Rozdział 26

707 45 2
                                    

- Gdzie Elizabeth? - zapytał Luke kiedy wsiadaliśmy do auta. Nie wiedziałam, co się teraz z nią dzieje.

- Jak po ciebie biegłam dałam ją dla pielęgniarki. - odpowiedziałam mu. Zacisnął dłonie w pięści. Musiał się zdenerwować, bo nigdy tak przy mnie nie reagował. W ogóle od czasu wybuchu szpitala stał się strasznie nerwowy. Usiadł na tyle samochodu, oparł łokcie o kolana i zmierzwił włosy. - Luke, co się dzieje?

- Nic.

- Luke, wiem, że coś się dzieje. Wiem, że coś stało się z Liz. Wiem, że ten wybuch nie był przypadkowy. Tylko do cholery jasnej nie wiem, co się dzieje. Kto chce naszej śmierci? Kto na nas poluje? Kto ma Liz? - wykrzyczałam mu w twarz. Nie mogłam tego znieść. To było za dużo jak dla mnie. Martwiłam się o naszą córkę. Luke też się martwił i nie mógł pogodzić się z tym, że jej tu nie ma. Mogliśm ją stracić pół roku temu. A straciliśmy ją dopiero teraz...

- Is, wyjaśnię ci wszystko... Ale nie teraz. Elizabeth jest w wielkim niebezpieczeństwie. Musimy ją znaleźć. I to jak najszybciej. Ashton poszukuje miejsca jej teraźniejszego pobytu. - wstał i podszedł do mnie - Poradzimy sobie z tym. - chwycił mój podbródek tak, że musiałam na niego spojrzeć. - Prawda?

- Prawda... - po tym jednym słowie rozpłakałąm się. Luke mocno mnie przytulił, a ja odwzajemniłam gest. A co, jeśli nam się nie uda? Co jeśli nie zdążymy? Co jeśli coś się stanie naszej córeczce? 

Moje rozmyślenia przerwał dzonek telefonu Luka. nie wypuszczając mnie z ramion odebrał go. Po głosie dochodzącym ze słuchawki domyśliłam się, że dzwoni Calum. 

- Są w starym klubie na przedmieściach... - dalej nie słuchałam. wsiadłam do samochodu, a w moje ślady poszli też Luke i Mikey. W samochodzie znalazłam jakieś rzeczy na przebranie, chyba specjalnie przygotowana dla mnie. w sumie to nie zauważyłam, że blondyn był już przebrany, ale cóż... nie miałam czasu się przyglądać. Rozebrałam się do bielizny i ubrałam świerze ubrania nie zwarzając na chłopaków, którzy nawet na mnie nie spojrzeli. Na szczęście w torbie, w której były rzeczy znalazłam także wygodne buty, które nałożyłam. Nie dałabym rady biegać w tych papuciach...

Dojechaliśmy do obwodnicy, a mi od razu tętno podskoczyło. Nie wiedziałam nawet, czego się obawiać. A najbardziej mnie ciekawiło, kto za tym wszystkim stoi. Chciałam o to wszystko zapytać Luka, ale dojechaliśmy na miejsce. Przed budynkiem zauważyłam auto Caluma. Czekali już na nas.

- Masz nie wychodzić z auta. Jeśli nie wrócimy po godzinie masz z tąd odjechać i zapomnieć o całej sytuacji. Rozumiesz? - zapytał mnie Luke.

-Ale że co?! Mam zapomnieć o tej sytuacji?! O czym ty mówisz Luke?!

- Jeśli z tamtąd nie wyjdziemy, będziesz musiała o nas zapomnieć. Zapomnieć o mnie i wieźć zwykłe życie zwykłej dziewczyny. - wytłumaczył mi. W jego oczach widziałam smutek. Ale nie tylko. Widziałam w nich obawę. Obawę tego, że mnie nigdy nie zobaczy.

- Luke, nie... Proszę... - powiedziałam przez łzy. Słone krople cisnęły mi się do oczu. On nic nie odpowiedział. Pocałował mnie przelotnie w usta i wysiadł z samochodu. Odprowadzałam go wzrokiem, póki nie pochłonęła go ciemna nicość zniszczonego budynku.

- Kocham Cię Luke...

 ____________________________________________________________________________

Witam Was po dłuższej przerwie! Szybciutko, żeby Was nie zanudzać: po pierwsze dziękuję za słodziutkie komentarze i ciepłe słowa pod moim adresem. Jak przeczytałam dzisiejszy to aż mi się Was szkoda zrobiło, że przez tyle czasu nie było rozdziału (dziękuję 923blondi, AngelWithoutLove oraz Toska99 - dzięki Tobie dodaję rozdział ;) dałaś mi wenę). Po drugie: zmieniam tytuł i okładkę. Tytuł będzie zamiast "Faster" "Furious" ;) co do okładki jeszcze nie wiem. Trzymajcie się ciepło i Wesołego jajka i Smacznych Świąt :D

Furious/l.h.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz