Obudził mnie nie kto inny jak mój pies. Czarna sunia, mały kundelek.
Tola wbiegła na moje łóżko,które pod wpływem jej ciężaru ugięło się i zaczęła lizać mnie po twarzy.
-Toooolu! Złaź ze mnie! Za chwilkę ci dam śniadanie- powiedziałem, po czym obróciłem się na drugi bok.
Sunia nie przestawała czynności, czym doprowadziła moje jasne włosy do istnej masakry.
Niechętnie wywlokłem się z miłego i ciepłego łóżka i poszedłem do kuchni.
Tola już w ząbkach trzymała piękną różowa miseczkę z białymi kosteczkami. Zabrałem od psa naczynie do którego nasypałem sporo karmy i odstawiłem na miejsce.
Ahhh śniadanie najważniejszy posiłek dnia....no nie u mnie. Otworzyłem lodówkę, a tam jak na złość pustki. No tak....wczoraj była niedziela nie handlowa. Dobra trudno. Jest jeszcze em....szynka .....i masło. Najważniejsze jest. Wziołem te jakże ważne towary spożywcze i zacząłem przygotowywać równie skomplikowane danie. No totalnie tak dla Arthura, ale nie dla zafelistego mnie!
Po skończonym posiłku nadszedł czas na posmarowanie blizny, której nabawiłem się przez tego pajaca Gilberta.
Ów prusak z jego przyjaciółmi wpadli na pomysł rzucania kamieniami do mojego okna. Mieli takiego farta, że rozwalili mi dwa okna. Na dodatek, gdy oni sobie rzucali ja stałem obok jednego i tak jak okno się rozleciało na tysiące elementów tak jeden trafił we mnie.
Idioci oczywiście uciekli. No ale blizna po ranie została.Już miałem sięgnąć po tubkę z mazią gdy zobaczyłem że jej nie ma. Jak szybko zniknęła tak szybko się odnalazła
Tola postanowiła się w nocy nią pobawić w łazience i....no nie przypomina już tubki z maścią, a łazienka zamieniła się w istne lodowisko.
-.... dziękuję Tolu-powiedzialem cicho i zabrałem się do szorowania.
Po ogarnięciu w miarę pokoju przyszedł czas na pujście do apteki po maść.
Ubrałem koszule, na nią różowy sweterek od babci i jeansy. Buty zimowe za kostkę, bo przecież nie chce by zmarzły mi kostki. Ubrałem również kurtkę i szalik.
Wzięłem portfel i pożegnałem się z kundelka.
Od razu jak przekroczyłem próg bloku poczułem że zaczął padać śnieg. O boże! Jak ja dawno temu widziałem totalnie zafelisty śnieg! Jest tak super, że generalnie mógłby się nie roztapiać, ale co ja poradzę na matkę naturę?
Z szerokim uśmiechem na twarzy mijałem witryny sklepowe do których zaglądała już świąteczna magia. To czekoladowe mikołaje, to reklamy zabawek czy karpia.
Szybko weszłem z zamkniętymi oczyma do apteki. W środku było tak cieplusio.
-Pani Basiu ma Pani jeszcze tamtą maść na blizny?! Bo totalnie znów Tola nabroiła!
Zamiast życzliwego głosu starszej pani usłyszałem cichy śmiech i krótka odpowiedź
-Przepraszam, ale musiał mnie pan z kimś pomylić- na te słowa otworzyłem oczy.
Zamiast pani Barbary, zobaczyłem bruneta z zielonymi oczami w fartuchu. Musiał być nowy, gdyż go jeszcze tu nie widziałem. Szybko złapał ze mną kontakt wzroku, na co troszkę się wkurzyłem i odwróciłem wzrok.
Sama apteka również była świątecznie ozdobiona. Królowały różno kolorowe lampki i również białe gwiazdy powycinane z papieru, więc zaczęłem się im przyglądać.
-To...jaka ta maść miała być?-spytał delikatnie brunet
Starłem się udawać że go nie słyszę olewać co kolwiek! Niestety,chłopak ciągle się na mnie patrzył co mnie dość irytował i upokarzało przez pomyłkę w jednym.
-Przepraszam...-szepnolem cicho i dość szybko pewnie nawet nie zrozumiał
-Przepraszam ale mógłby Pan powtórzyć?- Bozeeee ten głos! Taki ....delikatny i ładny troszkę słodki, ale nie przesłodzony!
Zerknołem na niego.
-Przepraszam że powiedziałam na Pana Basia. Myślałem że dziś ma zmianę....I nie mów na mnie pan! Jestem na to za młody! Feliks- oznajmiłem mu pewniej.
Popatrzył się na mnie z lekkim zdziwieniem, ale cały czas z uśmiechem na ustach.
-Racja dziś jest jej zmiana, ale się rozchorowała, więc ja zastępuje......Toyls. To jaka ta maść? Nazwa?
No i wpadłem....zawsze pani Basia wszystko pamiętała i wiedziała co mi dać.
-Emmm....
Znów usłyszałem ten cichy śmiech.
-Zapomniałeś? No nie dziwię się....to są trudne nazwy. A na co to było?
-Na blizny- odrzekłem i pokazałem mu dość długa blizne na przed ramieniu.
Skrzywił się lekko i poszedł szybko na zaplecze.
W tym czasie zaczęłem szukać jego wizytówki na blacie. Wrócił idealnie gdy ją znalazłem. Musiałem wyglądać dość komicznie, ponieważ znów usłyszałem ten słodki smiech.
Brunet położył przede mną kilka opakowań z maściami, następnie je rozpakowując. Przychylił się wskazujac na tubki.
-Może taraz sobie przypomnisz?
Podszedłem szybciutko i stanolem na palcach. Wskazałem na niebiesko- biało tubkę z napisem zaczynającym się na T.
-To dała mi Pani Basi.
-No i wszystko jasne- powiedział i zaczął nabijać cenę- Em...mogę się o coś spytać?
Toyls właśnie oddawał mi pudełeczko z maścią i rachunek.
-Tak?
Chłopak się troszkę zarumienił.
-Kto to Tola?
Zaśmiał się głośno. Czy on myślał że to moje dziecko czy dziewczyna?
-To mój piesek. Teraz ja się o coś spytam dobrze?
Pokiwał tylko szybko głowa.
- Masz jutro czas?
- Tak ...em....przed apteka- dokończył szeptem.
Rozejrzałem się. Blokowałem kolejkę. UPS. No ale mnie to już średnio obchodziło. W sumie totalnie mógłbym dla niego blokować cały świat.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Dobra dobra będzie part 2 tego.
Jak teraz po roku na to patrzę to troszkę dziwnie mi to wyszło...Ale myślę że komuś może się kiedyś spodobać.
Uważam osobiście że lietpol to jeden z lepszych shipow od których można zaczać czytać one shoty z hetalii. Na pewno byłby odpowiedni dla 11-latek przez fakt delikatności tego związku.Feliks i Toyls powrócą
Słowa:877
~nwm. Kto
CZYTASZ
~𝔸𝕡𝕥𝕖𝕜𝕒𝕣𝕫~ /Aph\
Short StoryDługo się zastanawiałam nad wstawianiem i pisaniem tego. Pomysł na tą książkę zawdzięczam....mojej Pani od niemieckiego Ship:lietpol Postacie:Axis powers Hetalia Autor: Hidekaz Himaruya Proszę o nie powtarzanie czynów Gilberta i jego kolegów, gdyż...