Son YeJin
Pani Migillicutty otuliła się ciaśniej swoim długim swetrem, aby osłonić się przed chłodem, gdy otwierała mi drzwi.
-Nie miałam ochoty nakładać stanika tylko po to, aby dać TaeHyung'owi czosnku, a nie chciałam biedaka zszokować widokiem moich ogrzewaczy talii.
Roześmiałam się.
-A więc dlatego pani chciała, żebym to ja przyszła?
-No dobrze, może nie tylko dlatego.- Gestem zachęciła mnie do wejścia do środka. -Nie chcę cię zatrzymywać zbyt długo, wiem, że ceni sobie czas z tobą, ale muszę ci coś szybko powiedzieć, YeJinnie.
-Dobrze...- powiedziałam, wchodząc do środka.
-To, że się wydaje silny na zewnątrz, nie oznacza, że jego serce jest niezniszczalne.
Nie spodziewałam się, że od razu poruszy taki temat.
-Tak, wiem.- odpowiedziałam
-Nie wiem nic o człowieku, z którym jesteś, ale ten facet, który mieszka w domu obok... On sądzi, że jesteś tą jedyną.
-Tak powiedział?
-Wiele można wywnioskować z tego, co człowiek mówi, gdy się napije i straci czujność. Naprawdę można wtedy zajrzeć na dno jego duszy. On mówi tylko o tobie. I jestem pewna, że biorąc ostatni oddech w życiu, też myślałby o tobie. Zrób z tą informacją, co uważasz, ja powiedziałam swoje.
Nie wiedziałam, co powiedzieć.
-Dziękuję, że mi to pani powiedziała.
Wskazała na fotografię roześmianego mężczyzny na oko po siedemdziesiątce.
-Widzisz tego przystojniaka? Przez pięćdziesiąt jeden lat nazywał mnie tą jedyną. I dzięki Bogu nie muszę niczego żałować, bo gdy umierał, nie musiał się zastanawiać, czy osoba, której oddał swoje serce, też go kocha.
-Przykro mi z powodu pani straty.
-Nie musi ci być przykro. Niczego nie żałuję. O to chodzi, aby nie musieć żyć z żalem. Jeśli naprawdę kochasz człowieka, z którym jesteś, pozwól TaeHyung'owi odejść. W końcu znajdzie kogoś innego. Bóg mi świadkiem, że kobiety będą stały w kolejce, czekając na ten dzień. Ale widzisz... teraz on nie może ruszyć naprzód, dopóki nie będzie pewien, że z tobą nie ma żadnych szans. Czy o tym wiesz, czy nie, zawsze nosisz serce tego człowieka ze sobą. W pewnym momencie będziesz albo musiała mu je zwrócić i go uwolnić... albo oddać mu swoje. Jeśli to jego pragniesz, nie pozwól, aby lęk stanął na drodze do czegoś dobrego.
Jej słowa mocno mnie uderzyły.
-Dobrze, pani M. Rozumiem, co pani mówi.
-Miłego wieczoru YeJinnie. Rozumiem, dlaczego on uważa, że jesteś urocza.
Nie mogłam się powstrzymać od uśmiechu, gdy wracałam do domu TaeHyung'a.
Czekał na mnie w drzwiach i musiał zauważyć moją minę.
-Kurwa, co ona ci powiedziała?
-Nic takiego, po prostu pogawędziłyśmy.
-Jasne. Znając ją, to oznacza przesłuchanie.
Pomachałam główką czosnku.
-Mam tu magiczny składnik.
-Niezła zmiana tematu. Serio, czy powiedziała ci coś, co cię wystraszyło?
Postanowiłam zachować jej rady dla siebie i potrząsnęłam głową.
-Nie, nic takiego. Chodź, spaghetti samo się nie zrobi. TaeHyung już zagotował wodę. Zaczęłam siekać świeżą bazylię.
CZYTASZ
Daddy Cool II Kim TaeHyung II (+18) [ZAKOŃCZONE]
FanfictionJeśli istnieje coś, czego absolutnie nie powinna robić nauczycielka najmłodszych klas elitarnej katolickiej szkoły, to z pewnością jest to nawiązywanie intymnych relacji z ojcem swojego ucznia. Nawet jeśli jest najbardziej seksownym i pociągającym m...