*Oczami Elizabeth*
Wstając dzisiaj wyjątkowo wcześnie wcale nie czułam się zmęczona, wręcz przeciwnie. Miałam zadziwiająco dużo energii, jak na to, ile ostatnio czasu udaje mi się przespać. Spojrzałam na zegarek i skoro miałam ogrom wolnego czasu, to postanowiłam przeczytać kolejny rysopis i spróbować napisać do niego streszczenie. Dostałam już wykaz prac, które zostały mi przydzielone oraz instrukcje co mam dokładnie zrobić. Na myśl o nowej pracy uśmiech sam pojawiał się na moich ustach. Moim zadaniem będzie czytanie prac przesłanych do wydawnictwa, pisanie krótkiego streszczenia, wraz z moją opinią, a następnie wysłanie tego dalej. To ja miałam jako pierwsza styczność z daną pracą i to ode mnie zależało czy książka przejdzie do kolejnego etapu wydawniczego.
Wczytałam się w lekturę, która już po kilku rozdziałach pochłonęła mnie do reszty. Dawno nie czułam takiej ekscytacji i zaciekawienia co będzie działo się w następnym rozdziale, jak przy tej książce. Historia opowiadała o Nicole i Liamie, którzy zostali rozdzieleni przez pewne wydarzenia i spotkali się ponownie po latach. Ta chemia między nimi była wręcz namacalna. Oboje mieli do siebie żal, oboje tęsknili, chociaż nie chcieli się do tego przyznać i każde z nich czuło coś więcej do tego drugiego, również zatajając ten fakt. Zadziwiające, że mimo upływu lat, oni wciąż rozumieli się bez słów, a między nimi wyczuwalne było napięcie. Czy ze mną i Jacobem będzie tak samo? Czy kiedy się spotkamy za kilka lat, to czy nadal będę czuła to co czuję w tej chwili? Gdyby tylko nasza historia też miała szczęśliwe zakończenie.
Nawet się nie zorientowałam, kiedy dochodziło południe. Zostało mi tylko kilka rozdziałów, więc zrobiłam sobie herbatę i kanapki i dokończyłam opowieść przy śniadaniu. O 15:00 miałam gotowe streszczenie i ocenę, więc pierwszą książką, którą przekażę do kolejnego działu w wydawnictwo, będzie właśnie ta opowieść.
Pod wieczór zaczęłam szykować się do wyjścia. Godzina rozpoczęcia bankietu zbliżała się coraz bardziej, a ja straciłam rachubę czasu. Wzięłam szybki prysznic, zrobiłam delikatny makijaż i założyłam najlepszą sukienkę, jaką posiadam, tak jak radziła mi Caroline. Uśmiechnęłam się do swojego odbicia w lustrze, wyglądałam naprawdę dobrze. Na pewno lepiej niż przez ostatnie dni.
*Oczami Jacob'a*
Miesiąc bez Beth był cholernie ciężki, nie sądziłem, że każda godzina i minuta będą ciągnąć się w nieskończoność. Wszystko mi o niej przypomina, naprawdę wszystko. Głupia reklama w telewizji, piosenka w radio, którą słuchaliśmy razem, jej ulubione ciastka. Wciąż łapię się na tym, że szukam ją wzrokiem, ilekroć ktoś wspomni jej imię. Budzę się w nocy i dotykam pościeli, jakby nagle miała się magicznie pojawić obok, ale jej część jest zimna. Mam wrażenie, że zaczynam wariować, nawet czuję jej zapach, a jej tu, kurwa, nie ma.
Z rozmyślań wyrywa mnie telefon, w pierwszym odruchu mój palec kieruje się do czerwonej słuchawki, ale widząc numer szefa, odbieram natychmiast.
Pracę w hotelu miałem ugadaną już przed wakacjami, kumpel mojego ojca załatwił mi dobre warunki, jak na dzisiejsze realia. Zrezygnowałem z wcześniejszej posady i teraz pracuję jako menager w pięciogwiazdowym hotelu, z równie renomowaną restauracją. Zabawne, co znajomości mogą załatwić na tym świecie. Gdyby tylko mogły naprawić mój związek z Beth, byłbym najszczęśliwszym człowiekiem na świecie.
-Halo? - odzywam się od razu po odebraniu telefonu.
-Jacob, słuchaj, jest pilna sprawa, jeden z kelnerów się rozchorował i jesteś ostatnią i jedyną osobą, która można uratować nam dupę - szef wzdycha, a ja już wiem, że nie będę miał nic do gadania.
-A mam wyjście? - śmieję się.
-W sumie to nie, dzięki, odwdzięczę się przy następnej okazji.
-O której mam być? - pytam.
-Przyjdź na osiemnastą, o dwudziestej mamy ważne wydarzenie i wszystko musi być dopięte na ostatni guzik.
-Jasne, będę, do zobaczenia - mówię i rozłączam się.
*Oczami Elizabeth*
Ostatni raz wygładzam sukienkę i poprawiam rozcięcie, które sięga aż do połowy uda. Nie mam pojęcia dlaczego się denerwuję, ale nie mogę zapanować nad niepokojem, który kiełkuje gdzieś tam w środku mnie.
Dzwonek do drzwi skutecznie mnie otrząsa i teraz już nie ma odwrotu. Otwieram i moim oczom ukazuje się William. Jest nienagannie ubrany, z resztą to jego wydarzenie, musi wyglądać profesjonalnie. W tym momencie dziękuję w duchu swojej przyjaciółce, że namówiła mnie na tę kieckę, przynajmniej wyglądam wystarczająco elegancko, aby dorównać Williamowi.
-Wyglądasz... wow - chłopak podaje mi różę i mierzy mnie wzrokiem.
-Dziękuję, ty też wyglądasz niczego sobie - puszczam mu oczko i wstawiam kwiat do wazonu.
Jazda mija nam na rozmowie o jego interesach i planach z nimi związanych.
Już na miejscu, ktoś z obsługi zabiera mój płaszcz, a mnie przechodzi dreszcz, kiedy czuję powiew zimnego powietrza na moich nagich plecach. William prowadzi mnie do stolika, a jego dłoń spoczywa w dole moich pleców. Czuję jak delikatnie muska opuszkami moją skórę i muszę przyznać, że to całkiem przyjemne. Uśmiecham się do niego i dołączam do grupy osób, które zapewne pracują razem z chłopakiem.
*Oczami Jacob'a"
Przeklinam po raz setny, kiedy latam od jednego stolika, do drugiego i poprawiam ułożenie sztuców. Zostało naprawdę niewiele czasu do rozpoczęcia bankietu, a jeszcze nie wszystko jest skończone. Chociaż jest jeden plus takiego zamieszania, tym razem nie mam czasu na rozmyślanie o Elizabeth.
Już chwilę po godzinie dwudziestej, przekonałem się jak bardzo byłem w błędzie, sądząc, że przynajmniej jednego wieczoru będę mógł o niej zapomnieć. Teraz zamiast o niej myśleć, będę na nią patrzeć. Ona jest na tym pieprzonym bankiecie i to z pieprzonym Williamem. Kurwa.
*****************
Hej!
Zostawcie coś po sobie, żebym wiedziała, że ktoś to czyta! 🙏
CZYTASZ
Threesome (Trójkąt)
DragosteImpreza. Mężczyzna, który wziął za dużo. Jego kumpel, dający się namówić. Ona - nie świadoma tego, że wzięła udział w trójkącie. Oni - pragnący więcej.