Memento Mori

16 5 2
                                    

Doklejam dedykację dla Berahti, bo się nie mógł doczekać czegoś nowego i mnie męczył pytaniami qwq (no i obiecałam mu to dawno temu, lol)

Delikatnie unosisz się na Tafli. Czujesz się spokojny jak nigdy. Jest to o tyle przyjemne uczucie, że nie masz ochoty nigdzie się ruszać. Jednak decydujesz się wykonać kilka machnięć grzbietem. Jednakże jakaś osobliwa siła nie pozwala Ci się ruszyć.

Czy tak wygląda śmierć? - myślisz.

Porzucając próby ruszenia się, pozwalasz swojemu ciału swobodnie dryfować. Znudzony niepowodzeniem w próbie jakiegokolwiek ruchu, bierzesz głęboki wdech i otwierasz oczy.

Znajdujesz się na bliżej nieokreślonej cieczy. Owa ciecz jest przeźroczysta i ciepła. Lekko przypomina wodę, choć prawdopodobnie nią nie jest. Chwilę później obok ciebie materializuje się nieznany byt. Ignorujesz go. Na niebie, które tylko siłą woli utrzymuje się na względnym pojęciu "góra", pojawiają się chmury. Ty, zamiast nich, widzisz jednak szarość. Całe otoczenie w odcieniach szarości. Spod wody powolnie wyłaniają się macki.

Czarne, oślizgłe kreatury otulają cię w matczynym uścisku. Czujesz się dziwnie bezpieczny i ufny. Niestety to tylko naiwne złudzenie. Szara maź wylewa się zewsząd. Macki wzmacniają ścisk i ciągną Cię na dno.

Powietrze ulatuje z Ciebie niczym z przebitego balonika. Obrzydliwy stwór rozluźnia swój ścisk, a Ty zawisasz w owej ciepłej, nieważkiej cieczy. Próbujesz otworzyć oczy, lecz w kontakcie z mazią zaczynają one nieprzyjemnie piec. Zaciskasz je więc mocno, tak, by ani kropelka nie dostała się do nich.

W Twych płucach nie ma już praktycznie ani krzty tlenu. Dusisz się. Wstrząsają Tobą spazmatyczne kaszle i nerwowe próby zaczerpnięcia powietrza. Jednak tajemna maź nie posiada go w sobie praktycznie wcale. Podejmujesz ostatnią walkę o jakąkolwiek cząsteczkę. Przez Twe szaleńcze próby złapania oddechu dziwaczna maź osłabia swój uścisk. Dzięki temu udaje Ci się lekko poruszyć.

Więc to jeszcze nie śmierć... - przez umysł niespodziewanie przelatuje Ci lekko ironiczna myśl.

Ostatkami zmagazynowanych gdzieś w odmętach Twojego ciała atomami tlenu pożywiają się Twe organy. Czujesz, że dłużej już nie wytrzymasz. Chcesz się poddać. Zaprzestajesz próby skorzystania z dezorientacji cieplutkiej mazi. Odprężasz się. W momencie, gdy Twoje ciało rozluźnia się, breja wyrzuca Cię w górę. Wzlatujesz ponad Taflę wraz z jej szarawymi już drobinkami.

Za Tobą suną czarne macki, próbujące złapać Twoją istotę, wycisnąć z Ciebie jestestwo. Jednakże Ty uciekasz im, sterowany przez oblepiającą Cię, chłodną już, papkę. Lawirujesz po względnym nieboskłonie, niezdolny do jakiegokolwiek większego ruchu. Twój umysł oczyszcza się, a w Twe płuca wpływa zbawienny tlen. Uświadamiasz sobie, że teraz już przezroczysta maź wraz z ciemnymi mackami bawią się Tobą. Udaje Ci się ironicznie uśmiechnąć na tę myśl. Jakież to zwyczajne, być marionetką, której to sznurki są pociągane z mistrzowską wręcz precyzją.

Przez kilka następnych minut istoty bawią się Tobą. Jednak zaraz potem nudzi im się to, więc maź delikatnym ruchem opuszcza swą zabawkę na taflę. Znajdujesz się względnie daleko od Twojego poprzedniego miejsca pobytu, gdzieś w oddali majaczy nawet znajomy, mimo że nieznany Ci, byt.

Po chwilowym rozglądaniu się w każdym możliwym kierunku zauważasz gdzieś w oddali ląd. Może być on tylko majaka, ale mimo wszystko ten widok zapala w Tobie lampkę nadziei. Znów próbujesz się poruszyć, co, ku Twojemu zdziwieniu, daje pożądany efekt. Delikatnymi ruchami zaczynasz płynąć w stronę najprawdopodobniej wyimaginowanego lądu.

W ruchy służące przybliżeniu się do względnego lądu wkładasz praktycznie całą Twą siłę, swoją energię. Po kilkunastu metrach odczuwasz wyraźną różnicę w tafli pod sobą. Przestaje ona być ciepła, a i jej konsystencja się zmienia. Zaczynasz tonąć.

Panicznymi ruchami wypływasz na powierzchnię, gdzie głęboko oddychasz, próbując nabrać jak najwięcej zbawiennego tlenu. Przez przypadek trochę cieczy wpada Ci do ust. Po jej znajomym smaku ze zdziwieniem odkrywasz, że to woda. Uśmiechasz się lekko i próbujesz utrzymać się na powierzchni, tak by móc w każdym momencie odetchnąć. Gdy udaje Ci się względnie utrzymać na wodzie i rozejrzeć wokół, dostrzegasz, że część, w której znajduje się maź, ma zupełnie inny kolor niż zwyczajna woda. Jednakże masz już dość ciągłego znajdowania się na różnego rodzaju cieczach i energicznymi ruchami próbujesz dopłynąć do wysepki.

Ostatkami sił pokonujesz wodę, po czym wykończony dobijasz do brzegu lądu. Delikatne fale pomagają wyrzucić Cię na brzeg szarej ziemi. Twoja wizja wciąż przybiera tylko odcienie szarości. Przerywanym odkasływaniem próbujesz pozbyć się resztki wody, która znalazła się w Twych płucach. Leżysz na brzegu, delikatnie wtulając się w popielaty piach. Fale lekko obmywają Twoje ciało. Czujesz, jak bardzo wycieńczony jesteś. Zasypiasz.

Budzisz się po jakimś czasie. Znajdujesz się w dziwnie głębokim, okrągłym dole. Niezbyt intensywnym ruchem podnosisz się do siadu. Rozglądasz się po otoczeniu. Twoja wizja nabiera barw. Otaczają Cię ściany stworzone z brązowej, zdrowej ziemi. Spoglądasz ponad siebie, niebo wygląda już normalnie. Trzyma się solidnie, nie tylko na słowo honoru, nic nie zapowiada, jakoby miało ono spaść.

Jednak niebo nie pulsuje błękitem, lecz mieni się na nim cała feeria granatu, fioletu i zieleni. Na całej jego powierzchni rozsypane są miliardy malutkich, bielutkich gwiazdek, które błyskają delikatnie. Niby zahipnotyzowany wpatrujesz się w nieboskłon, poszukując przy okazji kilku znanych Ci planet. Udaje Ci się odnaleźć Saturna, a Luna majaczy gdzieś na krawędzi widoku z Twojego miejsca uwięzienia.

Z otępieniem wpatrujesz się w cudo nad Tobą. Nie zauważasz nawet, że z dziwacznych okrągłych otworów znajdujących się na wysokości Twoich oczu zaczyna wylewać się czarna substancja. Okrywa Cię ona powoli, niczym matka otulająca swoje dziecko. Delikatnie zalewa całe Twoje ciało, zaczynając od nóg skrzyżowanych w siadzie, a na zahipnotyzowanej wręcz twarzy kończąc. W zatrważającym tempie dostaje się ona do Twoich dróg oddechowych, zatykając je na zawsze. Twoje ciało zastyga w tej pozycji na wieczność, a duch ulatuje w nieznane.

Memento MoriOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz