-Rozdzial 3-

138 8 24
                                    

Podniosłem głowę, moim oczom ukazała się bardzo znajoma twarz, chwilę mi zajęło żeby skumać kto to, ale po chwili doszło do mnie że to...

Rembolek? Dalej nie wiem jak ma na imię

-przepraszam nie widziałem ciebie..- wydusiłem w końcu, chciałem iść dalej, ale on złapał mnie za przedramię i przytrzymał
-my się chyba znamy... - rzekł to, a na jego twarzy pojawił się mały uśmiech

-Yyy, taak, pisałem ci o tym ze się przeprowadzam, ty jesteś ten... Rembolek?- zapytałem lekko obracając swoją głowę w jego stronę

-Maciek, mówi mi Maciek, ale tak, to ja- przytaknął mi, jego uśmiech dalej nie zniknął z twarzy
-Na której ulicy mieszkasz?- dodał po krótkiej chwili niezręczniej ciszy

-yyy, na Wiśniowej chyba... skąd to pytanie?- uniosłem jedną brew

-Ja na prostej, zaraz obok, pytam się, bo idziesz ze znajomej strony hah- lekko sie zaśmiał ale szybko mu przeszło

-Ej M-Maciek ja już lece, musze do sklepu iść... napisze później ok?- powiedziałem powoli udając sie w swoją stronę, po prostu chciałem odejść

-Okej, do później!- również sie obrócił i poszedł dalej

Po tej cudnej konwersacji ruszyłem przed siebie, szczerze nie wiedziałem do końca gdzie jest ten sklep, ale załóżmy ze wiem co robię..
Po jakiś 10 minutach podróży po tym wielkim mieście, dotarłem do jakiegoś małego monopolowego, wlazłem do środka i pierwsze co usłyszałem to powiedziane bardzo ponurym głosem:

-załóż maseczkę albo wyjdź.
No che
Mamy 21 wiek, i tego całego covida.
Wyjąłem z mojej kieszeni jakąś starą pogniecioną maseczkę i założyłem ją na twarz.
Wybrałem z półek produkty które miałem zapisane na małej kartce od taty, później udałem się w stronę kasy, zapłaciłem tej ponurej babie, pewnie matka jej nie kocha, spakowałem zakupy i wyszedłem ze sklepu.
No okej, a teraz droga powrotna, wystarczy iść tą samą drogą którą przyszedłem, wydaje się takie banalne...

No i okej, dotarłem na chatę, zapukałem...
Drzwi otworzył mi mój stary, uśmiechnął się do mnie i z wielką niechęcią zabrał mi torbe z ręki, a to skurwesyn.
Wlazłem do domu, zdjąłem byty i stanąłem w progu drzwi do salonu, ten dom jest duży... za duży.. jakoś nie przepadam za takimi wielkimi willami, ale jakoś przeboleję...
Mama pokazała mi gdzie mój pokój, był totalnie nie w moim stylu, szare ściany, dość duże łóżko i okno na wprost biorka, na środku leżał czarny dywan, przy samym wejściu po lewej była jeszcze jakaś szafka, pewnie na ciuchy, wiec zacząłem rozpakowywać moje walizki i pakować ciuchy do szafy.

*skip 3godz*
-Patryk!- zawołała mnie mama, wiec wstałem z podłogi i ruszyłem w stronę kuchni w której znajdowała się moja mama, gdy wlazłem do kuchni, na stole leżał talerz z tostami, wiec stwierdziłem ze wolała mnie na kolacje, gdy chciałem wziasc jednego mój stary zapodał mi cios w łapę

-to moje kurwikleszczu- powiedział i sztucznie się uśmiechnął
A to skurwiel
Ja mu zaraz pokaże z kim zadziera
Zignorowałem jego komentarz i po prostu zaparłem tosta z talerza, chamsko się uśmiechnąłem, celowo wychodząc z pomieszczenia celowo szturchnąłem go barkiem i tak samo jak on w chuj chamsko się uśmiechnąłem, chuj w dupe takiemu typkowi, mam ochotę wręcz napluć mu na ryj...
Zjadłem zadowolony jego pierdolonego tosta i rzuciłem się na łóżko ryjem w poduszkę, podniosłem telefon z szafki nocnej i zerknąłem na godzine, prawie 23, wiec mając w dupie wszystko po prostu zasnąłem, przynajmiej jak pójdę spać to nie będę miał ochoty nikomu przypierdolić

——————————————————————————-
600 słów 😍

Rozdział wsm spoko, bo sprawdzały go moje wierne pomocniczki 😋😋
Zapraszam na ig @_.zuza.skobel._

,,Los znowu się do mnie uśmiechnął.." Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz