego pokoju, ale ja jej nie słuchałem. Musiałem znaleźć Astrid.

- Nie ma czasu do stracenia - powiedziałem tylko.

- Ale... jeżeli coś ci się stanie, to kto zajmie się wioską? Kto zostanie wodzem?

- Pod moją nieobecność przekazuję ci władzę na Berk. Jeżeli nie wrócę... - zaciąłem się na chwilę i odwróciłem się, patrząc jej w oczy. - Wtedy niech władzę obejmie Astrid. Ona... zawsze tego chciała.

- A jeśli nie wróci żadne z was?

- Dasz sobie radę, mamo - powiedziałem ze słabym uśmiechem na ustach, do którego nawet ja sam nie mogłem się przekonać.

- Ale... synku...

- Jestem wikingiem, mamo. To ryzyko zawodowe - rzuciłem i złapałem swój tobołek. - Szczerbatek, zbieraj się!

- Czkawka! Masz na siebie uważać. Nie przeżyję kolejnej straty, rozumiesz? - kobieta zatarasowała mi przejście, a w jej oczach widziałem ból.

- Wrócę - zapewniłem ją i uściskałem.


Już po chwili siedziałem na swoim smoku. Oboje wzbijaliśmy się w powietrze, odprowadzeni zaskoczonymi spojrzeniami kilku mieszkańców wyspy. Wiedziałem, że zostawiłem ich w dobrych rękach. Ja miałem zadanie do wykonania. Znaleźć Astrid. Uratować ją. Za wszelką cenę.

Na RatunekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz