Kiedy odzyskałam przytomność, nic nie widziałam. Musiałam mieć na głowię jakąś tkaninę, tak grubą, że nie przepuszczała, żadnego światła. Z początku ogarnęło mnie przerażenie. Nie wiedziałam gdzie jestem, czułam jak coś okropnie mocno uciska na moją klatkę piersiową. Byłam związana jakimiś grubymi linami, nie mogłam nawet drgnąć. Wystraszona, zaczęłam daremnie się szarpać, lecz więzy zacisnęły się znacznie mocniej. Chciałam krzyczeć, ale z moich ust wydobył się stłumiony dźwięk. Moje usta były zakneblowane czymś niewidzialnym. Nie byłam pewna tego gdzie jestem, jednak czułam, że moje ciało dotyka wilgotnej, leśnej ściółki. Trzymałam się tego niczym kotwicy, aby nie zwariować. To co miałam na głowie z pewnością tłumiło otaczające mnie głosy, ponieważ mimo, iż czułam, że wciąż ktoś obok mnie przechodzi, nie słyszałam niczego.
Przerażenie sprawiało, że w mojej głowie powstawały nowe pytania. Chciałam dowiedzieć się kim były osoby odpowiedzialne za moje porwanie, ile czasu minęło odkąd byłam nieprzytomna oraz czy Lora była tu ze mną. Nie wiem ile czasu minęło, nim w końcu poczułam, że przytrzymujące mnie więzy zelżały, a moje ciało uniosło się, aby następnie przenieść się do innego miejsca. Jakiś czasu później, tkanina zasłaniając moją twarz zniknęła, a mnie oślepiło jasne światło. Kiedy mój wzrok w końcu przyzwyczaił się do światła, dostrzegłam kontury, a następnie już dużo wyraźniej wnętrze namiotu. Byłam przez jakiś czas sama, aż w końcu do środka wkroczył mężczyzna. Był wysoki, a jego ciało silnie zbudowane. Twarz miał nieprzeniknioną, zdobioną licznymi bliznami, z czego jedna największa, znacząco rzucała się w oczy. Jego ciemne włosy przeplatały srebrne kosmyki. Zbliżył się do mnie i kucnął, wpatrując w moją twarz.
- Sam nie wiem czy winszować ci odwagi czy może jednak pogratulować głupoty. Sądziłem, że będzie, ktoś z tobą, ale moi ludzie przeszukali okolicę. - Uśmiechnął się złowrogo. - Jesteś sama.
Wpatrywałam się w niego obserwując każdy jego najdrobniejszy ruch.
- Dałaś się złapać jak dzika zwierzyna w sidła, które na ciebie zastawiliśmy. - Dodał i zaśmiał się. - Chyba nie sądziłaś, że to naprawdę ona?
Poczułam, dziwny smutek i złość na siebie. Jednak co innego mogłam zrobić, to był głos mojej przyjaciółki. Spuściłam głowę, nie chcąc oglądać jego triumfu.
- Ona jednak wciąż żyję i to tylko od ciebie zależy czy będzie żyć dalej. - Oznajmił po chwili.
Spojrzałam ponownie na niego, jego brązowe oczy wciąż mnie obserwowały. Po chwili zastanowienia, próbowałam wydusić z siebie słowa, jednak z moich ust wydobył się jedynie stłumiony jęk. On popatrzył na moją twarzy i wymruczał coś pod nosem, a następnie machnął ręką. Niewidzialna blokada, utrudniająca mi mowę, zniknęła.
- Wypuście ją. - Wydusiłam. - Wiem czego pragniecie, oddam go wam tylko proszę, wypuście ją.
Mężczyzna spojrzał na mnie, po czym wstał i wyszedł na moment z namiotu. W czasie kiedy go nie było, omiotłam wzrokiem całe pomieszczenie. Było w nim niewiele mebli, jedynie kilka skrzyni i duży stół polowy, z którego wystawały fragmenty pergaminu. Po jakimś czasie, w końcu wrócił i podszedł do mnie.
- Zgoda, jednak najpierw medalion. - Powiedział i popatrzył na mnie wyczekująco.
- Zbyt długo ją trzymacie. - Oznajmiłam, a mój głos lekko się załamywał. - Oddam go wam tylko i wyłącznie jeśli ona wróci do Hogwarts i będzie bezpieczna.
- Zgoda i tak już na niewiele nam się przyda. - Powiedział i pokiwał głową. - Mamy ciebie.
Nie miałam już nic poza strzępem naiwnej nadziei, że w jakiś sposób uda mi się oszukać ich i uciec.
- Chcę najpierw zobaczyć, że ona żyję. - Wydusiłam, a serce zabiło mi szybciej.
Mężczyzna nie powiedział niczego, jedynie uśmiechnął się i kilkoma płynnymi ruchami sprawił, że przede mną pojawiła się blado błękitna mgła, a chwilę później ujrzałam w niej obraz. Widziałam tam Lorę, leżała ledwie przytomna na jasno zielonej polanie. Dopiero po chwili dotarło do mnie co to za miejsce, błonie Hogwartu. Jakiś czas po tym pojawili się ludzie, a jak dostrzegłam znajome twarze. Poczułam niesamowitą ulgę gdy ujrzałam jak Hagrid łapię Lorę i prowadzi do zamku. Była już bezpieczna, a przynajmniej miałam taką nadzieję.
- Teraz medalion. - Powiedział, a mgła przede mną rozmazała się.
- Jestem związana. - Wydusiłam i spojrzałam w dół na liny, które oplatały moje ciało.
Mężczyzna machnął dłonią w moją stronę, a ja poczułam jak sznury się luzują. Ból spowodowany ciągłym uciskiem sprawił, że jęknęłam. Podniosłam się z chłodnej ziemi, a moje nogi lekko chybotał. Złapałam się dla równowagi jednego z drewnianych belek, podtrzymujących namiot i spojrzałam na mężczyznę. On kiwną głową, wskazując na stół. Podeszłam ostrożnie do niego. Jego wzrok przeszywał mnie, gdy odpinałam płaszcz i sięgnęłam dłonią do srebrnego łańcuszka. Pociągnęłam i odpięłam naszyjnik, a kiedy zsunął się on do mojej dłoni, wyciągnęłam w jego stronę, drżącą dłoń. Mężczyzna przez chwilę wpatrywał się w niego jak w hipnozie.
- Odłóż go tam. - Wskazał mi naczynie, przypominające misę.
Gdy odkładałam, przyjrzałam się temu co jeszcze znajdowało się na stolę. Wokoło leżały kartki pergaminu. Na niektórych widniały zapiski w nieznanym mi języku, a pozostałe przedstawiały runy oraz szkice medalionu. Kiedy srebrzysty przedmiot zsunął się do naczynia, poczułam dziwny lęk.
- Odsuń się. - Wymamrotał, a ja zrobiłam kilka kroków w tył.
Mężczyzna pochylił się nad stołem i mrucząc coś pod nosem wypowiedział kilka zaklęć. Nie wiem jak długo to trwało, jednak pamiętam, że gdy nad stołem uniosło się ciemne zamglenie, mężczyzna uderzył pięścią w stół. Drgnęłam, a mój oddech przyspieszył. On już wiedział, że to nie ten medalion. Nie chciałam tracić czasu. Rzuciłam się pędem w stronę wyjścia z namiotu. Chciałam uciec, choćby spróbować się stamtąd wydostać. Złowieszczy syk jednak był ostrzeżeniem przed tym co nadchodziło. Poczułam jak coś niewidzialnego oplotło moje nogi a ja runęłam w dół na ziemię.
- Dałem ci szansę. - Wysyczał. - Wypuściłem tą wstrętną szlamę, a ty miałaś czelność oszukać mnie zaklęciem transmutacji.
Milczałam, czując jak strach ogarnia całe moje ciało. Mężczyzna pojawił się obok mnie i szarpnął moim ciałem, przesuwając mnie w głąb namiotu za nogi. Próbowałam się szarpać, jednak więzy tylko się wzmacniały.
- Miałaś być, żywa, jednak nikt nie mówił, że masz być cała. - Warknął z przeraźliwym uśmiechem na twarzy. - Pożałujesz tego, że ze mną zadarłaś.
Zdołałam zaledwie wydusić z siebie jęk, nim coś twardego uderzyło w moją twarz. Byłam oszołomiona nagłym bólem, jednak nim zdążyłam się otrząsnąć, kolejny cios uderzył w moją twarz. Czułam jak tracę przytomność, jak kręci mi się w głowię. Następny cios uderzył mnie z impetem z klatkę piersiową. Chciałam krzyczeć, wołać pomocy, ale brakowało mi tchu. Coś pękło, słyszałam doskonalę jak pęka jedna z moich kości. Kolejny chrzęst i trzask. Cios za ciosem. Ból promieniował w każdy zakamarek mojego ciała. Czułam jak łzy spływają po moim policzkach, a ja jęczałam. Całe moje ciało protestowało, błagało o pomoc. Coś wydarło się w końcu z mojego gardła, jakiś krzyk, jednak nie byłam pewna czy to był mój głos. Krew popłynęła mi stróżkami. Pamiętam jedynie jej metaliczny smak i to było ostanie co poczułam.

CZYTASZ
The enemy | Draco Malfoy/OC, Mattheo Riddle/OC |
FantasyMedalion o potężnej mocy, stworzony z żywego ognia... Gdy odnajduje go Madeleine, nie ma pojęcia, że jest nosicielką sangre de fuego, ognistej krwi. Istnieje jednak dziennik, w którym zapisane są tajemnice, lecz, kiedy sekrety te poznaje ktoś, kto p...