DIEGO
Sytuacja rozwijała się straszliwie powoli. Kiedy położna przyszła sprawdzić, jak sobie radziła Mari, byliśmy dopiero w połowie drogi. Minęło już sporo czasu, ból i skurcze się nasilały, więc spacerowaliśmy wspólnie po pokoju, próbując wyzbyć się nieco dyskomfortu. Starałem się ją zagadywać, by nieco odsunąć jej myśli od tej gehenny i chyba w miarę mi się tu udawało. Pomogłem jej nawet wziąć ciepły prysznic, ale ponieważ nie poprawił on stanu mojej żony, porzuciliśmy ten pomysł i aktualnie staliśmy tuż obok jej łóżka, przytuleni, kołysząc się przy tym.
Poród trwał już jakieś dziesięć godzin, więc Marina była już mocno zmęczona, ale nie dawała tego po sobie znać. Tylko dzięki nieco zgaszonej postawie można było zauważyć, że coś ją uwierało, bo ponadto często się uśmiechała, próbowała ze mną żartować i mi dogryzać. Podziwiałem siłę tej kobiety. Miałem świadomość tego, że musiało być jej ciężko, ale starała się, jak mogła, by trzymać się na nogach i jeszcze mnie przy tym uspokajać, kiedy nagle wpadałem w panikę, bo przypominałem sobie, że znowu zapomniałem czegoś przygotować albo doczytać ważnego rozdziału w poradniku wzorowego taty.
— Nigdy więcej się do mnie nie zbliżaj — wymruczała znienacka, przez co automatycznie się zaśmiałem. — Mam dość. Co ty mi zrobiłeś?
Najwyraźniej etap spokoju i opanowania był już za nami i teraz jej hormony oraz zmęczenie wzięły górę.
— Dobrze — odpowiedziałem grzecznie, całując ją w czubek głowy. — Wstrzemięźliwość przez resztę życia.
Pokiwała niemrawo głową.
— Jak już urodzę, to daj mi święty spokój.
Parsknąłem śmiechem, przez co całe moje ciało się zatrzęsło, a Mari dźgnęła mnie wtedy łokciem w brzuch.
— Kocham cię — powiedziałem wesoło. — Nawet gdy masz mnie dość.
— Mam dość twoich plemników. — Jęknęła. — To wszystko przez nie.
Nie potrafiłem stłumić kolejnej fali śmiechu. Sam pragnąłem, by dziecko już przyszło na świat, bo nie mogłem patrzeć, jak się męczyła. Już nawet nie myślałem o tym, co się stanie, gdy będzie po wszystkim. Po prostu miałem ochotę wycisnąć z niej naszą córkę i pozwolić jej w końcu położyć się spać i odpocząć, a ja w tym czasie przejąłbym kontrolę nad całą resztą.
Usłyszeliśmy pukanie do drzwi, więc odchyliłem się nieznacznie, dostrzegając po chwili w progu uśmiechniętą twarz Hero.
— Dzień dobry, rodzinko! — zakrzyknął, a Marina się wtedy spięła.
Ugh, co za wyczucie czasu. Zostawiłem na chwilę swoją żonę, by wyjść z nim na korytarz, bo chciałem, by uniknęła diabolicznego temperamentu mojego syna, który swoją drogą mógłby przyspieszyć poród.
Na zewnątrz przywitałem się jednak nie tylko z Hero, ale i Luciano oraz Lucasem, więc mój pomysł, by wykorzystać mojego syna, spalił na panewce.
— Jest i nasz przyszły tata! — Lucas dopadł mnie, ściskając mnie mocno.
— Hej, przecież to ja sprawiłem, że stał się tatą — obruszył się Hero, wysuwając w jego stronę palec.
Lucas uderzył go w niego i zaśmiał się głośno.
— Jesteś już całkiem sporym chłystkiem, więc można by uznać, że Diego ponownie po raz pierwszy zostaje tatą.
Mój syn przewrócił tylko oczami i zmierzył mnie wzrokiem.
— Boże. Chyba pierwszy raz widzę cię w tak koszmarnym stroju. — Machinalnie powiodłem za nim wzrokiem, zauważając, w co ja się tej nocy wcisnąłem. — Te spodnie to chyba są od świątecznej piżamy i masz... — uszczypnął materiał na moim torsie i szarpnął mnie w swoją stronę — koszulkę założoną tył na przód? Oj, słodki tatusiu. Chyba nieźle cię dziś rąbnęło.

CZYTASZ
HERO ✔ || RIAMARE #3
RomantikTOM III SERII RIAMARE Można by powiedzieć, że los nie był dla Hero łaskawy, skoro w wieku zaledwie czterech lat stracił matkę, a ojciec całkowicie izolował go od świata zewnętrznego, byle nie poszedł w jego ślady. Upartość młodzieńca nie pozwoliła j...