Wstęp

762 44 31
                                    

Królestwo Hunar  — Skalista Przełęcz

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Królestwo Hunar Skalista Przełęcz

Pole bitwy ucichło, a wraz z nim ustał ulewny deszcz. Wiatr wiał od wschodu, zimny i wilgotny, przenikliwy, zwiastujący zimę, niosąc ze sobą kłęby duszącego dymu i smród palonych na stosach ciał. W jego szarościach prawie nic nie było widać, tylko czasem mignęły przed oczami ostre jak brzytwa wierzchołki skalistych gór na widnokręgu lub pędzące po niebie i mieszające się z nim chmury. Świat zlał się w jeden mglisty krajobraz i cuchnął śmiercią. Ostatni tętent spłoszonych końskich kopyt rozpłynął się w powietrzu razem z jękiem rannej, dogorywającej, królewskiej armii i słychać było jedynie płonące stosy oraz pokrzykiwania drapieżnych ptaków rozszarpujących ciała poległych. Tu i ówdzie sterczała wbita w ziemię szpada, a gdzie indziej złamana na pół królewska chorągiew, ale głównie przełęcz zalewało morze trupów. Ziemia przesiąknięta była krwią. To była najbardziej krwawa i opłakana w skutkach bitwa, jaką król Kaleb odbył w swoim niespełna pięćdziesięcioletnim życiu.

Ciemne chmury, które z końcem bitwy rozeszły się po niebie, teraz na powrót zebrały się i zakłębiły nad tym padołem śmierci. Wracała burza, która krążyła nad przełęczą od ładnych kilku godzin, a wiatr poniósł ze sobą ostatni dźwięk.

Cichy płacz królewskiego syna.

— Ojcze, proszę, nie umieraj — szlochał niespełna siedemnastoletni książę.

Okuty w za ciężką jak na chłopca zbroję, brudny i potargany, klęczał w głębokim błocie nad ciałem śmiertelnie rannego ojca, a ten trzymał go kurczowo za dłoń. Poparzone gorącym olejem oczy, otwarte miał szeroko, a skóra wokół nich spierzchła i krwawiła. Na policzkach zaczęły pojawiać się pęcherze z wysiękiem zapalnym. W piersi sterczała gruba włócznia, która przebiła pancerz. Widok był potworny.

— Simon, synu, źle ze mną — mówił z trudem król, krztusząc się i plując przy tym własną krwią.

— Ojcze, nie mów tak, nie zniosę tego — prosił książę, dygocząc na całym ciele.

Było tak zimno, że para wydobywała mu się z ust przy każdym słowie, a przydługawe, mokre od ulewnego deszczu i posklejane w strączki włosy, opadały mu na czoło i kleiły do policzków. Książę jednak nie czuł zimna. Czuł rozpacz. Czarną, pochłaniającą go żywcem otchłań. Jego ojciec umierał na jego oczach.

— Zniosłeś dziś więcej niż niejeden dorosły mężczyzna. Byłeś waleczny i odważny, jestem z ciebie dumny — pochwalił syna król. — Zniesiesz i moje odejście.

— Nie, ojcze, błagam — płakał książę, całując raz po raz ojcowską, zakrwawioną dłoń.

— Dni każdego z nas są policzone — ciągnął dalej król. — Mój ostatni właśnie dobiega końca. Zawsze wydawało mi się, że dni wyliczone dla mnie są za krótkie, że brakuje mi czasu, by wypełnić zadanie, które powierzył mi mój ojciec, ale przed tobą jest ich jeszcze bardzo wiele. Dopełnij je za mnie. Jesteś moim synem. To twój obowiązek. Nauczyłem cię wszystkiego, co znam i oddaję ci wszystko, co mam. Całe królestwo i lud. Bądź sprawiedliwym i dobrym władcą. Panuj twardą ręką — nakazywał. — Nie pozwól, by lud głodował, żeby się bał wrogów, bądź odważny i broń ich, a będzie cię kochał i ci służył wiernie. Noś głowę wysoko i nigdy nie zapominaj, że jesteś moim synem. Idę się spotkać z twoją matką. Powiem jej, jak wyrosłeś na mężczyznę — uśmiechnął się krzywo. — O! Właśnie wyszła po mnie... muszę... ją przywitać... — tchnął z siebie ostatnie słowo, a uścisk jego dłoni zelżał. Kąciki ust opadły.

Odszedł.

— Ojcze — jęknął zrozpaczony książę, wciąż brnąc kolanami w głębokim błocie. — Ojcze! Proszę, nie umieraj! Ojcze! — krzyczał do niego przez łzy. Drżącymi ustami pocałował ostatni raz wierzch ojcowskiej dłoni, a potem spojrzał w niebo. — Obiecuję, że cię pomszczę! — wykrzyczał w przestworza.

Jego krzyk znów poniósł wiatr i odbił echem od nagich otaczających pole bitwy skał. Ciemne chmury zgęstniały nagle jeszcze bardziej. Złowrogo. Chwilę później niebo przeciął oślepiający błysk i spadł na ziemię, rozbrzmiewając potężnym grzmotem. Uderzył prosto w księcia.

Padł na wznak na ziemię, ale nie puszczał dłoni ojca. Trzymał go kurczowo. Oczy miał otwarte szeroko i nagle tuż przed nimi zobaczył siebie i jego, gdy szli razem w stronę światła, trzymając się za ręce, ale ojciec się zatrzymał i spojrzał na niego surowo.

— Mówiłem ci synu, twoje dni jeszcze nie przeminęły, nie możesz pójść ze mną — wytłumaczył. — Zawróć! — nakazał ostro i puścił jego dłoń.

Książę otworzył szeroko oczy i zaczerpnął głęboko powietrza, aż płuca go zabolały w piersi. Odwrócił głowę w stronę ojca. Jego dłoń leżała martwa tuż obok jego własnej. Już go nie prowadził przez życie.

Książę zamknął oczy.

— Ojcze, nie zostawiaj mnie — poprosił i odpłynął.

Tym oto biegiem wydarzeń Hunar, królestwo wykute w skale, silne i niezdobyte od wielu pokoleń, straciło w bitwie króla Kaleba, a księcia Simona odzyskało rażonego piorunem. Leczony przez najlepszych lekarzy w kraju długo nie odzyskiwał zdrowia, lecz pewnego dnia, kiedy dworzanie, doradcy i dworski medyk tracili już nadzieję, do pałacowych komnat zapukał leśny pustelnik. Szaman. Przyjęto go raczej z desperacji, aniżeli z wiary w jego medyczne umiejętności, ale on nie zważając na nic, zaparzył ziół, które kazał księciu wypijać do dna trzy raz dziennie, nacierał jego ciało maścią cuchnącą niczym piżmowole łajno, a książę o dziwo z każdym dniem czuł się lepiej. Z czasem wydobrzał i ozdrowiał całkowicie. Jednak na jego ciele i duszy pozostało znamię, którego nijak pustelnik nie umiał się pozbyć, ale był przekonany i zapewniał o tym księcia, że widział podobne już kiedyś i że zna lekarstwo na tę przypadłość. Piorun trafił księcia w lewe ramię i rozlał się błyskawicą na jego jasnej skórze, pokrywając połowę torsu i szyję, czerwoną połyskującą blizną. Z czasem ściemniała i przypominała splątane korzenie drzew. Książę wstydził się go niepomiernie i zaczął zasłaniać koszulą z wysokim kołnierzem, a pustelnik wyruszył w świat w poszukiwaniu lekarstwa. Obiecał wrócić, jak tylko owo znajdzie, ale lata mijały, a on nie wracał.

Książę Simon stał się Królem i panował zgodnie z wolą ojca sprawiedliwie, ale twardą ręką i wciąż toczył wojnę rozpoczętą przez ojca, żądny zemsty za jego śmierć.

Książę Simon stał się Królem i panował zgodnie z wolą ojca sprawiedliwie, ale twardą ręką i wciąż toczył wojnę rozpoczętą przez ojca, żądny zemsty za jego śmierć

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Zapraszam serdecznie do lektury, komentarzy i lajkowania :)

Monika :)

Monika :)

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Królewskie pragnieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz