Od kiedy tylko spojrzała mi w oczy, wiedziałem, iż była wyjątkowa. Niczym marzenie. Niezwykle piękna i znacznie dojrzalsza od rówieśniczek. Zamyślona.
Nigdy nie pozowała do zdjęć szkolnych i choć pozostawała z tyłu, tylko dzięki niej te fotografie miały wartość. Była czerwoną różą na polu maków.
A wygląd to nie wszystko.
W przeciwieństwie do innych dziewczyn, które zwykle mnie ignorowały, jej wzrok przepełniony był zrozumieniem. Nie oceniała moich obszernych ubrań ani faktu, iż byłem samotnikiem. Nie śmiała się, kiedy upadłem, bo przerośnięty głupotą drągal podstawił mi nogę. Kilka razy miałem nawet wrażenie, że uśmiechnęła się do mnie życzliwie.
Pisała wiersze do szkolnej gazetki, które czytałem wręcz religijnie. Byłem przekonany, iż znała samotność nie mniej ode mnie. Nie rozumiałem natomiast, dlaczego? Zawsze była w kręgu zainteresowania. Ulubienica nauczycieli, najpopularniejsza dziewczyna w szkole. Kochali się w niej dosłownie wszyscy. Często odczytywała swoje wiersze na apelach i choć były zbyt dojrzałe jak na nastolatkę, nikt nie miał odwagi się zaśmiać. Jej obecność sprawiała, że ludzie chcieli być lepszymi.
W jednym z teleturniejów prezenter zapytał uczestników, jak wyobrażają sobie najgorszy scenariusz własnej śmierci. Ludzie rzucali niestworzonymi pomysłami, często zabawnymi, ale mnie zaciekawiła tylko jedna odpowiedź.
- Samobójstwo – stwierdził uczestnik.
Poproszony, by wytłumaczyć swój wybór, odpowiedział, że to by oznaczało, iż nie mógł znaleźć nawet jednej iskry nadziei na szczęśliwe życie. Ja natomiast wiedziałem, że jedna iskra, to nadal za mało. Ona była tą iskrą. Gdyby tamten prezenter zadał mi to samo pytanie, odpowiedziałbym, że moim najgorszym wyobrażeniem śmierci, jest śmierć ze starości. Po dziesiątkach lat nieszczęśliwego życia, kiedy byłem obrażany, wyśmiewany, a pewnie nieraz też opluty, umierałbym samotnie, nie pamiętając ani jednej szczęśliwej chwili minionego życia.
Już teraz byłem popychadłem wielu i nie miałbym odwagi zatrzymać jej wzroku na dłużej. Nie miałem nawet śmiałości marzyć, że kiedyś będziemy razem. Nie byłem chłopkiem, na jakiego zasługiwała i nigdy nim nie będę.
Dlatego dzisiaj zapragnąłem ten świat udoskonalić. Na zawsze pozbyć się ciemnej plamy, która latami zatruwała powietrze brzydotą.
Wiele osób nazywa samobójstwo tchórzostwem, tłumacząc, iż tylko człowiek, który nie ma już siły do walki, poddaje się i decyduje na tak drastyczny krok. Ja widziałem to zupełnie inaczej. Szczególnie teraz, kiedy w końcu pragnienie śmierci przestało być tylko pustym gadaniem, a stało się realną decyzją. Opakowanie psychotropów matki nigdy wcześniej tak bardzo nie ciążyło mi w ręce. Przyjmowała je zaraz po wypadku samochodowym, kiedy popadła w depresję, dowiedziawszy się o śmierci ojca i słysząc prognozy lekarzy, że już nigdy nie będzie w stanie chodzić.
Wiele mógłbym sobie zarzucić, ale na pewno nie to, że byłem tchórzem. Nie obawiałem się obelg czy przepychanek w szkole, po prostu je ignorowałem, żeby nie dostarczać matce kolejnych zmartwień. Nosiłem obszerne ubrania, ale nie dlatego, że się pod nimi kryłem. Za kieszonkowe wolałem kupić rodzicielce kwiatek i zobaczyć jej uśmiech, niż wydawać kasę na bezwartościowe szmaty. Nosiłem ubrania po otyłym bracie, bo nie zależało mi, żeby komukolwiek się przypodobać, nawet jej. Stałem się samotnikiem, widząc jak ludzie traktowali Leszka, tylko dlatego, że przez zespół Cushinga i późniejszą cukrzycę był sporo większy od rówieśników. Nie lubiłem ludzi, ją kochałem.
Dlaczego więc zdecydowałem się na tak ostateczny krok? Bo wiedziałem, że kiedy odejdę, rząd nie będzie miał już więcej wymówek, żeby zapewnić mamie i mojemu bratu opiekę, jakiej potrzebowali. Im dłużej z tym zwlekałem, tym ich stan się pogarszał. Pracy nie miałem, bo nadal byłem uczniem, a świadczenia i zasiłek nie wystarczały na rehabilitację mamy i leczenie brata. Nie byłem tchórzem, tylko krzyczałem po pomoc.
CZYTASZ
Z Miłości [WYDANA]
RomanceWydana w formie druk na życzenie, E-Book & Audiobook przez EmpikGo Od zarania dziejów filozofowie sprzeczali się czy kobieta jest darem dla mężczyzny, czy też przekleństwem. A co jeśli staje się jego obsesją? Lub co gorsza, staje się obsesją wielu? ...