Yao: Jak to jest być trupem, dobrze?
Xichen : A, wiesz A-Yao, moim zdaniem to nie ma tak, że dobrze albo, że niedobrze.
Gdybym miał powiedzieć, co cenię w życiu najbardziej, powiedziałbym, że ludzi.
Ludzi, którzy podali mi pomocną poduszkę, kiedy sobie nie radziłem, kiedy byłem sam,
i co ciekawe, to właśnie przypadkowe spotkania wpływają na nasze życie.
Chodzi o to, że kiedy wyznaje się pewne wartości, nawet pozornie uniwersalne, bywa, że nie nie znajduje zrozumienia, które by tak rzec, które pomaga nam się rozwijać.
Ja miałem to szczęście, by tak rzec, ponieważ je znalazłem, i dziękuję życiu!
Dziękuję mu; życie to śpiew, życie to taniec, życie to miłość!
Wielu ludzi pyta mnie o to samo : ale jak ty to robisz, skąd czerpiesz tę radość? A ja odpowiadam ,że to proste!
To umiłowanie życia. To właśnie ono sprawia , że dzisiaj na przykład biję się na poduszki, a jutro - kto wie? Dlaczego by nie - oddam się pracy społecznej i będę, ot, choćby, sadzić... doć- m-marchew...
_______________________________________________________________________Tego samego dnia rano, Yao został obudzony przez małego Songa. On jednak nie dostał za to bury ,bo czemu by miał. Wpuścił do środka mamkę aby Song mógł zjeść, przebrał dziecko i zarządził aby każdy tego dnia zachowywał się jak najbardziej głośno.
Sam razem z Songiem zakopał się jeszcze na godzinę w pościeli aby się zdrzemnąć. Liczył jednak, że tamci będą mieli bardzo trudny poranek. Był złośliwy, nie mógł nie być po tej nagłej pobudce w nocy i zniewadze jakiej doświadczył z ich strony. Cieszył się, że świetnie się razem bawili. Mogli jednak zachować chociaż na minimum ciszy, aby nie wybudzić połowy sekty ze snu. W tym tego jednego członka, który tego wręcz nie potrafił ścierpieć.
Gdy w końcu wstali z drzemki, Guangyao przebrał się w czyste szaty i z Songiem na piersi ruszył na mały obchód. Zatrzymał się przed pokojem w którym zostawił tę dwójkę, ale ku swojemu zdziwieniu zauważył, że spał tu ktoś jeszcze.
- Generale Tang!- zakrzyknął, a ten zerwał się z miejsca zaspany.
- Proszę mi wybaczyć. Właściwie wczoraj wieczorem skończyłem służbę i nie powinno mnie być już po zmroku... Byłem naprawdę wykończony... - próbował się jakoś wytłumaczyć, ale Yao tylko wykonał gest dłonią aby ten ucichł.
- Daję ci dzisiaj wolne. Pójdź odpocząć. - na to Tang ukłonił się i w pośpiechu opuścił pomieszczenie aby faktycznie udać się na spoczynek.
Guangyao spojrzał z góry na tę dwójkę, która spala tak twardo, że nie czuł się zbyt zadowolony.
Zarówno Mingjue jak i Lan Huan mieli w głębokim poważaniu hałasy w sekcie. Alkohol który Yao kazał im wypić, sprawił, że nawet Xichen nie podniósł się z ziemi o swojej zwyczajowej godzinę i spał dalej jak zabity.
W pokoju było duszno i można było odnieść wrażenie, że opary alkoholu unoszą się wręcz w powietrzu. Jednak żadnemu z mężczyzn nie przeszkadzało kompletnie nic, w ich krwi krążyło zwyczajnie zbyt wiele alkoholu, by mogli zareagować na cokolwiek.
Smród alkoholu uderzył Yao w nos na tyle, że aż zrobiło mu się gorzej. Miał wrażenie, że od tego smrodu wywraca mu się żołądek na drugą stronę.
CZYTASZ
MDZS - Nie Mingjue x Jin Guangyao
Fanfiction✓|ZAKOŃCZONE| " Miał ochotę zrzucić go na ziemię, gdy ten strzelił go w tyłek, on to chociaż zrobił delikatnie. Niespecjalnie przejął się jego marudzeniem o rzekomych siniakach i wcale nie zamierzał dawać mu spokoju, nie ufał mu i nie miał pojęcia...