I

31 2 0
                                    

Odkąd pierwszy raz dotarły mnie słuchy o tej humanoidalnej kreaturze, cały czas jestem ogarnięty doszczętną ciekawością. Trudno jest mi dokładnie stwierdzić, w jakim czasie dowiedziałem się o „tym", oraz w jakich okolicznościach. Najbardziej prawdopodobną możliwością jest zwyczajna, farsowa opowieść, która przynudzała wszystkich obecnych na bliżej nieokreślonym zgromadzeniu w odległym czasie. Pewne rzeczy wkradają się do naszej podświadomości, nawet jeśli nie skupialiśmy na nich znaczącej uwagi. Na nasz umysł oddziałuje siła z zewnątrz - to raczej jasne - lecz możemy w ten sposób stać się ofiarami.

Nie wierzę w istnienie stworzeń, często przesadnie infernalnych, rodem z powieści fantastycznych. Takie istoty, jak dla przykładu smoki, zostały wykreowane przez człowieka intencjonalnie na potrzebę legend. Inaczej ma się sprawa, kiedy mamy styczność z czymś przypominającym człowieka. Nader blada i sina skóra, chude i nienaturalnie długie kończyny, jaskrawo świecące ślepia. Przyjmuje dziwne, zgarbaciałe kształty. Mimo, że przypomina człowieka, nie rozwinęło w sobie umiejętności poruszania się na dwóch nogach. Jego „imię" nadano mu ze względu na charakterystyczne, długie pazury, przypominające do złudzenia grabie. Sylwetka znakomicie wpasowuje się w scenariusz najgorszego koszmaru. Ludzie mieli już nawet okazję doświadczyć tego spotkania. Nie trzeba chyba wspominać o tym, że odcisnęło to na nich ogromne piętno.

Ten wczesny poranek spędzam w mojej ulubionej kawiarni w Grand Forks. Mimo pełni sił, mam w zwyczaju picie kawy na dobry początek dnia. Tłoku nie ma. Jedynie dwoje mężczyzn zajmuje stolik w rogu lokalu, lecz ich obecności nie daje się nawet odczuć. Dzisiaj zamiast przeczytania miejscowego periodyku, mam do przeanalizowania pewien interesujący dokument, a dokładnie jego kopię w postaci manuskryptu. Oryginał znaleziono na wybrzeżu Irlandii, w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku, i nie jest dostępny dla nikogo z zewnątrz. Co ciekawe, dyrektor dublińskiego muzeum odmówił przyjęcia znaleziska, twierdząc, że jest ono „przeklęte". Nie wiadomo co miał na myśli wypowiadając te słowa. Kopię udało mi się zdobyć od urzędu archiwalnego, w celu przeprowadzanych przeze mnie badań.

4 IV 1691 Maryport

Odpływ okrętu MMSI 248000933 z portu Maryport o godzinie 7:25 czasu miejscowego. Celem naszej wyprawy jest Kanada. Załoga składa się z dziesięciu marynarzy. Późnym wieczorem spodziewamy się dopłynąć na otwarty ocean. Nie odnotowano żadnych niedogodności.

5 VI 1691 Morze

Godzina 13:04. Nasze przepowiednie okazały się nietrafne. Sztorm napotkany w nocy zmusił nas do zmiany trasy okrętu. Poniosło nas zbyt daleko na północ. Dokonujemy wszelkich starań by powrócić na zamierzoną trasę podróży. Jeden z członków załogi odczuwa niepokojące stany lękowe. Przebywa w kajucie. Podany został mu wywar z pokrzyw. Wciąż obserwujemy rozwój jego dolegliwości.

5 VI 1691 Ocean

Godzina 19:27. Stan zdrowia jednego z członków załogi uległ znaczącemu pogorszeniu. Domyślamy o febrze. Chory zaczął majaczyć. Podano mu kolejną dawkę wywaru. Warunki pogodowe są nader nie sprzyjające. Spodziewamy się kolejnego sztormu.

6 VI 1691 Ocean

Godzina 15:35. Udało nam się powrócić na planowaną trasę podróży. Zapadła decyzja o odizolowaniu chorego członka załogi z powodu nasilających się symptomów. Warunki pogodowe są na chwilę obecną sprzyjające, w związku z tym kontynuujemy wyprawę.

7 VI 1691 Ocean

Godzina 16:05. Kolejna doba za nami. Nie doszło do żadnych zmian zarówno z oceanem jaki i chorym.

8 VI 1691 Ocean

Godzina 6:46. George zmarł. Przed śmiercią odczuwał silną dysforię. W nocy poniosło nas na północ. Konieczne będzie powrócić na trasę podróży po raz drugi. Wśród załogi panują ponure nastroje.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Dec 05, 2021 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Blada zmoraOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz