Prolog

563 28 36
                                    

Słoneczny, czerwcowy dzień. Jeden z tych, które zapowiadają potwornie gorące lato. Pełne słońca, zabawy i odpoczynku. Czas szkolny niemal dobiega końca, a dzieci nie mogą doczekać się wakacji i swoich wyjazdów z rodzicami lub zorganizowanych kolonii. W powietrzu unosi się już wolne, o którym wszyscy marzą po długich miesiącach nauki oraz wczesnym wstawaniu.

— Kasiu, jak będziemy duzi, to zostaniesz moją żoną — oznajmił chłopczyk dziecięcym głosem. Miał zaledwie siedem lat, ale był już gotowy do składania takich obietnic. Czuł, że bardzo lubi swoją koleżankę, z którą mieszka na tej samej ulicy. Widywali się codziennie, a inna grupa w przedszkolu skłaniała ich do tęsknoty za zabawą klockami w swoim gronie.

— Najpierw chyba muszę być dziewczyną — odpowiedziała rok młodsza dziewczynka w różowym ubranku. Wyglądała uroczo w dwóch kucykach zawiązanych z boków głowy. — Tak widziałam w bajce. Chłopak przynosił dziewczynie pierścionek. Taki piękny z dużym kamykiem.

Gestykulowała swoimi drobnymi rączkami, pokazując, jak wielki ma na myśli.

— Następnym razem go przyniosę. Obiecuję – składał kolejne

deklaracje.

Czuł, że musi to zrobić, aby dziewczynka dalej była jego najlepszą koleżanką. Nie chciał się bawić z inną, bo tylko ona potrafiła sprawić, że dalej będzie szczęśliwy.

— Kasia! Filip! — zawołała przedszkolanka, szukając ich na placu zabaw przed budynkiem należącym do placówki. — Ile razy mam wam mówić, że każde z was musi być w swojej grupie? — Mówiła takim tonem, żeby nie przestraszyć dzieci.

Kasia intuicyjnie chwyciła Filipa za rączkę, jak gdyby miało jej to dodać otuchy. Chłopczyk wypiął pierś, jakby zaraz miał stoczyć słowną bitwę ze swoją wychowawczynią.

— Ale ja lubię się bawić z Kasią — odparł, lekko tupiąc nogą i marszcząc swoje ciemne brwi. Starał się wyglądać groźnie, co jedynie wywołało uśmiech na twarzy przedszkolanki.

— Wiem, Filipku, wiem, ale takie mamy tutaj zasady — westchnęła głośno, patrząc na tę dwójkę. Zrobiło jej się ciepło na sercu na ten widok. Przez chwilę przemknęła jej myśl, czy ta przyjaźń pozostanie w ich życiu już na zawsze.

To zawsze jednak nie znaczyło tego, co powinno. Jak nigdy nie jest zaprzeczeniem już czegoś do końca. Ta dwójka świetnie się rozumiała, potrafili bawić się godzinami w domu Kasi lub Filipa, gdzie zawsze układali zamki z klocków. W piaskownicy budowali wielkie domki i garaże na auta, wyobrażając sobie, jak będzie wyglądał ich wspólny dom za paręnaście lat. Ich marzenia tak proste, że z czasem stały się tylko niemal wyblakłym wspomnieniem tamtego okresu dojrzewania.

— Plose pani, czy możemy dalej się bawić? — zapytała mała brunetka, prawie chowając się za o parę centymetrów wyższym chłopczyku o kasztanowych włosach.

Kobiecie zmiękło serce po raz kolejny. Kochała dzieci i nie potrafiła im odmawiać. Jednak zasady to zasady. Chociaż czasem naginała reguły jedynie po to, aby sprawić dzieciom radość. Wszyscy o tym wiedzieli, lecz pomimo tego szanowali współpracownicę. Nie tylko oni, bo przełożeni również byli zadowoleni z jej stosunku do pracy i dystansu.

Może to wszystko dlatego, że dzieciaki ją po prostu uwielbiały.

— Dobrze, wracajcie się bawić — odpowiedziała z westchnięciem i dzieci momentalnie pobiegły w stronę placu zabaw.

Odprowadziła ich wzrokiem, dalej stojąc w miejscu. Nie mogła przestać podziwiać tej wyjątkowej przyjaźni. Dwójka małych dzieci, które tak dochodzą do porozumienia były dla niej niesamowitym przypadkiem. Przeżyła już wiele grup, które były pod jej opieką, ale te z tak wyjątkową dwójką jeszcze nigdy. No właśnie, przysłowiowe nigdy.

Jeszcze będziemy razem - PREMIERA 06.11.2024‼️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz