Rozdział 13

621 46 3
                                    

Ważna notka pod rozdziałem.

 

 

Ash*

Patrzyłem ja Kate wybiega z pokoju i nawet nie było mi smutno, nie było mi żal. Bo niby czego? Jej brata? Śmieć sobie zasłużył. Pierwszy raz w swoim życiu uderzyłem dziewczynę. Byłem pewien, że ten dzień kiedyś nadejdzie i któraś z nich przekroczy bezpieczną granicę. Spodziewałem się... no właśnie, czego ja się spodziewałem? Wyrzutów sumienia? Brak. Współczucia? Brak. Tylko z jednego powodu byłem wściekły. Plan poszedł się jebać. Wszystko muszę zacząć od nowa, ledwo dałem radę wytrzymać z tą natrętną babą parę tygodni. Boże, jeśli istniejesz wyciągnij mnie z tego gówna.

Wstałem i otarłem ręce o koszulę, poprawiłem marynarkę po czym spojrzałem na Caroline. To właśnie jej obecność zjebała mój plan. Uśmiechnęła się do mnie i wstała. Zatrzymałem ją gestem ręki.

- Zadzwoń po karetkę. - wskazałem ręką na Ethana. Lepiej nie pogarszać sprawy, skoro musze wziąć się z powrotem do roboty Ja w porównaniu do niego czułem się świetnie. Wyszedłem z pokoju nie oglądając się za siebie.  Mruknąłem ciche ,,dziękujemy za miły wieczór" i znalazłem się na zewnątrz. Powoli robiło się ciemno a w dodatku wiał ziemny wiatr. Nie wiem jakim cudem rodzice Kate nic nie usłyszeli ale można zaliczyć to do szczęśliwych zbiegów okoliczność. Ale i tak w końcu zobaczą syna i jeśli ma chodź trochę rozumu w głowie lepiej żeby nie mówił prawdy. Wsiadłem do samochodu i powoli ruszyłem w kierunku domu. Musiałem się uspokoić i przygotować na rozmowę z Kate, która na pewno nie będzie łatwa i przyjemna dlatego zaparkowałem pod domem jakieś 15 minut później niż zazwyczaj. Wkroczyłem do środka. Kluczyki pozostawiłem na szafce. Zobaczyłem Hilde krzątającą się w kuchni.

- Kate już jest?

Pokręciła przecząco głową - Nie wracaliście razem?

- Wynikły drobne komplikacje. - Usiadłem na kanapie włączając telewizor. Nie miałem nic lepszego do roboty przez najbliższy czas, a przynajmniej do powrotu dziewczyny.

- Co ci się stało w twarz?

- Powiedzmy, że przeszłość do mnie wróciła. - widząc jej zdziwioną a zarazem zmartwioną minę zaśmiałem się pod nosem. Interpretacja dowolna. Postawiła przede mną miskę z wodą i ręcznik.

- Chyba dasz sobie radę sam?

Chwyciłem w dłoń ręcznik, zanurzyłem w wodzie i przyłożyłem do rany. Czułem jak krew wypływa z nową siłą. Trzymałem tak go przez chwilę co przyniosło ogromną ulgę. Hilde wciąż stała w tym samym miejscu.

- Jak mi idzie? - rzuciłem z sarkazmem na co tylko się odwróciła i odeszła. Tylko ona mogła to robić.

Otarłem twarz jeszcze parę razy aż krew przestała płynąc i skupiłem uwagę wiadomościach. Nie żeby było tak coś ciekawego ale dla czystego zabicia czasu. Tak więc siedziałem wpatrzony w ekran a czas płynął. Nawet nie zauważyłem kiedy wybiła 21. Hilde pojawiła się w drzwiach.

- Jeszcze jej nie ma?

- Kogo?

Westchnęła i wyszła a ja dopiero przypomniałem sobie co miałem robić. Miałem czekać i ją porządnie opieprzyć za jej dziecinne zachowanie. Popatrzyłem na zegarek. Kurwa. Chwyciłem kurtkę i wybiegłem z domu. Wpakowałem się do samochodu i przeczesywałem okolicę. Kto wie co jej wpadło do głowy. Moje zadanie było utrudnione. Do klubów właśnie zmierzały spore grupy nastolatków. Dziewczyny uśmiechały się do mnie szeroko i nawoływały gestem dłoni. Wszystko spoko gdyby nie wyglądały jak trzynastki, którymi zapewne też były. Zrobiłem parę rundek po okolicy ale jej nie zauważyłem. Nie zauważyłem też niczego podejrzanego. Wysiadłem z samochodu zdenerwowany. Naprawdę nie miałem czasu na takie gierki. Chwyciłem telefon. Przez chwilę się wąchałem ale wybrałem numer i przyłożyłem do ucha. Odebrała po 2 sygnale.

Kocha, lubi, szanuje?Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz