Rozdział 1

274 24 23
                                    

Kasia

— Kochanie, to co nam jeszcze zostało? — dopytuje mój partner, pchając wózek w sklepie Ikea.

Wzdycham ciężko, przenosząc spojrzenie z regałów na niego, a następnie na przygotowaną wcześniej listę.

— Meble zamówiliśmy, pościel, ręczniki i rzeczy do łazienki mamy — wyliczam, zerkając na listę, którą czytam już po raz tysięczny w głowie. Przelatuję pośpiesznie wzrokiem rzeczy włożone do koszyka. Nie zapakowaliśmy wiele, a już pół jest zajęte.

— Kuchnia? — Spoglądam na mężczyznę, który unosi brwi, gdy na niego patrzę.

Uśmiecham się i kiwam głową.

Kierujemy się w wybraną stronę, gdzie wkładam do wózka wszystkie potrzebne rzeczy. Docieramy pod alejkę z naczyniami i przystajemy przed różowym zestawem.

— Jesteś pewny, że zgadzasz się na ten kolor? — pytam niepewnie, wykrzywiając lekko twarz w grymasie.

Zaskoczył mnie ostatnio swoją kolorystyczną deklaracją, ale wolę się upewnić. W końcu nie znam żadnego faceta, który chętnie zgodziłby się na różowy kolor. Zresztą, mój Michał jest od samego początku wyjątkowy. Myślę, że również przez to pokochałam go do tego stopnia, że niedługo odbędzie się nasz ślub. Właściwie to zostały nam do niego trzy miesiące. Zawsze myślałam, że po nim zamieszkamy razem, jednak mój narzeczony nalegał, abyśmy już przed ślubem mieli swoje cztery kąty. W gruncie rzeczy nie miałam nic przeciwko temu, ale nie sądziłam, że urządzanie się będzie mnie tak niesamowicie cieszyć. A jednocześnie stresuje, bo w końcu ślub i wesele to jeszcze większe wydarzenie.

— Tak. Wybrałaś je już dawno — odpowiada bez emocji.

— No ale... — zaczynam. Skupiam wzrok na jego twarzy, zastanawiając się, czy podświadomie nie zmienił zdania. — One nie są w ogóle męskie.

— W końcu to nie ja będę gotować tylko ty — śmieje się, przytulając mnie i całując w czoło. — Poza tym kochasz ten kolor.

Marszczę brwi, robiąc naburmuszoną minę. Nie podoba mi się ta wizja, ale wiem, że się ze mną po prostu kolejny raz drażni. W jakiś sposób przywykłam do tego.

— Wiem, w końcu to mój ulubiony. — Śmieję się. — Lepiej mnie nie denerwuj tym nadmiernym odpoczywaniem. Wiesz, że zależy mi, aby dobrze przyjmować twoich rodziców — mówię stanowczo i mierzę go spojrzeniem. — Podział obowiązków będzie równy.

— Dokładnie — odpowiada i kiwa głową, dalej utrzymując ze mną kontakt wzrokowy. — Ty będziesz gotować i wszystko robić w kuchni, a ja drzemać po pracy — wyznaje, co jedynie potęguje moje coraz wyższe ciśnienie.

Czuję zmęczenie, a zarazem wściekłość.

Zamykam na chwilę oczy, chcąc uspokoić emocje. Jeszcze trochę a para wyjdzie mi uszami jak w kreskówkach. Jednakże mam wrażenie, że ta przeprowadzka ciągnie się w nieskończoność, a zostało nam naprawdę wiele rzeczy do ogarnięcia. Chciałabym już całkowicie zakończyć ten intensywny czas, a niektóre kąśliwe uwagi ze strony Michała mi tego nie ułatwiają. Chodzę zdenerwowana całą tą przeprowadzką i ślubem, tyle mi wystarczy.

— Powtórzę — warczę. — Lepiej mnie nie wkurwiaj.

— Miałem cię nie denerwować, ale w każdym wydaniu jesteś słodka — mruczy mi z zadowoleniem do ucha. — Zaraz będziemy musieli wrócić do domu szybciej, bo mam coraz większą na ciebie ochotę — dopowiada półszeptem. — Nakręcasz mnie, gdy się złościsz.

— Zapomnij i spierdalaj od mojej cipki — studzę jego zapał, mówiąc na tyle cicho, aby tylko on mnie usłyszał. — Kolorowe dni mam, jakbyś zapomniał.

Jeszcze będziemy razem - PREMIERA 06.11.2024‼️Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz