Otworzyłam oczy z wiedzą, że to będzie jeden z najgorszych dni w moim życiu. Nie najgorszy, ponieważ takowy już miał miejsce. Przetarłam oczy i spojrzałam na telefon, była 9:30, 28 sierpnia, czwartek.
Znajdowałam się w jakimś głupim ośrodku, bo przez dwa dni nie miałam gdzie się podziać. Znalazłam się w nim przez to, że moja mama przedawkowała leki, a dokładniej mówiąc xanax. Po tym jak ojciec ją zostawił pokochała narkotyki i alkohol. Pracowała chyba w dwudziestu różnych miejscach, bo ciągle ją wywalali. Ojciec miał to gdzieś, bo to nie jest jego interes. Teraz ma szczęśliwą rodzinkę, a my poszłyśmy w zapomnienie, aż do 26 sierpnia. Wtedy wszystko się zmieniło. Nagle po śmierci mamy to on musiał się mną zaopiekować. Przez to muszę przeprowadzić się do Seattle. Nie znam jego nowej żony ani jego dzieci i nie wiem jak to będzie wyglądać, ale na pewno będzie mi bardzo trudno. Przez jakieś 6 lat żyłam z kobietą, która codziennie chodziła pod wpływem czegoś. Codziennie bałam się, że zaraz umrze. Nigdy nie wybaczę mu tego, że tak po prostu mnie zostawił.
Dzisiaj jednak nadszedł ten dzień, w którym muszę do niego polecieć i poznać jego i w sumie też moją nową rodzinę. Może sztuczny uśmiech mi w tym pomoże.
-Diana, jesteś gotowa?- Zapytała Marianna, czyli właścicielka tego ośrodka.
-Tak.- Uśmiechnęłam się krzywo i ruszyłam za wysoką brunetką.
Droga do Seattle nie była taka zła. Przespałam się w autokarze, później w samolocie. Gorzej było, kiedy już znalazłam się na lotnisku i czekałam za nim. Nie wiedziałam jak się zachować i czy raczej sprawiać wrażenie miłej czy nienawistnej.
Zauważyłam go. Kierował się w moją stronę. Był ubrany w czarny garnitur, a jego włosy były schludnie ułożone. Bardzo się zmienił. Kiedy jeszcze mieszkał ze mną i mamą nosił najzwyklejsze ubrania, najczęściej były to szare dresy i jakaś bluza.
Gdy już do mnie podszedł wstałam, a on mocno się we mnie wtulił. Było to dziwne uczucie, więc na początku tego nie odwzajemniłam. Dopiero po chwili łzy spłynęły po moim policzku i wtuliłam się w niego tak jak wtedy, kiedy ostatni raz go widziałam.
-Przepraszam, córeczko.- Wyszeptał, po czym pogłaskał moje włosy.
Spojrzałam na niego z iskierkami w oczach i jeszcze mocniej się popłakałam, przez co znów mnie objął.
-Czemu tak po prostu mnie zostawiłeś?- Spytałam łamliwym głosem.
-To nie miało tak wyglądać.- Rzekł żałobnie.- Myślałem, że sobie poradzicie i zaczniecie lepsze życie. Nie spodziewałem się, że Lana..
-Stop, nie wypowiadaj jej imienia!- Przerwałam mu.- Nie mam ochoty sobie tego wspominać.- Sprostowałam ostro.
-Przepraszam, wiem, że to trudne, dlatego wynająłem już dla ciebie psychologa, do którego będziesz chodziła raz w tygodniu.
-Nagle cię to interesuje.- Parsknęłam.- Ale dobrze, jak chcesz. Jestem trochę głodna, możemy już jechać?
-Jasne, chodźmy.- Spuścił lekko głowę. Widziałam w nim trochę załamania, ale jednak to on wszystko zepsuł i przez długi czas nie chciał tego naprawić.
Wsiedliśmy do czarnego mercedesa g klasy i ruszyliśmy. Chyba się dużo dorobił w tym Seattle...
-Ile masz dzieci?- Zapytałam nagle.
-Moje mam jedno, Micheala, który ma dopiero pięć lat. Natomiast w połowie też moim dzieckiem jest Mia, która ma 8 lat.- Odpowiedział, a ja się lekko załamałam. Mam mieszkać z dwoma małymi dzieciakami. No chyba nie..- Mam nadzieje, że ich polubisz, w końcu to też twoje rodzeństwo.- Uśmiechnął się lekko do mnie.- Pamiętam jak byłaś mała to zawsze mówiłaś, że chcesz mieć młodszego braciszka.- Wzruszył ramionami.
-Chciałam, abyś miał go z mamą, a nie z jakąś obcą kobietą.- Odparłam.
Zajechaliśmy pod wielki biały dom, a raczej wyglądał on bardziej jak jakaś willa. Nie mogłam uwierzyć, że mój ojciec tak się ustawił.
-Skąd ty masz tyle pieniędzy?- Otworzyłam szeroko usta ze zdziwienia podziwiając wnętrza domu.
-Założyłem dwie firmy, a twoja mococha- Kaetlyn prowadzi też własną działalność kosmetyczną.- Odpowiedział.
-Hej.- Przywitała się ze mną dość wysoka czarnulka o jasnych oczach. Była młoda i wyglądała naprawdę dobrze.- Jestem Kaetlyn, żoną twojego taty.- Uśmiechnęła się szeroko.- Mam nadzieje, że poznamy się jakoś bliżej.- Wyglądała bardzo promiennie.
-Ja też.- Odwzajemniłam uśmiech. Wydaje się miła, poza tym nie chciałam już na początku robić problemów.
-A to jest Mia i Micheal.- Ojciec wskazał na dwójkę dzieci, którzy szybko do nas przybiegli.
-Heeej!- wykrzyknęli razem i wtulili się we mnie. Mimo wszystko było to bardzo uroczę.
-Hejka!- uśmiechnęłam się szeroko odwzajemniając uśmiech.
Może jednak nie będzie tutaj aż tak źle.

CZYTASZ
Sweet Lovers
Teen FictionSiedemnastoletnia Diana, która przeprowadziła się do swojego ojca i jej macochy musi zacząć nowe życie w zupełnie nowym mieście.