Ch. 8

322 40 5
                                    

— Kurwa — Zaklął pod nosem Katsuki, opierając ramię o ciepłą ścianę z cegieł i wpatrując się w tańczące w kominku płomienie. Ciepło które czuł na twarzy uświadamiało mu, że stoi za blisko, lecz przez buzujące w nim emocje, miał to po prostu gdzieś. To co usłyszał od, na ten moment zawieszonego kapitana ich drużyny, sprawiło iż dzisiejszy dzień, który swoją drogą był nawet bardziej niż znośny, stracił cały swój urok. Reszta obecnych tu członków drużyny, zapewne przeżywała właśnie coś podobnego. 

Siedzący w fotelu Hawks, wpatrując się pusto w płomienie, miał wrażenie, że blondyn w obecnej chwili mógłby tak naprawdę ukazać emocje wszystkich tu zebranych. Nikt prócz niego nie miał odwagi się na nim wyładować, lub być może przez szacunek do jego osoby, nie chciał go urazić i jednocześnie uświadomić o czymś, czego doskonale sam był świadomy. 

Katsuki wyglądał jakby zaraz miał wybuchnąć, co w zasadzie nie było niczym nowym. Mirko siedząca na kanapie obok dwóch innych dziewczyn, wyglądała dość dziwnie w tak spokojnej pozycji, w ogóle to do niej nie pasowało, lecz chłopak rozumiał, aż za dobrze. 

— Wiem, że was zawiodłem — Westchnął, po czym usłyszał niezadowolone prychnięcie ze strony blondyna. Zignorował to. — Ale nie zamierzam siedzieć z założonymi rękoma. Nic tu po moich przeprosinach. 

Choć chwilę temu, ze schyloną nisko głową, przeprosił całą drużynę, za to, że ich zawiódł. 

— Więc co zrobisz? Od razu cię wywalą, gdy tylko wejdziesz na boisko — Uniósł brew siedzący na oparciu kanapy Kirishima, jedyna osoba, do której Bakugo miał jakikolwiek szacunek. Nawet on, na co dzień radosny i pomocny dzieciak, w obecnej chwili miał wątpliwości, zresztą jak każdy. 

Takami zacisnął usta i wstał z dotychczasowego siedzenia, spoglądając po wszystkich zebranych. 

— Znajdę sprawcę tego zamieszania — Pokiwał lekko głową, nie widząc w tej sytuacji innego rozwiązania. — Nie zostawię tak swojej drużyny. 

Inni wpatrywali się w niego w ciszy, nawet Katsuki uniósł delikatnie brew, choć nic nie powiedział, dopiero Mirko, uśmiechając się i wstając ze swojego miejsca, rozluźniła atmosferę. 

— Skoro Kapitan tak powiedział, to powinniśmy w niego uwierzyć! — Spojrzała po pozostałych. — Tyle razy poprowadził nas do zwycięstwa. Przez jedną wpadkę mamy w niego zwątpić?

Prychnęła, tym samym pokazując niezadowolenie z ich postawy, a także z własnej. Bo mimo iż wierzyła w swego przyjaciela, na moment pozwoliła przejąć negatywnym uczuciom kontrolę. Spojrzała z uśmiechem na blondyna, który odpowiedział jej tym samym, dziękując niemo. Reszta drużyny także zdawała się odzyskać ducha walki, bo już po chwili w salonie zrobiło się głośniej. 

— No dobra — Wtrącił Bakugo, krzyżując ręce na klatce piersiowej. Wyglądało na to, że on także zmienił swe podejście. — Do meczu został niecały miesiąc, jak niby zamierzasz sam to rozwiązać? 

— Nie będzie sam — Zadeklarowała Rumi, lecz ten od razu pokręcił głową. 

— Wy zajmijcie się treningiem, musimy być przygotowani na wszystkie scenariusze, w tym ten, w którym nie ma mnie z wami — Westchnął ciężko, musząc pogodzić się także z takim wyjściem. Mimo to uśmiechnął się w duchu. Jego drużyna w niego wierzyła, tak jak on wierzył w nią. — Gram z wami od kilku lat, znam was i wasze możliwości. Wiem, że bez względu na wszystko sobie poradzicie. A ja, nie będę sam. Wiem kto pomoże mi w śledztwie. 

Ponieważ było już późno, udał się do niego dopiero następnego dnia. Jak na złość nie mieli żadnej wspólnej lekcji, lecz dzięki czujnym oczom innych, odnalazł go w bibliotece. Siedział sam i najwyraźniej zajmował się jakimś wypracowaniem, bo pergamin po którym pisał, był już niemal w całości zużyty. Keigo nigdy nie zdarzyło się napisać czegoś tak długiego. Domyślał się, iż tematem oczywiście są eliksiry, a gdy podszedł bliżej i przyjrzał się poszczególnym słowom, rozwiał wszelkie wątpliwości. 

Dłoń Toyi znieruchomiała nad kartką, gdy zrozumiał, że ktoś usiadł naprzeciw niego. Zaciskając usta, spojrzał wymownie na Gryfona, który uśmiechał się do niego delikatnie. Brunet rozejrzał się po bibliotece, by następnie wrócić wzrokiem do pergaminu. 

— Chyba wzrok mnie nie myli, ale wydaje mi się, że jest wiele wolnych miejsc — Oznajmił spokojnym głosem, zaczynając ponownie pisać.

— Cieszę się, że nikogo nie ma. Dzięki temu będziemy mogli na spokojnie porozmawiać. 

Todoroki prychnął cicho, nie odrywając wzroku od pergaminu. 

— Ta, ładna dziś pogoda — Rzucił ironicznie, lecz Keigo spojrzał w stronę okna. Było pochmurnie. Bardzo pochmurnie. Pokiwał lekko głową, rozumiejąc, że nie ma co się bawić w kotka i myszkę. Oparł się łokciami o stół, spoglądając ponownie na Ślizgona. 

— Pomożesz mi znaleźć sprawcę tego całego bałaganu — Toya miał wrażenie, że się przesłyszał, lecz gdy spojrzał na spokojną twarz blondyna, zdał sobie sprawę, że ten nie żartuje. Prostując się, nie oderwał od niego wzroku. 

— Ja mam ci w czymś pomóc? — Uniósł brew. Już samo sprzątanie w jego towarzystwie, było dla niego wielką katorgą. 

— W sumie to tak, obaj jesteśmy w to zamieszani. Nie chciałbyś oczyścić swojego imienia? — Brunet prychnął rozbawiony, kręcąc lekko głową i przewracając stronę leżącej obok książki. 

— Tylko po to by iść na ten twój durny mecz? Nie, dzięki. Mam ciekawsze zajęcia.

Keigo zacisnął usta, rozumiejąc, że ze Ślizgonami po dobroci jednak się nie da. Sięgnął więc do torby, co zwróciło uwagę siedzącego naprzeciw chłopaka. Gdy jego oczom ukazał się dobrze mu znany notatnik, zacisnął pięść na piórze. Takami uśmiechnął się zwycięsko. 

— To twoje, zgadza się? — Pomachał mu przedmiotem przed twarzą. — Więc jakby nie patrzeć obaj znaleźliśmy się w tamtym miejscu przez ciebie. Hm, co więcej, powinieneś przyjąć ten fakt do zrozumienia i wziąć odpowiedzialność. No dalej, nawet taki drań jak ty powinien mieć sumienie. 

— Znam prostsze rozwiązanie. Co powiesz jeśli odbiorę ci go siłą? — Todoroki uniósł brew. Był jeszcze spokojniejszy niż wcześniej, a jego twarz mówiła sama za siebie, że jeszcze chwila i się na niego rzuci. Jednak Keigo przewidział taką sytuację i zdołał się do niej przygotować. 

— Wiedziałem, że nie będziesz chętny do współpracy, dlatego założyłem zaklęcie, dzięki któremu nikt prócz mnie go nie otworzy.  

— Więc powinienem kontynuować i mieć cię w dupie? — Taką odpowiedź, także udało mu się przewidzieć. 

— Oczywiście, o ile chcesz by ktoś zobaczył zawartość notatnika. Ślizgoni są wyrozumiali? Pokazywałeś to komuś? Masz talent, powinieneś się nim chwalić — Uśmiechnął się Takami. Zaś Toya miał wrażenie, że jeszcze chwila w jego towarzystwie, i ktoś ucierpi. Przyjął jego wcześniejszą pozycję i pochylił się do niego delikatnie. 

— Nie zrobisz tego — Oznajmił z przekonaniem, lecz jego rozmówca ani na chwilę nie zwątpił w swój plan. 

— Och, naprawdę tak uważasz? Myślisz, że nie mógłbym cię ośmieszyć? To byłby widok — Rozmarzył się chłopak, a na ustach Todoroki'ego pojawił się nikły uśmiech. 

— Nie pomyliłeś przypadkiem domów? — Uniósł brew, na co blondyn wzruszył jedynie ramionami, chowając notatnik z powrotem do torby. Następnie przyjął pozycję bruneta i oparł policzek o dłoń. Zadowolony z siebie, nie przestawał się w niego wpatrywać. 

— To jak będzie, Ślizgonku?

✏︎ 𝚑𝚘𝚐𝚠𝚊𝚛𝚝 || 𝚑𝚘𝚝𝚠𝚒𝚗𝚐𝚜 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz