Smak grzechu
Cisza na trybunach przedłużała się. Ludzie, w tym i gladiatorzy, patrzyli na Jimina, wyczekując aż zejdzie na dół po wyżłobionych w marmurze schodach. Jego nagie stopy wolno spłynęły po gładkiej, zimnej skale, a potem zanurzyły się w szorstkim piasku. Kiedy tylko wydostał się spod zadaszenia na nieosłoniętą przestrzeń, promienie słońca musnęły delikatnej skóry Kochanka Wody. Ale pomimo ciepła, Jimin wewnętrznie drżał.
Zatrzymał się niepewnie przed Jungkookiem, niemal na wyciągnięcie ręki. Przez krótką chwilę spoglądał na jego umięśnione nogi, nie chcąc się zmierzyć się z ognistym spojrzeniem, które nadal wyczuwał na sobie. Mijały sekundy. Potem możliwe że minuty, aż wreszcie ośmielił się zadrzeć podbródek, a w tym momencie ich tęczówki wzajemnie się odnalazły. Błękit oraz czerń... ogień i wzburzona woda. Jimin w tym samym momencie poczuł na sobie pogardliwe spojrzenie brata, ale nie odważył się skierować wzroku w tamtą stronę. Trwał w zawieszeniu. Tak, jakby nie było świata poza nimi. Jakby nie mieli publiki, która łaknęła każdego ich ruchu, słowa czy gestu.
Spodziewał się, że to Jungkook wykona pierwszy krok. Ale nie, wojownik z ostoją zwyczajnie czekał, rzucając mu nieme wyzwanie. Jimin oblizał nerwowo usta, stałe będąc obserwowanym, a następnie powoli przybliżył się, wiedząc, że mogli tak trwać wieki, jeśli to on nie pokona ostatnich granic. Stanął zaraz potem na opuszkach palców, by móc bez przeszkód sięgnąć do Wojownika Ognia. Ich wargi dzieliło od siebie milimetry. Po zaledwie chwili niespokojne dotknęły się. Jimin gwałtownie, z rosnącą paniką, zamknął powieki.
Nie potrafił zdefiniować smaku, który go odurzył, jednak zdecydowanie nie było to nieprzyjemnie uczucie. Gladiator miał wargi trochę spierzchnięte, niemniej sam ten nieznaczny dotyk wystarczył, żeby spowodować zawroty głowy. W jakimś stopniu również skóra w tym miejscu zdawała się palić. Jimin w tym wszystkim nie poruszał ustami, za bardzo przerażony i odrętwiały. Po zaledwie kilku sekundach, już się odsuwał. A przynajmniej miał taki zamiar, dopóki nagle muskularna dłoń nie chwyciła go płynnie za podbródek, gwałtownie przyciągając bliżej. Ich wargi zderzyły się jeszcze raz, tyle że to już nie było w żadnym razie subtelne. Jimin rozchylił usta, bardziej w szoku, ponieważ nie spodziewał się brutalnego ugryzienia, czy ssania. Metaliczny smak krwi zalał mu język, gdy u dołu wargi wyczuł lekki ból. Jungkook jednak nie przestał, a tym bardziej ochoczo wdarł się do środka. Badał każdy skrawek wnętrza i dochodził tak głęboko gardła, że Jimin mimowolnie zaciskał uda.
Jungkook pachniał potem i krwią, ale Kochankowi Wody to nie przeszkadzało. I mimo upokorzenia, mimo tego, że ludzie patrzyli, jęknął i chwycił się z jawną desperacją peleryny Jungkooka. Bał się, że upadnie i może dlatego druga z dłoni Wojownika Ognia znalazła się na jego talii, silnie go przytrzymując. Jimin nigdy nie sądził, że dane mu będzie kiedykolwiek być tak blisko drugiego księcia. Że kiedykolwiek ten go dotknie z własnej woli. Dlatego, chociaż okoliczności były niewątpliwe okropne, chociaż czuł poczucie zdrady do samego siebie, dał się temu ponieść. Prawdopodobnie dla Jungkooka była to tylko gra, ale jego serce naprawdę trzęsło się w strugach pożądania.
Chciał, żeby ta chwila trwała wieczność.
Niestety, właśnie wtedy usłyszał niepokojący zgrzyt. Otworzył oczy. Na błękitnym niebie, tuż nad głową wojownika, zalśnił błysk stali. Tym razem to nie był wrodzony instynkt, Jimin zdecydowanie był świadomy tego, co robi. Odsunął się od Jungkooka, a potem, nim grot strzały przeszył plecy Wojownika Ognia, zamachnął się dłonią. Krople wody stworzyły tarczę, a po chwili opadły wraz z morderczą strzałą w piasek.
Jimin zachwiał się, w szoku próbując jeszcze dostrzec ukrytego zabójcy. Jednak nadaremno. Tłum zaczął krzyczeć, Namjoon powstał z tronu, a Jungkook marszczył brwi, ni to w wyrazie zaskoczenia, ni gniewu. Jimin wiedział, że nie był zadowolony z ochrony. Właściwie to wyglądał, jakby chciał go własnoręcznie udusić.
CZYTASZ
DIONYSUS || Kookmin
FanfictionEra Spokoju przeminęła. Namjoon, Wielki Cesarz, zdaje sobie z tego sprawę jak nikt inny. To on podejmuje ostatnie próby ratowania tego, co może przeminąć na zawsze. Wierzy, że uda mu się przezwyciężyć nadchodzące zło. Ale wizje nie są klarowne, wszy...