Nic nie szło po mojej myśli. Nie dość, że zamiast na podejrzaną, trafiłem na panią detektyw, to jeszcze zgubiłem najważniejszą poszlakę. Miałem triumfować, a tonąłem. Stateczek z moim imieniem szedł na dno. Zostało mi jedynie zdjęcie puzzla, tylko jednego, podczas gdy pani detektyw pewnie była na finiszu tej sprawy. Na dodatek Soonyoung, zamiast jakoś mnie wesprzeć, tylko rujnował mój humor jeszcze bardziej.
— Stary, może wcale ci go nie zabrała. Sprawdź jeszcze raz.
— Sprawdzałem! — jęknąłem, ciągnąc się za włosy. — Puzzel zniknął. Nie ma go. Przeszukałem dokładnie wszystkie kieszenie. Kyungmi... Nie, detektyw Park musiała wykorzystać zamieszanie i wyciągnąć go niepostrzeżenie — westchnąłem, zły na siebie, że dałem się tak łatwo wykorzystać. Jak naiwne dziecko, a przecież byłem gliną!
— Nieważne. Mamy przynajmniej zdjęcie, które zrobiłeś drugiemu odłamku. Może wydawać się, że informacje te nie przybliżają nas wcale do rozwiązania tej sprawy, ale jeśli spojrzymy na to optymistycznie...
— Nie! — przerwałem, uderzając mocno pięściami o biurko, aż podskoczyły wszystkie ustawione na nim rzeczy, łącznie z monitorem komputera i stosem teczek. — Nie ma żadnego optymistycznego spojrzenia. To koniec, nie rozumiesz? Stoimy w miejscu od samego początku. Nie, my się cofamy. Biegamy w kółko jak głupie i naiwne psy, goniące za swoim ogonem. Jestem żałosny i zostanę wysłany na jakieś zadupie, gdzie łapanie kieszonkowców będzie należeć do najbardziej wytwornych zadań!
Uderzyłem czołem o blat, wydając z siebie głośny jęk. Nie mogłem ciągle prosić szefa o kolejną szansę. Ostatni tydzień, w którym zapewniałem, że zakończę tę sprawę upływał miesiąc temu. Soonyoung też doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że nie ma opcji, byśmy rozwiązali zagadkę puzzli.
Byłem naiwny, myśląc, że moje marzenie o zostaniu najlepszym detektywem kiedykolwiek się spełni. Byłem beznadziejnym gliną, który nie radził sobie z najprostszym zadaniem. Długo nie chciałem się sam przed sobą do tego przyznać, ale dotarło do mnie, że złudna nadzieja nie ma sensu. Rezygnacja była myślą, która coraz częściej mnie nawiedzała. Nie miałem pojęcia, czym takim mógłbym się zajmować. Kochałem moją pracę, ale byłem tylko ciężarem.
— Mingyu — Soonyoung westchnął głośno, stając przy mnie.
— Zostaw... — mruknąłem, ale on zignorował mnie i przyciągnął do brzucha moją głową. Objął mnie, wzdychając cicho. Poklepał mnie po plecach, jakby pocieszające swoje dziecko matka. Może nie mówił tego wprost, ale wiedziałem, że go zawodzę. Był moim starszym kolegą i zapewne inaczej wyobrażał sobie wymarzonego partnera. Z kimś innym przy boku z pewnością zaszedłby o wiele dalej.
— Detektyw Kim i Kwon...
Uniosłem wzrok, słysząc głos jednego z detektywów. Zajrzał do biura, od razu nas zauważając. Szybko się podniosłem, wygładzając na sobie ubranie. To, co widział, było tylko przyjacielskim objęciem. Pewnie zamierzał rozgadać całemu wydziałowi, że obściskuję się w samotności z Soonyoungiem. Uśmiechnąłem się więc niepewnie, drapiąc po karku.
— Ja to wytłumaczę...
— Nie mi — powiedział jednak szybko. — Komisarz Choi was wzywa.
Odetchnąłem głęboko, ale to wcale nie pomogło mi się uspokoić. Nie mogłem jednak od tego uciec. I tak za długo to przeciągałem.
Soonyoung był wciąż zmobilizowany, ale ja nie potrafiłem dłużej ukrywać ogromnego zawodu i wstydu. Kiedy weszliśmy do biura komisarza Choi, postanowiłem wziąć na siebie całą winę. Od razu spuściłem głowę, stając naprzeciw długiego biurka.
— Nie będę owijał w bawełnę i przejdę do sedna. Wasza sprawa jako jedyna jest ciągle na tym samym...
— Przepraszam, panie komisarzu Choi! — rzuciłem prędko, występując do przodu. Nie miałem odwagi na niego spojrzeć, więc wciąż wbijałem wzrok w podłogę. — Ja... Biorę to na siebie. To z mojej winy sprawa, którą się zajmujemy nie robi postępów, dlatego postanowiłem wziąć za to odpowiedzialność i...
— Detektywie Kimie — westchnął komisarz, podnosząc się leniwie. — W porządku, dam wam tydzień na zrobienie jakiegokolwiek progresu, inaczej...
— Rezygnuję — oznajmiłem, na co Soonyoung chwycił mnie mocno za ramię i szarpnął do siebie, bym się odwrócił.
— Zwariowałeś?
Na twarzy mojego partnera widziałem szczere przejęcie. Nie mówiłem mu jeszcze o moich planach, bo wiedziałem, jak zareaguje. Dlatego chciałem postawić go przed dokonanym. Komisarz również wyglądał na zaskoczonego i nie wiedział jak zareagować na moje słowa. Zaczesał do tyłu lekko posiwiały kosmyk, drapiąc się po głowie. Najpierw Soonyoung obchodzący się ze mną jak z jajkiem, a teraz on. Nie chciałem więcej litości ze strony kogokolwiek.