Jest wieczór, na dworze jest chłodno i pada deszcz. Godzina 17.32, trwa trening zespołu siatkarskiego aoba johsai. Niedługo mają oni zagrać w meczu towarzyskim przeciwko innemu liceum. Oczywiście zawodnicy w ogóle się nie stresują, gdyż wiedzą że mają asa w rękawie.
Oikawa pov:
-Moja!-Krzyczy Watari na całą salę i rozkłada ręce aby chwile później odebrać piłkę.
-Dobry odbiór!
Teraz będzie moja kolej, Iwaizumi znów mi wystawi, a ja znów perfekcyjnie zaatakuję tak aby znów zdobyć punkt. Uwielbiam moment, w którym znajduję się nad siatką, a jeszcze bardziej wtedy kiedy mogę to zrobić przez mojego przyjaciela. Ja i Hajime znamy się od małego, od długiego czasu razem pogrywamy sobie w siatkówkę, wszystko jednak zmieniło się wtedy kiedy obaj poczuliśmy, że chcielibyśmy zajść dalej niż bezsensowne odbijanie między sobą. Wtedy to właśnie zapisaliśmy się do klubu siatkarskiego. Stworzyliśmy zgraną grupkę, mimo to po gimnazjum grą interesowaliśmy się tylko my, takim to sposobem trafiliśmy właśnie tutaj. Nie na darmo nazywają mnie wspaniałym królem boiska, na prawdę wspaniale wystawiam, a moje serwy są niczego sobie. No i w razie wyjątku, aby zaskoczyć innych czasami atakuję, co wychodzi mi równie dobrze.
-Iwaizumi, do mnie!-Uderzam piłkę a ta mocno wali o parkiet po przeciwnej stronie boiska. Jednak niefortunnie stanąłem na nodze i się przewróciłem waląc się przy tym mocno w głowę. Boli. Cholernie Boli.
-Oi! Oikawa! Nic Ci nie jest? Oikawa-
W tym momencie właściwie odcięło mnie od wszystkiego. Słyszałem jeszcze przez chwilę pytania moich kolegów jednak potem zupełnie zanikły.
Iwaizumi pov:
Po wystawieniu piłki Tooru, przewrócił się i upadł na ziemię. Zemdlał. Na darmo były nasze krzyki, ponieważ chłopak dalej się nie budził.
Podbiegłem do niego jak najszybciej i się schyliłem.
-Jest dobrze, oddycha. Otwórzcie okna-Nakierowałem innych zawodników, tak aby jak najszybciej pomóc temu debilowi. Kiepsko mu dzisiaj szło na treningu, a to dla Oikawy rzadkość. Zapewne znów się czymś stresował lub zamartwiał, to akurat by mnie w żaden sposób nie zdziwiło.
Po chwili kapitan zaczął otwierać oczy i się przebudzać. Kiedy ostatecznie odzyskał przytomność i usiadł wyprostowany zapytaliśmy się go czy wszystko jest już dobrze. Ten tylko przytaknął. Kazaliśmy mu usiąść na ławce żeby jeszcze odpoczął i wznowiliśmy grę.
Minęło około 15 minut kiedy to brunet zdeklarował się, że może już grać.
-Hej, mogę już z wami zagrać, wszystko jest dobrze - Próbował wstać ale ja zauważyłem, że postawił lewą nogę po czym szybko ją podniósł, jakby w bólu.
-Hej, nic Ci nie jest? Na pewno? - Może i byłem nadopiekuńczy, mimo to nie zmieniało to faktu, że z moim przyjacielem było coś nie tak.
-Jasne, że nie-Upewnił mnie i wtedy stałem się trochę bardziej spokojny-Czemu pytasz?
-A, tak jakoś.
Minęła większość treningu. Byliśmy cali zdyszani. Tooru w pewnym momencie powiedział, że jednak wróci na ławkę bo jest mu trochę słabo. Kłamał, od razu wiedziałem, że kłamał. Znam go w końcu od przedszkola. A jego noga nadal nie dawała mi spokoju. Wydawało mi się, że jest z nią coś nie tak. Postanowiłem, że wykorzystam czas przerwy i podejdę do szatyna.
CZYTASZ
Tamtej nocy - Iwaoi
FanfictionCzyli rozkwitająca miłość i pełno popełnianych błędów. Zbliżający się do siebie przyjaciele i przeszkody między nimi. Zapraszam na świąteczną lekturę, o dwóch najlepszy przyjaciołach, których uczucia potęgują się z dnia na dzień coraz bardziej.