Rozdział szesnasty

247 13 239
                                    

Po korekcie

Siedziałam związana w jakiejś ich bazie. Nie no, świetnie. Miałam wybitną sytuację. Ale ja sobie stworzę piękną sposobność do uratowania się.

- No proszę, role się odwróciły - powiedziałam ze śmiechem.

- I pięknie, udało się. Mamy Harumi. I co teraz? - zapytał ten brązowy. Jak on miał? Daren? Czy jakoś tak.

- A gdyby ją wymienić. Za naszych przyjaciół z Kryptarium na przykład - zaproponowała Nya. Nie jest głupia z tymi swoimi pomysłami, ale to się nie uda. Wiedzą że mogą mieć i mnie, i więźniów, choćby ta już nie kolorowa hałastra złapałaby mnie ze sto razy.

- Lloyd, powiedz jakie to uczucie? Kiedy tatusiowi zależy bardziej na mnie niż na własnym synu - zaśmiałam się. Dużo się śmieje. To zawsze wkurwia tak bardzo, ze porobiłabym tak jeszcze trochę, a z chęcią by mnie wyrzucili.

- Dla niego nikt się nie liczy - powiedział chłopak, podchodząc do mnie - Pragnie tylko i wyłącznie władzy.

- A niby czego ja pragnę? Coś ty sobie myślał? - zapytałam już z lekka podkurwiona. Nie wiem co mu się wydaje, że kim ja jestem i czego chcę? Chyba nie do końca pomyślał.

- Skąd mam wiedzieć, jeśli masz wszystko i po kolei sobie to odbierasz? - to jest pytanie rzędu pytanie retoryczne lub jak to mówię w stylu pytania bez odpowiedzi. Ja jednak chciałam mieć ostatnie słowo, ale nie mogłam nawet sklecić sensownego zdania.

Co on ze mną zrobił? Kim się stałam?

- Nie wymienimy jej na przyjaciół, zatrzymamy ją sobie. Może się jeszcze do czegoś przyda.

- Moi ludzie już tu byli. Dobrze wiesz, że prędzej czy później mnie znajdą - odzyskałam resztki logiki w tym popieprzonym świecie! Brawo ja normalnie!

- Kiepska sprawa, ale ma rację - powiedział brązowy. Nareszcie jakiś mądry. Mówił, zbliżając się do blondyna - A ja gorąco liczę, że masz jakiś genialny plan, bo jeśli nie, to już po nas, bracie. Ale nic mi nie mów, bo ona chyba nas słyszy - zniżał głos coraz bardziej, ale mimo wszystko niezbyt mu to wychodziło, bo każde słowo było perfekcyjnie słyszalne. Spojrzałam się na nich z politowaniem. nagle drzwi się otworzyły, a przez nie weszły Mistrzyni Bursztynu i szalona herbaciara.

- Przeszukałyśmy jej rzeczy, znalazłyśmy coś ciekawego - powiedziała rudowłosa. Nie no, świetnie, super, pewnie znaleźli maskę albo jakieś inne rzeczy.

- Powinniście to zobaczyć - nie chcieli tego nawet przynieść. Czyli maska. Próbowałam wyszarpać się z więzów.

- Idź. Ja się zajmę koleżanką - powiedziała Nya. Czyli co, babskie ploteczki, no nie? Brązowy i już-kompletnie-nie-zielony, bo nawet jego oczy przeszły jakąś dziką transformację po tej walce, wyszli na zewnątrz. Po chwili wrócili, rzucając mi Maskę Nienawiści pod nogi.

- Moja maska? Chcesz mi ją zabrać? Proszę bardzo - powiedziałam. On chyba myśli, że ja sobie bez tej maski nie poradzę.

- Daruj sobie te gierki, nawet jej nie dotknę. Taka jest sprytna i nagle dała się złapać. To na pewno podstęp - chuja nie podstęp, ale on wie swoje. Dałam się złapać, bo całe życie popełniałam idiotyczne błędy. Ale nauczyłam się przy nim kochać te gierki, więc pociągnę to dalej.

- A to miła niespodzianka. Jesteś bystrzejszy niż wyglądasz. Skoro nie dałeś się oszukać, to pozwól, że coś ci zdradzę. Imperator Garmadon pokona cię i zniszczy, i nic a nic już na to nie poradzisz, bo jesteś taki słaby i miękki! I nawet gdybyś bardzo chciał to nie skrzywdzisz swojego ukochanego tatulka.

Rejestr zabójstw || Ninjago || LlorumiOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz