Czwartek, 23 grudnia 2021 r. "sanki"

2 0 0
                                    

Spadł już u was śnieg? Bo u mnie jest już od dawna. A skoro jest śnieg, to stwierdziłam, że pójdę na sanki. I poszłam z tatą i moim bratem.

Tak w ogóle to my mamy dmuchane sanki xd. Normalnie nie mogłam sobie ich wyobrazić, dopóki ich nie zobaczyłam. Teraz spróbuję je wam opisać:

To jest takie coś, jak ponton do pływania. Tylko, że ponton ma płaskie "dno", a te sanki mają takie wgłębienie w środku, w którym się siada. I jeszcze po spodniej stronie są takie plastikowe paski, żeby to się ślizgało po śniegu.

Pewnie mniej więcej sobie to wyobraziliście, ale nie potrafię tego dokładniej opisać.

Wracając do historii. W ogóle na początku, gdy wyciągaliśmy je z piwnicy, ja mówię do taty:

- To nie są sanki, tylko ponton!

A tata na to:

- Przeczytaj napis na opakowaniu.

No i ja go przeczytałam. I okazało się, że tam faktycznie jest napisane "Dmuchane sanki". I ja miałam taką bekę.

Ale to nie koniec.

No więc poszłam dzisiaj na te "sanki". I w ogóle my z tatą wymyśliliśmy zjazd "na koguta". Polega on na tym, że tata kładzie się na brzuchu na "sankach", a ja mu siadam na plecach i zjeżdżamy. Wiem, to nie jest dość mądre, ale później zrobiliśmy tak, że na trzy cztery skaczemy oboje na "sanki" brzuchem do dołu i wtedy bardzo szybko się jedzie.

Ale dzisiaj musiałam sama jeździć "na koguta", bo tata opiekował się moim bratem. Ale i tak było fajnie.

Najśmieszniejsze było to, że jest taka "falowana" górka tzn. że ma dwa "garby". Nie umiem tego inaczej opisać. Musicie sobie to wyobrazić. I jak się na tej górce zjeżdża, to się tak podskakuje. I ja raz jechałam z moim bratem i nas tak dosyć mocno podrzuciło.

Jest jeszcze tak górka, co się nazywa "śmierciówa", bo jest bardzo stroma. I w sumie nie da się na niej zjeżdżać, bo na trasie jest ławka i kosz na śmieci, i trzeba między nimi przejechać. Normalnymi sankami da się to zrobić, ale tym "pontonem" już nie koniecznie, bo nie da się nim sterować i jest bardzo szeroki.

I pewnie jeszcze dzisiaj pójdę drugi raz.

I to koniec tej historii.

P.S.

Chcecie, żebym pisała, ile słów mi wyszło pod koniec każdego "rozdziału"?

Dajcie znać

Moje dziwne życieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz