Rozdział 11 - „Jeszcze tyle chciałbym ci powiedzieć"

1 0 0
                                    

     Mężczyzna zerwał się natychmiast na nogi. Pochylił się nad kobietą, a ta delikatnie się uśmiechnęła.

     - Wiedziałam, że wrócisz – wyszeptała z trudem.

     Gdy spojrzał w jej zielone, przymknięte jeszcze lekko oczy, uderzyła go jej ufność i miłość, jaka z nich biła. W tamtej chwili wszystko jakby się zatrzymało. Ona żyła. Była z nim tutaj. Postanowił, że więcej jej nie zostawi.

     - No jestem – zaśmiał się. – Już nigdy nie pozwolę cię skrzywdzić, ciamajdo ty moja. Musiałaś sobie coś zrobić, co? Nie byłabyś sobą…

     - Przepraszam…
    
     - Nie masz za co. Tylko mnie już tak więcej nie strasz, dobrze? – uniósł jej rękę i delikatnie pocałował wierzch dłoni.

     Dziewczyna nie miała więcej siły i zmorzył ją sen. Artur wrócił do poprzedniej pozycji i również oddał się w objęcia Morfeusza.

    Weronika spała już dawno, używając ciepłego i miękkiego futra wilka jako poduszki.

     Chłopaka obudził mokry język czarnego alfy. Przyniósł mu miskę
z jedzeniem, które ktoś miły w kuchni przezornie zapakował i zawinął sznurkiem, żeby zwierzę mogło je unieść.

     Zdezorientowany nie był pewien, ile czasu minęło odkąd zasnął.

     Pogłaskał basiora i spojrzał na Asię. Przywitał go ciepły uśmiech.

     - Wyspałeś się, miśku? – Brzmiała już nieco lepiej niż wcześniej.

     - Dawno wstałaś?

     - Wystarczająco dawno, żeby sobie popatrzeć, jak śpisz. No i trochę
się rozejrzałam. Dlaczego Werka śpi na wilku? I w ogóle, co one robią w schronie?

     - Długa historia. Ale w skrócie, zaprzyjaźniliśmy się. Pomogły nam cię znaleźć, odprowadziły tutaj i nie chciały zostać na zewnątrz. Wygląda na to, że chcą nas teraz chronić.

     Jakby na potwierdzenie jego słów, rozległo się donośne warczenie,
wydobywające się z kilku gardeł. Ktoś się zbliżał.

     Szybko okazało się, że to lekarz przyszedł zmienić opatrunek.

     Artur musiał wstać i go przeprowadzić, bo inaczej nie mógłby wejść.

     Podczas całej tej procedury, dziewczyna nawet nie pisnęła. Jedyną
oznaką bólu było mocne zaciskanie palców na dłoni Artura i pojedyncze łzy, które mimowolnie pojawiły się w jej oczach.

     - Widzę, że czujesz się już lepiej. To bardzo dobry znak – stwierdził starszy mężczyzna po zbadaniu swojej pacjentki.

     - Nie mogło być inaczej, prawda? – Uśmiechnęła się. – W końcu takie wredne małpy żyją najdłużej.

     - Czy ty chcesz oberwać? Albo żebym sobie poszedł? – Odezwał się nastolatek.

     - W każdym razie musisz odpoczywać. No i nie wolno ci wstawać.
To polecenie służbowe, jasne?

     - Dobrze, panie doktorze.

     Kiedy zostali sami, chłopak postanowił skorzystać z okazji i dowiedzieć się czegoś na temat wydarzeń, jakie miały miejsce podczas
jego nieobecności.

    - Powiedz mi… Jak to się stało? Kto cię tak urządził?

    - chciałam do ciebie pojechać… Znaleźć jakieś auto, cokolwiek i
spróbować cię odnaleźć. Tęskniłam za tobą i ta nasza kłótnia nie dawała mi spokoju – na te słowa mężczyzna lekko się spiął, ale postanowił
nie przerywać. – Jak już znalazłam ten samochód, chciałam do niego wsiąść i odjechać, ale wyskoczyło na mnie kilku typów. Oni też go sobie upatrzyli. Wywiązała się mała kłótnia, jednego
z nich postrzeliłam w kolano, a drugiego w rękę, ale trzeci zaszedł
mnie od tyłu. Nie zauważyłam go w porę i kiedy się odwracałam, pchnął mnie nożem. Tak nabawiłam się dość głębokiego rozcięcia na boku, później mnie przewrócił i kilka razy kopnął, stąd siniaki na żebrach i nie tylko… Zabrali auto i odjechali…

     - Jebane skurwysyny… Lepiej dla nich, żebym ich nie znalazł… Nogi z dupy im powyrywam…

     - Spokojnie, jestem tutaj, tak? Nic się nie stało.

     - Właśnie, że tak… Gdybym tu był… Gdybym nie pojechał… Ja nie… Ja… Ehh… Przepraszam kochanie.

     - Ale za co? – Zdziwiła się blondynka.

     - Za całą tę kłótnię, wyjazd... Powinienem tu być. Przy tobie. Albo
chociaż zabrać cię ze sobą. A tak leżysz, poobijana, krwawisz… To wszystko moja wina. Jeszcze tyle chciałbym ci powiedzieć…

     Asia lekko pacnęła go otwartą dłonią w czubek głowy.

     - I powiesz, a teraz przestań. Nie mogłeś wiedzieć, że tak się stanie.

     Po dłuższej chwili rozmowy, Artur powoli zaczynał odzyskiwać humor. Do tego wszystkiego czarny wilk siedział ciągle przy łóżku i merdał ogonem. Przy okazji chłopak został zrugany, że jeszcze nie dał mu imienia.

     - Może Azor?

     - no co ty… To wilk, nie pies. Musi mieć majestatyczne i dostojne imię.

     - No to może Klusek?

     - A może Fenrir?

     Zwierzęciu pomysł chyba przypadł do gustu, bo obdarzył ją mokrymi
całusami, co wywołało salwy śmiechu u obojga nastolatków.

     Asia postanowiła więc nazwać go tak po starożytnym, skandynawskim
wilku, który u każdego budził respekt.

     Całe zamieszanie obudziło Weronikę. Na początku zdezorientowana rozejrzała się po pomieszczeniu i przypomniała sobie wcześniejsze wydarzenia.

     - Aśka! Ty żyjesz! – Podbiegła do łóżka, by przytulić przyjaciółkę.

     - Ała… No żyję, żyję, ale nie tak mocno, udusisz mnie.

     - Okej dziewczynki, wy sobie porozmawiajcie, a ja skoczę dla was
po coś do jedzenia.

     Jak powiedział, tak zrobił. Przy okazji musiał dać znać Kubie, że jego ukochana żyje.

Fiołkowa kraina| ZAKOŃCZONE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz