-RZESZA! -krzyknoł Niemcy.
-Niemcy spokojnie. Przyprowadziłem go tu. -powiedziałem spokojnym głosem.
-Ale dlaczego?! Dobrze wiesz, że jest niebezpieczny! -krzyknoł. Rzeszy trochę zrzedła mina.
-Nie jest niebezpieczny.. Poza tym nie był w najlepszym stanie gdy go zobaczyłem... -powiedziałem starając się być spokojnym.
Mimo, że w tym domu krzyków nie brakowało, źle mi się one kojarzyły. Odechciało mi się jeść więc życzyłem wszystkim smacznego i udałem się do mojego pokoju, znajdującego się na piętrze.
Zamknąłem za sobą drzwi na klucz bo w tej chwili chciałem być sam... Usiadłem na łóżko i przybliżyłem swoje kolana do klatki piersiowej. Nie wiedząc kiedy zasnołem.
• • •
(Dop. Aut. Powiedzmy, że u nich święta już minęły, bo tak) Kilka dni później, gdy siedziałem w pokoju słuchając mojego ulubionego zespołu rockowego, który nosi nazwę Dżem, przypomniałem sobie o pewnej rzeczy.
Wyłączyłem szybko telefon wstając z łóżka i wyszedłem z pokoju. Pokierowałem się w dół po schodach do salonu. Zobaczyłem tam ZSRS i Rzeszę komentujący jakiś horror.
-Hej. -powiedziałem podchodząc do nich.
-Guten tag. -odezwał się Rzesza.
-Доброе утро. -powiedział ZSRS- potrzebujesz czegoś?
-Chciałem się zapytać, kiedy możemy wyruszyć na poszukiwania mojego ojca? -zapytałem trochę zestresowany.
Obaj milczeli przez dłuższą chwilę, powoli traciłem nadzieję, ale w tedy się odezwał.
-Możemy wyruszyć za dwa dni. -powiedział stanowczym głosem ZSRS.
-Huh? Dlaczego za dwa dni, a nie jutro, albo dzisiaj? -zapytałem. ZSRS się tylko na mnie spojrzał, jak na debila.
-Wiesz dobrze, że RON mieszka w zamku gdzieś głęboko w lesie. Potrzebujemy się spakować. -powiedział spokojnym tonem Rzesza- Poszukiwania nie będą trwały jeden dzień. -dodał po chwili.
-AH! Rozumiem! -krzyknołem- Więc idę się spakować!
Nie zdążyli się słowem odezwać, a ja zniknołem (Dop. Aut. znowu) w swoim pokoju. Wziołem jakiś plecak -taki nie za duży, nie za mały- i spakowałem:
-ubrania zmienne na dwa dni,
-płaszcz,
-składaną parasolkę
-scyzoryk (no wiecie taki ze lufą i nabojami, co robi piu piu)
-nożyk (jakiś taki ostry na wszelki wypadek)
-bandaże (bo jeśli pójdzie z nami ten debil USA to nigdy nie wiadomo)
Tak sobie myślałem co jeszcze spakować i wymyśliłem, że dobrze by było jakieś długoterminowe jedzenie kupić no i wodę. Napisałem sobie jakieś rzeczy na kartce żeby nie zapomnieć kupić i wyszedłem z pokoju.
Pokierowałem się po schodach do wyjścia. Ubrałem buty i wychodząc oznajmiłem o tym najstarszych -ZSRS i Rzeszę.
Chwilę później byłem już przy sklepie, więc żwawo wszedłem do środka. Wziołem koszyk i wkładałem do niego wszystkie potrzebne mi rzeczy. Gdy miałem wszystko -no może prócz pierogów, bo nie mieli- zapłaciłem za wszystko i wróciłem do domu. Spakowałem wszystko do plecaka i odłożyłem pod ścianę.
Usiadłem do biurka i myślałem nad tym co się może stać gdy spotkam tatę. Nasuwały mi się też różne pytania. Jak wygląda po tylu latach? Czy on mnie w ogóle pamięta? Chce mnie znać, czy woli mnie nie widzieć? Chciałem znać na nie odpowiedź, jednak żadnej nie dostałem.
-Tatusiu! -krzynoł....ja? Ale, jakby młodszy....
-Tak, mój aniołku? -odpowiedział ???.
-Możemy iść polatać?? -zapytał młody ja.
-Wybacz aniołku, ale tata musi za chwilę wyjść. -powiedział dorosły posmutniałym głosem.
-Oh... Okej. Powiesz mi tylko, dlaczego zawsze nazywasz mnie aniołkiem? -zapytał mały.
-Ponieważ ....
-----------------------------------------------------------------
Na tym zakończę ten rozdział, życzę miłych świąt wszystkim czytelnikom. No i przepraszam za błędy!
Tak jak informowałem, maraton będzie w styczniu 2k22 3-4 dniowy. Postaram się go zrobić jak najszybciej (nic nie obiecuję). Jeszcze raz WESOŁYCH ŚWIĄT!!
CZYTASZ
Podróż (nie) do przeżycia
FantasyPolska to młody chłopak, który większość życia wychowywał się sam. Wojna, bitwy itd. zostawiły w jego pamięci złe wspomnienia. Po tym jak chce zacząć wszystko od początku i wprowadza się do nowego domu, postanawia odnaleźć ojca wraz z towarzyszącymi...