Lo scarafaggio

51 5 7
                                    


Znacie to uczucie, kiedy idąc po mieście ze słuchawkami w uszach czujecie pewność siebie podobną do tej odczuwanej przez główną bohaterkę reklamy Always? Jeśli tak, to macie wyobrażenie mojej osoby w drodze do klubu. Gianluca i Marlena sprawili się FENOMENALNIE. Ciemna farba, grzywka oraz idealne wycieniowanie zrobiły swoje. Make up i nowy outfit dodatkowo podkreślały moją wewnętrzną i zewnętrzną przemianę. Ostatnie kilka godziny obudziło moją tygrysicę. 

W oddali zauważyłam migający neon z gigantycznym tęczowym karaluchem...KARALUCHEM?! Nigdy nie pojmę włoskiego poczucia humoru. La cucaracha to tutaj. Przed  wejściem stało kilku biernych i czynnych palaczy. Prześlizgnęłam się między nimi i stanęłam oko w oko z bramkarzem- przystojnym blondynem w średnim wieku. Jego ciemne oczy uważnie zlustrowały mnie od góry do dołu. 

- Buona Sera.... Si, io sono una amica di Victoria.... , lei suona in Måneskin, io sono...

- Sweetheart, nie musisz się wysilać, ze mnie jest taki Włoch jak z ciebie Włoszka. - odparł nienaganną angielszczyzną z lekko kanadyjskim akcentem, w jego oczach tańczyły iskierki rozbawienia.

- A byłam pewna, że nikt się nie połapie!- odparłam z przerysowanym dramatyzmem, co bramkarz skwitował cichym śmiechem-  To tu gra dziś Måneskin? Ile płacę za wejściówkę?

- Z twoim talentem do języków,  zapytaj po francusku, a wchodzisz za darmo.- mężczyznę ta sytuacja ewidentnie bawiła. 

W tym momencie uniwersum postanowiło ze mnie zakpić. Palaczom skończyły się tematy do rozmowy, a moja ostania szara komórka odeszła na zasłużony urlop. Usłyszałam jak z moich ust pada jedyne znane mi zdanie w języku żabojadów:

-Voulez vous coucher avec moi? 

Wszystkie oczy padły na moją personę. Dramatyczną ciszę przerwał głęboki, nieco rubaszny śmiech bramkarza, do którego po chwili przyłączyli się pozostali. Jak na złość otaczali mnie frankofile. 

- Słonko, autentycznie zrobiłaś mój dzień, wejście za darmo miałaś zapewnione od zespołu, ale jak skończę zmianę to masz ode mnie szota! Choć nie wiem co na takie oferty powiedzieliby twoi rodzice.- mrugnął do mnie zawadiacko.

Przeszłam obok niego, a na odchodne rzuciłam:

- Ależ, srebrne wilki zawsze były w moim typie.- po czym wtopiłam się w tłum nie czekając na jego odpowiedź. 

Tłum to było odpowiednie odkreślenie, gdyż po wejściu do tego pachnącego piwnicą klubu, zderzyłam się ze ścianą ludzi. Podejrzewam, że to  kusząca promocja na wódkę sour, była powodem który ściągnął ich  ze wszystkich ciemnych i poplątanych zakątków Rzymu, ale jeżeli choć kilkoro z nich polajkuje fanpage Måneskin lub zapisze choć jedną piosenkę... To już było coś! Mając zerowe szanse na przedarcie się do pierwszego rzędu, udałam się w stronę baru. Kilkoro techników wdrapało się właśnie na scenę, żeby ją przygotować. W tym momencie wszystkie głowy obróciły się w ich stronę z nieskrywanym oczekiwaniem. Wykorzystałam ten moment i zwróciłam się do barmana. 

-Cześć, czy mogę...-zaczęłam, lecz nie dane mi było dokończyć.

-Na litość wszystkiego co żyje, jeśli masz zamiar powiedzieć "wódka sour" to lepiej nic nie mów! Ileż można robić to samo, co za brak polotu! Lata szkoły barmańskiej, żeby robić na zmianę mojito, aperol i cholerne wódka sour? Mamusia miała rację, trzeba było zostać na studiach i zostać lekarzem.-lamentował barman. Ewidentnie był to ten moment wieczoru, gdzie zebrało mu się na wyznana i nie miałam serca mu przerwać wywodu (zwłaszcza, że była dopiero dwudziesta pierwsza).

-Ah... to w takim razie zrób mi coś o c nikt nigdy nie prosi. Cokolwiek pierwsze ci wpadnie do głowy!- odparłam pocieszającym tonem. Twarz barmana rozjaśnił szczery uśmiech. Z ochotą i entuzjazmem zabrał się do pracy. Plasterki pomarańczy, shaker, rozmaite butelki i krystalicznie czysty lód zdawały się latać w powietrzu i zanim się obejrzałam miałam jakiś niezidentyfikowany drink przed sobą.

- Daj znać co o nim sądzisz,  to mój autorski projekt, idealna harmonia smaków! 

Czując na sobie jego ponaglające spojrzenie wzięłam łyk napoju, który mimo swej wątpliwej urody okazał się nad wyraz smaczny.

- Całkiem niezłe, ale musisz popracować nad estetyką.- odparłam z nieskrywaną szczerością.

- Ej, to nie było miłe!- odparł z lekkim wyrzutem, choć wydać było, że nie wziął tego ad persona.- a co tu w ogóle robisz? Nie sądzę, żebyś wpadła tu tylko po to by krytykować moje arcydzieła.

- Ale szczere- powiedziałam ze śmiechem- Cóż powinnam być tam- machnęłam ręką w  kierunku sceny- ale Vicky będzie musiała przeboleć moją nieobecność, nie ma szans, żebym się tam dostała.

- Czekaj! To ty jesteś tą przyjaciółką Vic?! W takim razie to sprawa wyższej wagi. Ryan! Ryan! Jesteś tu niezbędny. 

Znajoma twarz przystojnego bramkarza wyrosła przed nami jak spod ziemi.

- Chłopie, ta tu obecna dama w opałach potrzebuje twojej eskorty.

-Ta dama najwyraźniej nie może się dziś obyć bez mojej pomocy. Chętnie Pani będę asystować. Dokąd Panią zaprowadzić?-rzekł z półuśmiechem.

Barman wziął Ryana, na bok i powiedział mu na ucho, na tyle głośno, żeby mężczyzna usłyszał i na tyle cicho, żeby mieć pewność, że dotrze to tylko do niego:

-Miej na nią oko. Coś mi mówi, że to nie będzie ostatni raz jak ją tu widzimy.

Doszło do mnie tylko to ostatnie zdanie, lecz nie miałam zamiaru dać im tego poznać po mojej twarzy. Ciekawe dokąd ten wieczór zmierza...


//////

Jeżeli ktokolwiek tu jeszcze jest to podziwiam całym sercem, ja nie miałabym tyle cierpliwości. 


I'm not like other ragazzeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz