Królestwo Hunar — Dolina za Skalistą Przełęczą
Popołudnie było nawet ciepłe jak na późną jesień. Zięby ćwierkały w gałęziach sosny opodal, a rzeka szumiała z oddali, gdy Jax stanął najpierw u wrót, a potem u drzwi kuchennych swego rodzinnego domu, w którym się wychował. Wyrzeźbione z ciężkiego hebanu połyskiwały w jesiennym słońcu niczym czarny diament osadzony w niszy kamiennego muru, a mały, okrągły witrażyk na samym środku połyskiwał niczym lustro wody w głębokiej studni. Przywiodły go w to miejsce słowa siostry, choć gdy wychodził stąd niecały rok temu, poprzysiągł w duchu, że więcej jego noga tu nie postanie, ale złość na ojca zelżała, emocje wykipiały i przestały się gotować. Znów był sobą. Tęsknił za matką. Nie widział jej od tamtego czasu.
Uniósł dłoń zwiniętą w pięść i zapukał. Po chwili ciężkie drzwi otworzyły się ze zgrzytem, a w nich stanął rudy mężczyzna w lnianej koszuli i skórzanej haftowanej kamizelce. Knox. Jeden z parobków ojca.
— Panicz Jax? — ucieszył się na jego widok. — Dlaczego panicz puka?
Jax uśmiechnął się nieznacznie w odpowiedzi, a Knox odsunął się czym prędzej od drzwi i wpuścił go do środka.
— Nie nazywaj mnie w ten sposób — nakazał Jax i uścisnął parobka.
Kuchnię wypełniał zapach dobrego jedzenia. Charlotta, kucharka, którą Jax uwielbiał tak samo, jak jedzenie, które gotowała, uwijała się z czymś przy wielkim dębowym stole. Stanęła nieruchomo, gdy go zobaczyła i wlepiła w niego swoje niebieskie jak niebo oczy. Ciemne włosy zaplecione w warkocz, a potem naokoło głowy, jak zwykle miała uczesane starannie, a ubrana była w jasnoniebieską jak jej oczy suknię i biały fartuch.
— Panicz Jax! — krzyknęła i szybko wytarła ręce w płócienną, czystą jak łza ścierkę.
Podeszła do niego i wtuliła go w swoje puszyste ciało, jakby wciąż był dzieckiem.
— Charlotte, proszę, nie nazywaj mnie w ten sposób — poprosił ją i również ją przytulił. — Co gotujesz? Dostanę trochę? — zażartował.
— Ty łobuzie! Gdzie się podziewałeś? — niemalże płakała Charlotte. — Tęskniliśmy za tobą.
— Ja za wami też Charlotte — wyznał Jax.
Dobrze było znów być w domu i z całą pewnością nie chodziło mu o budynek, a o ludzi. Tych ciepłych i serdecznych. Tu gdzie wszystko lśniło czystością, bo Charlotte nie umknął nawet jeden pyłek kurzu, a drwa stały na baczność przy kuchennym piecu, porąbane w równe szczapy przez Knoxa. O reszcie domu nie myślał. To tu w tej kuchni się wychował. Pod stołem razem z Marie skryci niczym liski w norze, podjadali smakołyki, które podsuwała im Charlotte.
Wszyscy w kuchni usłyszeli nagle głos matki Jaxa dochodzący ich zza drzwi od strony domu.
— Charlotte moja droga, przechodziłam obok i usłyszałam poruszenie... — urwała na widok syna, stając w progu nieruchomo.
CZYTASZ
Królewskie pragnienia
Ficção GeralMłody król, poprzysięgając zemstę za śmierć ojca, zostaje naznaczony przez niebiosa klątwą. Na polu bityw razi go piorun i od tej chwili nosi na ciele nieestetyczne znamię, ale też odczuwa pociąg do tej samej płci. W myśl niebios, ma się on do końca...