Goście mieli zostać jeszcze przez dwa dni. Jioh nie przespał większość nocy, bo zbyt bardzo wziął sobie słowa Królowej do serca, a przecież nie chciał być sam. Wstał więc z nadzieją, że dzisiejszy dzień będzie lepszy, a wczorajszy pragnął jak najszybciej zakopać gdzieś na dnie serca, nie chcąc już do niego nigdy powracać. Obiecał sobie, że choćby nie wie co chłopak by powiedział, on nie będzie się denerwował, ani nie będzie nie miły.
Siedział z ukrytym przerażeniem tuż obok niego na śniadaniu i identyczna sytuacja odbywała się właśnie przy kawie i słodkościach. Jeongguk również był dzisiaj nieobecny, przez co czuł ogromny żal, że nie może tego wszystkiego oglądać i na własne oczy zobaczyć jak faktycznie to wszystko funkcjonuje.
— Może chciałbyś mi coś o sobie opowiedzieć? — zapytał młodszy, gdy druga połowa stołu która składała się z Hineii i rodziców chłopaka była pogrążona w rozmowie.
— Tobie? — spytał ironicznie. — Nie.
Jioh przełknął ślinę, jednak postanowił się nie zrażać. Obiecał to sobie. Chciał zapytać go o to, czy chce posłuchać trochę o nim. Jioh domyślając się odmowy, zaczął sam mówić nie pytając go o nic.
— Ja mam uczulenie na kiwi. — zaczął spokojnie od lżejszych informacji. — Czytam dużo książek. Jak mam czas to idę do kuchni i pomagam przygotowywać potrawy, lubię gotować...
Jioh w międzyczasie sięgnął po jedno ze swoich ulubionych ciast. Z racji, że talerz był dalej musiał wstać i nie zdążył usiąść, żeby przełożyć kawałek, a anioł zapytał go o to, czy ma zamiar to zjeść. Młodszy nie zrozumiał, na początku miał złudną myśl, że może chodzi o kiwi, jednak tego owocu nigdzie nie było.
— Nie ma tu kiwi... — odpowiedział zmieszany błądząc wzrokiem.
Bał się, że nie zrozumiał jakiegoś żartu. Jednak Jioh wciąż wstał, nie wiedząc co ma zrobić. Chłopak przeniósł wzrok na jego pośladki i ponownie na twarz Jioha, który natychmiast usiadł odkładając talerz z ciastem.
— I dziwisz się, że nie latasz? Z taką dupą to nigdy nie będziesz. Zdajesz sobie sprawę z tego ile zjadłeś na śniadanie?
Jioh spojrzał orientacyjnie na resztę towarzystwa, ale oni wcale nie usłyszeli tych słów. Nie wiedział, czy ma się z tego cieszyć, czy właśnie może powinni to wszystko usłyszeć. Próbował poukładać puzzle w głowie, żeby dojść do ładu z tym ile rzeczywiście zjadł.
— Zazwyczaj jem mniej. — wypowiadając te słowa zaśmiał się nerwowo. — Ale masz rację, nie powinienem dziś już jeść słodyczy.
— Dziś? Chyba wcale.
Jioh uwielbiał słodycze, jednak te kilka sekund zadecydowało o tym, że ich nie dotknie. Potwierdził tylko głową, bo nie mógł wydusić z siebie słowa. Szybko schował dłonie pod stół, żeby móc zacząć skubać skórki przy paznokciach. A po jego głowie chodziła tylko jedna myśl, że ma zbyt dużo kilogramów.
Gdy otrząsnął się trochę z wypowiedzianych przez Seogyuma słów kontynuował dalej rozmowę. Hinea powiedziała przecież wcześniej, że za słowa prawdy nie powinien się obrażać.
— Jeżeli już mówiłeś o możliwości lotu, to ja raczej nie będę mógł nigdy wznieść się w powietrze. Jestem trochę...
— No powiedz. — przerwał mu.
— Jaki jestem? — spytał zdezorientowany i zdziwiony tym, że chce posłuchać.
Jioh uśmiechnął się, bo przecież uśmiechy to połowa sukcesu.
— Może ja pójdę główną drogą, bo ty idziesz bokami.
Seogyum oparł się łokciem o stół, po czym zawiesił wzrok na młodszym. Jioha to strasznie krępowało, bo po jego głowie chodziła tylko myśl, że na niego patrzy, że patrzy na zbyt kilogramową osobę.
— Jestem...
— Ja powiem ci kim jesteś. Jesteś Jioh... — kolejne przerwanie.
Młodszy przytaknął nie wiedząc dokładnie co chce powiedzieć tamten, ale postanowił mu nie przeszkadzać i dać skończyć, skoro sam chciał go opisać. Mogło wydawać się to całkiem zabawne, jakby mieli właśnie grać w prawdę, albo fałsz.
— Jesteś pierwszym synem Króla...
Jioh chciał przytaknąć, ale nie zdążył tego zrobić, kiedy on zaczął mówić dalej. Już wiedział, że to nie jest żadna gra.
— I bękartem. Wraz z narodzinami twojego brata pozbawiono ciebie tronu, a potem tytułu księcia. Jesteś piętnastoletnim gówniarzem, którego mam poślubić i spędzić resztę życia. Widzę, że jesteś dużo wart, skoro twojego ojca samego króla tutaj nie ma. Myślałeś kiedyś o tym, że biedak został z
zaszantażowany tym, że ma się tobą zaopiekować, bo twoja matka była kurtyzaną i wszystko by wypaplała? Chcesz mi powiedzieć, że oczekujesz ode mnie jeszcze może wierności?
Jioh nawet nie mrugnął. Już po pierwszych wypowiedzianych przez chłopaka słowach przestał na niego patrzeć. Miał zaprzeczyć i powiedzieć, że to nie prawda skoro pierwsza część sie zgadzała? Skoro ta się zgadzała, to dlaczego druga miała by być kłamstwem, a może to tylko sugestia, która go tak strasznie dotknęła? Przełknął ślinę na wspomnienie gdzie ojciec jeszcze niedawno wyzwał go, a potem poczochrał po włosach jak gdyby nigdy nic. Zaczynał być coraz bardziej przekonany, że ojciec również walczy sam ze sobą, gdzie ma dla starszego syna lepsze i gorsze dni.
— Nie wiem kim była moja mama — odpowiedział, chociaż brodą strasznie mu się trzęsła.
Od Hinei usłyszał coś zupełnie innego, że nie miał matki ale jakie to miało teraz znaczenie skoro i tak nie znał drugiego rodzica.
— Nie mam wpływu na moje pochodzenie, które znałeś od samego początku a mimo to...
— A mimo to nie jesteś dziewczyną. — stwierdził stanowczo.
— Przepraszam, że spodziewałeś się kogoś innego. Może wtedy nie zwracałbyś mi przykrych uwag.
Starszy wypowiedział po chwili beznamiętnie słowa mówiące o tym, żeby zrobił coś dla niego po prostu wychodząc. Jioh odczekał minutę, po czym poinformował głośniej, że pójdzie trochę do siebie, bo źle się czuje.
Jak pech chciał minął ojca w korytarzu co dało mu do informacji, że idzie właśnie tam skąd niemal uciekł, a pokłonił się tak szybko, że ojciec nawet jakby chciał, to musiałby krzyknąć żeby go zatrzymać.
To oczywiste, że gdy znalazł się w swoich czterech ścianach zaczął płakać. Jioh płacząc nie wydawał z siebie żadnego dźwięku, a jego stan mogły zdradzać tylko łzy, czy pociąganie nosem. Nie dał sobie żadnego czasu, aby się uspokoić. Chwycił za swoje stojące lustro, przestawił je w inne bardziej widoczne miejsce. Zaczął się sobie przyglądać co spowodowało u niego jeszcze większy stres.
Nie dość, że miał niemal czarne włosy to jeszcze zbyt niechlujnie ułożone, co rzeczywiście mogło przedstawiać go w niekorzystnym świetle. Niby długie, niby krótkie za to miał wrażenie, że wyglądał dzisiaj tak jakby się wcale nie uczesał, a przecież starał się aby jak najlepiej wypaść. Przybliżył się bardziej, aby przyjrzeć się twarzy, a na widok kilku piegów na nosie odskoczył.
Głównym problemem przynajmniej narazie była jego sylwetka. Oglądnął siebie z każdej strony i coraz dłużej tak patrząc czuł większą niechęć do siebie. Jioh natychmiast wyjął z szafy czarne rzeczy, żeby się przebrać. W końcu każdy mówił, że czarne rzeczy wyszczuplają sylwetkę, chociaż mówiło się, że anioły nie powinny nosić ciemnych ubrań.
Był tak przejęty i zajęty sobą, że nie zauważył tego iż ktoś w jego komnacie już się znajdował. Dotykał właśnie swojej głowy, jakby chcąc się bardziej dobić informacją, że jego rogi wciąż znajdują się na miejscu i wcale nie zniknęły. Dostrzegając jednak osobę tuż za nim w odbiciu lustra chciał krzyknąć, jednak szybko stłumił to zasłaniając usta dłonią.
— Wątpiłem już, że to...
— Co ty tutaj robisz?! — chciał krzyknąć, jednak zabrzmiało to jak dziki pisk. — Jak długo tu jesteś i czemu mnie podglądasz?!
Jak mógł się czuć Jioh? Jeszcze bardziej upokorzony skoro będąc pewnym, że jest sam, chwilę temu stał w samej bieliźnie. Zagryzł mocniej zęby, gdy dotarł do niego również fakt, że płakał w jego obecności.
— Byłem u twojego ojca. — odpowiedział normalnie.
Jiae usiadł na łóżku młodszego, gdzie po chwili odnalazł w nim kolorowego węża. Wziął go w dłonie, żeby obejrzeć z każdej strony. Nie mógł wiedzieć, czym spowodowany był uśmiech demona, gdy on rozpaczał. Nie dbając zbytnio o nic usiadł na podłodze po turecku odczuwając ogromny ból glowy. Jungkook wolał przesiadywać i plotkować z demonem, niż wspierać syna w kwestii jego przyszłości, którą...
Miał gdzieś?
Jioh przypomniał sobie o tym, że nie będzie mógł tutaj mieszkać, gdy tylko weźmie ślub z tamtym aniołem. Miał jeszcze trochę czasu, jednak nie sądził aby wiele się zmieniło w ciągu roku lub dwóch, ale na pewno musiał schudnąć. Teraz domyślił się, że ojciec wracał bo skończył gadać z demonem, a ten przylazł tutaj.
— Król ciebie tu przyprowadził? — spytał spokojnie mając nadzieję, że wyciągnie z niego więcej informacji.
— Nie, sam się wprosiłem.
Widział jak Jiae oplata wzrokiem niezbyt duże pomieszczenie, które było bardzo ważne dla niego. Dotarło do niego to, że chociaż on sam znalazł jego pokój i nawet wszedł, a nie to co tamten.
— Nie ma tutaj nic specjalnego.
Jego komnata chwilę temu jeszcze była dla niego idealna, a teraz odczuwał jakby była najbrzydsza w całym królestwie. Nie dość, że mała to jeszcze łazienkę miał osobno. Nie chciał, żeby się rozglądał i już nawet nie chciał wpuszczać tutaj tamtego anioła.
— Dlaczego płakałeś?
Jioh podniósł głowę i spojrzał w jego kierunku. Poprawiał właśnie bluzę którą chwilę temu założył, ale chłopak aktualnie nie patrzył na niego tylko na węża.
— Nie płakałem.
— Kłamiesz.
— Nie jesteśmy przyjaciółmi, więc nie muszę się tobie zwierzać.
— Gdzie twoja korona?
Jioh miał dość pytań. Nie rozumiał tego dlaczego ten demon kręci się po królestwie jakby był u siebie. Krzyknął, że ma się stąd wynosić, bo nie ma zamiaru z nim rozmawiać. Nie poczuł się lepiej, gdy usłyszał stwierdzające o tym, że go lubi i chce go poznać.
To wcale nie tak, że Jioh nie miał przyjaciół. Gdy posiadał jeszcze swój wcześniejszy tytuł przyjaciele często do niego przychodzili, rozmawiali i wychodzili razem na dwór. Gdy jednak oficjalnie pozbawiono go prawa do tronu jak również odebrano pozycje jego przyjaciele stali się tylko zwykłymi znajomymi, których mijał gdzieś na dworze, lub czasami w murach królestwa. Zamieniali wtedy kilka krótkich nic nie znaczących zdań zawsze twierdząc, że się spieszą, aż Jioh przestał walczyć o nic nie znaczącą przyjaźń, kiedy była ona nie szczera. Wtedy bardziej zamknął się w sobie i częściej zaczął przesiadywać w swojej komnacie. Nikomu to nie przeszkadzało, ani nie wadziło, bo nikogo to nie obchodziło.
— Wcale nie chcesz mnie poznawać więc się wynoś! — syknął przez zęby.
Jiae wcale nie zraził się jego słowami. Siedział wciąż na łóżku trzymając kolorowego węża na kolanach i czekał, aż młodszy ochłonie. Natomiast Jioh nie miał zamiaru nawet zacząć, aby cokolwiek coś o sobie powiedzieć, bo nie pamiętał kiedy ostatnio to robił, oprócz dzisiejszej próby przed swoim przyszłym narzeczonym. Nie chciał znowu usłyszeć podobnych słów, które ciążyły mu na sercu.
— Ale ja nie mam zamiaru zmienić zdania.
— I po co ci to wszystko? — spytał Jioh ściskając dłonie w pięści. — Mówiłem, że masz wyjść. Nie jestem księciem, nie jestem równy twojej pozycji, więc spadaj stąd bo niczego się ode mnie nie dowiesz!
Anioł chciał w ten sposób zniechęcić go do siebie, kazać zwyczajnie wyjść demonowi, żeby odwalił się raz na zawsze, tak jak zrobili to wszyscy. Jioh od samego początku wiedział, że pomimo tego iż jest starszy, to jego brat zasiądzie na tronie. Wtedy wszystko kręciło się wokół jego chorób, że przecież taki książę nie może zasiąść na tronie. Zaakceptował to i zrozumiał. Następnie cztery lata temu przy kłótni, która również leżała na dnie jego serca Hinea powiedziała mu wprost, że nie jest jego matką, a krótko po tym pozbawiono go tytułu. Jioh to zaakceptował. Poprzez własny strach przed odrzuceniem tolerował wszystko nie pytając się o przyczynę. Nie chciał być ciężarem.
Wtedy wiele sytuacji stało się dla niego jasnych. Hinea nigdy nie przychodziła czytać mu bajek, więc on przychodził zawsze do pokoju brata i siedział na krześle słuchając. Ona wtedy wspólnie była ze swoim synem w łóżku i czytała wlasnie jemu. Gdy o coś pytał przeważnie dostawał odpowiedź ~ nie wiem, natomiast z Naobinem było zupełnie odwrotnie. Wtedy zdał sobie sprawę, że Hinea nigdy nie odwzajemniła jego objęć , a to on ją obejmował zawsze wtedy kiedy czuł potrzebę. Nie wspominając już o różnych rękodziełach czy rysunkach, które i tak jak się okazało lądowały w koszu. Jioh czuł się oszukany, a czułby się lepiej gdyby wiedział o tym od samego początku.
— Jeongguk nie mówił o tym, że nie jesteś księciem.
Demon spojrzał na niego z tak samo zmarszczonymi brwiami jak on sam. Jioh był już przekonany, że lada chwila wyjdzie i da mu wieczny spokój, bo w końcu po co miałby z nim rozmawiać. Wystarczającym problemem był jego przyszły narzeczony, Seogyum.
— Bo po co miał tobie gadać? — prychnął.
Jiae wzruszył ramionami. Niezbyt świadomie wspomniał o tym, że mógłby kiedyś wpaść do gabinetu, kiedy oni grają w ~ grzybki, a było to nic innego jak ulubiona gra z dzieciństwa demona.
Jioh przechylił głowę w bok, a jego twarz zrobiła się jeszcze bardziej blada. Ścisnął zęby, po czym zapytał czy grali dzisiaj.
— Tak, ale...
— Chcesz mi kurwa powiedzieć, że mój ojciec gra z demonem w grzybki, kiedy ja...
Kiedy ja czekam na niego, żeby pomógł w tej całej sytuacji i usiadł przy stole razem z moim przyszłym narzeczonym.
Wesołych Świąt kochani ❤️
CZYTASZ
Nie zapomnij o Nas (II) / YoonKook
Fanfiction~ Nie zapomnij o Nas jest kontynuacją ~ Zaakceptuj Nas Yoongi z powodu ataku na Królestwo Demonów wraca na swoje rodzinne terytorium. Sytuacja staje się krytyczna, gdy tron zostaje przejęty, a on sam zmuszony jest do ukrywania swojego Królewskiego t...