Prolog

21 2 2
                                    

Rok 199X

Godzina 3:00

Bezszelestna noc. Wiatru nie słychać i nie widać żadnych zwierząt. Jest jeszcze ciemno, chodź wydaje się, jakby niedługo miało zawitać słońce. Leśne istoty słodko śpią. A drzewa, również wydają się tworzyć senną atmosferę. Jednak ich spoczynek, jest bliski końca. Z głębi lasu, roznosi się niebezpieczny odgłos, który przerwie cudną drzemkę. Słychać go coraz głośniej. Staje się donośny i wartki. A blask światła zaczyna razić korony drzew, i po chwili zbliża się do runa leśnego. Byłoby dobrze, jakby dzika harmonia lasu, nie została naruszona. Jednak zza zakrętu, wyłania się autobus. Słychać przeraźliwy pisk. I nie pochodzi on z zużytych hamulców. To opony. Delikatnie wyślizgujące się z pożądanego stanu przyczepności. Kierowca jest zdecydowany. Gna przed siebie tak szybko, że mógłby zostać odebrany jako zjawa. Droga jest dziurawa, a wyciągnięcie takiej absurdalnej prędkości, jest postrzegane za niemożliwe. W desce rozdzielczej, można dostrzec dziurę z kubkiem. Znajduje się w niej świeża kawa, delikatnie parująca. Gorące powietrze, rozgrzane przez poprzednich pasażerów, potrafi usypiać. Dlatego Kierowca się nie oszczędza i dmucha na siebie nie dużym zakurzonym wentylatorem. Jego szum i tak zamiera w licznych odgłosach drgających foteli czy innego wyposażenia, którego obecność jest postrzegana za wymaganą. Mimo stanu nawierzchni, drgań i zabójczej prędkości. Kawa się nie wylewa. Ciężko jest uwierzyć w taki scenariusz. Jednak dziadek leżący na ostatnich 5 siedzeniach nie boi się spać. Wibracje silnika, ciepłe powietrze i spore dziury nie są problemem. One pomagają. Tworzą senną aurę przed którą właśnie broni się zmęczony kierowca. Nie można jednak zasnąć. Długa prosta się kończy, a za nią czeka kilka ostrych zakrętów, które trzeba pokonać. Nie jest to jednak żaden problem. Kierowca ostrożnie naciska hamulec, redukuje o dwa biegi i skręca dwoma płynnymi obrotami. Raz w prawo, i raz w lewo. Zazwyczaj ludzie chcą by ich pojazd trzymał się drogi. Zamiar kierowcy w tym momencie był jednak inny. Korzystając z manewru wcisnął gaz w podłogę. Obroty silnika odrobinę wzrosły i nie chciały spaść. Rozlega się ten donośny pisk, który udało się usłyszeć na poprzednim zakręcie. To ten pisk który budzi zwierzęta i nie daje drzewom spać. To ten pisk opon, ponownie tracących przyczepność. Plan się powiódł. Autobus idealnie zmieścił się w szerokość drogi, a tył wydawał się uderzyć w drzewa. Jednak tak nie zrobił. Zakręt został pokonany z prędkością tak dużą, że odzyskanie jej w tak wolnym pojeździe byłoby bardzo ciężkie. Dziadek jednak tylko chrapnął. A kawa wydzieliła nieco więcej pary, ponieważ tylko się zamieszała. Z naprzeciwka widać nadjeżdżający samochód, którym jest ciemno wiśniowy Polonez Caro. Za kierownicą siedzi czterdziestoletni właściciel zajezdni autobusowej. Prowadzi jedną ręką i goli się tanią żyletką drugą ręką. Z radia rozbrzmiewa disco polo. Kierowca dostrzega wtedy pędzący z naprzeciwka autobus. Mruga mu światłami na powitanie, jednak nie dostaje on żadnej odpowiedzi, a bus mija go z przerażającą prędkością. Na to mruknął ze śmiechem: „Nic się nie zmienił.".

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Jan 11, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Autobusem DOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz