Marinett:
To był on. Jestem pewna, że swoje auto rozpoznała bym wszędzie. To on jechał do moich rodziców. Ale czego on tam szuka. Mam nadzieję, że oni nie powiedzą mu gdzie mieszkam.
Adrien:
Spojrzałem na osobę stojącą w drzwiach.
-Co ty tutaj robisz?
-Dzień dobry, przyjechałem, aby spytać, gdzie mogę znaleźć Marinett.
-Tu jej nie ma i z tego co wiem to ona nie chce ciebie widzieć.
-Proszę Pana na prawdę zależy mi na niej chcę wiedzieć co się z nią dzieje.
-Jestem jej ojcem i dlatego nie powiem ci gdzie ona mieszka, pozatym jakbyś nie widział minęła cię, gdy jechałeś tutaj.
-To była ona?- dotarło do mnie, że przecież Mari ma wiele samochodów.
-Tak, nie mogę ci powiedzieć gdzie mieszka nie chcę jej zawieść.
- Rozumiem, bardzo mi na niej zależy i chciałbym z nią porozmawiać...
-Zadzwoń do niej.
-Dzwoniłem już wiele razy myślę, że zablokowała mój numer.
-Widzę, że ci na niej zależy, ale.......- mama Marinett podeszła do drzwi.
-Co ty tu robisz?!
-Przyjechałem dowiedzieć się gdzie mieszka Marinett.- Powiedziałem stanowczo, nie zamierzałem odjechać z tąd bez tej wiadomości.
-Tu tej informacji nie dostaniesz. Nie zasługujesz na moją córkę i nigdy nie pozwolę, abyś w jaki kolwiek sposób miał z nią kontakt! Wynoś się z tąd zanim zadzwonię na policję!- wiedziałem, że ta kobieta jest podła, ale nie sądziłem, że aż tak.
- Jaka z Pani matka, skoro nawet nie było Pani w życiu Marinett, a policja nic mi nie zrobi. Dla Pani wiadomości to zamierzam dowiedzieć się, gdzie przebywa moja przyszła żona i matka moich dzieci!- wkurwiłem się, wszystko co powiedziałem było prawdą. Już wcześniej planowałem, że kiedyś oświadczę się ten pięknej kobiecie, a jeśli w przeszłości urodziło by się nam dziecko, było by idealnie.
-PO MOIM TRUPIE, BĘDZIESZ OJCEM MOICH WNUCZĄT!- z tej strony nie znałem tej baby.
-Jeszcze Pani zobaczy, że będziemy rodziną.
-WYNOCHA Z MOJEGO DOMU!
-Aktualnie stoję poza nim.- uwielbiam wkurwiać ludzi, a ona była już i tak wnerwiona.
-WYSNOŚ SIĘ!
-Dobra, już mnie nie ma.- wsiadłem do swojego auta i z piskiem opon odjechałem z tego miejsca. Znajdę Marinett i zamierzam dotąd prosić ją o wybaczenie, aż je dostanę.
Stwierdziłem, że pojadę do gangu i zobaczę jak idą poszukiwania telefonu Marinett i jej lokalizacji.
Marinett:
Weszłam do domu i rzuciłam na blat kluczyki od auta.
-Co się stało?- wzdrygnęłam się
-Możesz do cholery nie straszyć.
-A co ty mnie Liama się boisz?
-Nie, ale zawału można przez ciebie dostać.- wypuściłam powietrze.
-Dlaczego, tak wzdychasz?
-Męczoncy obiad.- usiadłam na kanapie obok niego.- Muszę zmienić tą sukienkę na coś wygoniejszego.
-Mari....
-No?
-Co to jest?- pokazał na moją szyję.
-To......
-Miałaś być u rodziców, ale przecież ty musisz być mądrzejsza! CHCESZ WRACAĆ DO TEGO CO BYŁO! BĘDZIESZ TERAZ JEŹDZIŁA DO KOCHANKÓW! NIE BĄDŹ ŻAŁOSNA! Stać cię na normalne poukładane życie, ale ty musisz znowu wpiepszać się w gówno! Niczego cię to nie nauczyło?! Sprawa z Adrienem nie dała ci do myślenia?!
Szybki numerek, czy może kilka serii?! Nie wierzę, że mogłaś....-przerwałam mu
-ZAMKNIJ SIĘ! Nic takiego się nie wydarzyło, to jest w ogóle inna sprawa! Z nikim nie spałam, to Nathaniel mi to zrobił. Chłopak ma problem z matką i chciałam mu pomóc. Będę udawała jego dziewczynę na spotkaniach rodzinnych. To wszystko zrobił mi malinkę, aby wyglądało jakbym z nim się przespała. Nic między nami nie zaszło.
-Nie wierzę ci, ta wymówka się nie klei.
-Dobrze zadzwoń do niego proszę.- podałam mu wizytówkę. Wpisał numer na telefonie. Dało się usłyszeć dzwięk sygnału.
-Halo?!
-Z kim mam przyjemność?-zapytał Liam.
-Nathaniel Kurtzberg, przy telefonie, a kto dzwoni? -Liam przez chwilę się zastanawiał
-Chłopak Panny Marinett Dupain-Chang.- zatkało mnie, przywaliłam mu w kark. Spojrzałam na niego morderczym wzrokiem.
- A Marinett nie wspominała nic o tym, że ma chłopaka, jeśli chodzi, o naszą znajomość, jest tylko koleżeńska, Marinett pomaga mi w sprawie z moją matką.
-Rozumiem nie mam nic przeciwko, mam nadzieję, że jesteś uczciwą osobą, bo jak nie to sobie porozmawiamy.- Odetchnęłam, ale z drugiej strony wiem, że jeśli Liam mówi o czymś to tak jest. Mówiąc, że sobie porozmawiają nie chodziło mu o jaką kolwiek konwesację, ale to chyba wiadomo. Boję się, że to się źle skończy dla Nathaniela. To dobry chłopak i chciała bym na prawdę mu pomóc.
-Zapewniam, że nic złego nie spotka Marinett.- powiedział z pewnością Nathaniel
-Mam taką nadzieję, do widzenia.- rozłączył się.- Ten chłopak nie wydaje się być jakimś seryjnym mordercą więc możesz się z nim spotykać.
-Dziękuję, tato- spojrzałam na niego z wymalowaną na twarzy pogardą- wiesz, że to ja z naszej dwójki jestem mordercą i jak on mi cokolwiek zrobi w co wątpi, bo jestem dużą dziewczynką, to wiem, że ty go jeszcze szybciej zabijesz niż zdąży odejść odemnie na 100 metrów.
-No jasne, że nie, bo ja nawet nie dopuszczę, aby taka sytuacja miała miejsce.
-No tak będziesz sprawdzał wszystkich ludzi kręcących się w okół mnie?- zrobiłam pytającą minę.
-Tak, a co ty myślałaś, jesteś dla mnie bardzo ważną osobą...-nie dałam mu dokończyć.
-Mam nadzieję, że nie w tym sęsie ważną?- zapytałam. Widziałam to zaskoczenie na jego twarzy. Zaczął się śmiać.- No co wolę się upewnić, przed chwilą powiedziałeś, że jesteś moim chłopakiem... Możesz się przestać śmiać!
-Haha, ale.. hahah jak.... haha, weź jak ja bym mógł do ciebie coś czuć, jesteś dla mnie jak siostra, a nie dziewczyna. Zresztą jakbym chciał od ciebie, czegoś więcej to już dawno leżała byś zemną w łóżku.- puścił do mnie oczko, a ja przekręciłam oczy.
-Weź się nie wywyższaj, nie jesteś królem świata, że każda na ciebie leci, szczególnie jeśli chodzi o mnie.
-Wiesz jakby nie patrzeć jesteśmy znani na całym świecie....
-Ale na podium nie jesteś pod kątem rozpoznawalności, to ja jestem na samej górze- powiedziałam to z dumą i pewnością siebie.
-Myszko, a ty wiesz, że jest jeszcze coś takiego jak osoba znana wszędzie?
-Nie, a kto niby nią jest ?
-No właśnie ja.- No to mnie zgasił.
-Wiesz co nie było tematu. Wiesz co może jednak nie będę robiła tego spotkania jutro.
-Dlaczego, to w takim razie kiedy?
-Może dzisiaj? Jest jeszcze dużo czasu do końca dnia. Chłopaki się zgodzą na pewno, Patrick po moim błaganiu z pewnością się zgodzi. Może zadzwonię jeszcze do Nathaniela, aby wpadł.
-Mari, ja jestem za i wszystko jest okej, nawet mogę jechać do sklepu, ale nie boisz się?
-Czego?- ździwiłam, się niczego się nie obawiałam.
-Jego, nie boisz się, że cię znajdzie? Nie boisz się jak zareagujesz?
-Liam, Adrien to zamknięta sprawa, to że był u moich rodziców to nic nie zmienia. Nie znajdzie mnie. Chcę czerpać z życia to co najlepsze, bez niego...-bo mało czasu mi zostało.
-Rozumiem, to co mam jechać do sklepu?
-Tak, tato jedź do sklepu.- zaśmiałam się on zrobił to samo. Tak jest najlepiej, jak się śmiejemy, jak widzę na jego ustach uśmiech. Boję się, że za jakiś czas zabranie go w jego życiu. Tego pięknego banana na twarzy....///////
Hej, tak to znowu ja i kolejny rozdział. Wydaję mi się, że czeka nas niezły wieczór. Zmieniłam troszczekę fabułę.
Mam nowy plan i szczerze to podoba mi się. Ta niedziela (w sęsie w ff) zmieni dużo szczególnie w relacji między Adrienem i Mari. Ujawnią się fakty, które miały zostać na zawsze pomiędzy dwiema osobami. Czy będą one prawdą? Nie mam pojęcia.
Życzę miłego wieczoru/dnia
Pozdrawiam♥️💜💙
CZYTASZ
Dwie połówki, dają jedną całość~Miraculum~
FanfictionHistoria o nastolatce Marinett Dupain-Cheng, która przyjeżdża do Paryża. Nie była to jej decyzja, a jej rodziców. Co stanie się jak zbuntowana i pewna siebie nastoletnia dziewczyna zacznie uczęszczać do nowej szkoły, a może nie będzie taka zła? Dzie...