Lekcje minęły jej raczej spokojnie. Nadrobiła punkty, które Neville stracił na eliksirach z powodu wybuchu. McGonagall jak zwykle chwaliła ją za to, że jako jedyna (znowu) potrafi przemienić jaszczurkę w małego smoka. Nawet Zabini jej pogratulował. Jest naprawdę miły. Szła w stronę Wieży Gryffindoru, aby odłożyć torbę. Spojrzała na zegarek. 14:30? Szybko ten czas leci. Ponieważ nie była głodna postanowiła iść do biblioteki. Wchodząc do środka rozpoznała jej ukochany zapach starych książek. Jak zwykle zaciągnęła się tym zapachem, marszcząc przy tym nosek.
^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^^
Siadział jako jedyny w bibliotece, bo nie był zbytnio głodny , więc nie poszedł na obiad. Musiał chwilę pomyśleć w spokoju. No ,kto by pomyślał, że jego myśli będą krążyć wokół nieznośnej Gryfonki. Strasznie go irytowała tym, że jest we wszystkim najlepsza. Chociaż...quidditch nie idzie jej chyba najlepiej. Przyda mi się ta informacja. Draco uśmiechnął się do siebie w duchu. Jednak jego rozmyślania przerwał trzask zamykanych drzwi. No świetnie. Zawsze ona. Obserwował , jak uroczo marszczy nosek. Uroczo? Nosek? Zaczynam się zamieniać w moją matkę. Próbowała dosięgnąć książkę, która znajdowała się dość wysoko. Przynajmniej dla niej.
-Tego szukasz, Granger? - zapytał, trzymając księgę, którą chciała.
-Czemu zawsze ty Malfoy, co?
-Może to przeznaczenie. -odpowiedział sarkaztycznie z chytrym uśmieszkiem.
-Wątpię. A teraz oddawaj mi książkę, Malfoy.
-A co z tego będę miał?
-Satysfakcję? -zapytała z nadzieją.
-Nie sądzę. -odparł rozbawiony.
-Ugh... no niech będzie. Czego chcesz?
-Hmm...powiedzmy, że będziesz mi winna przysługę.
-Dobra. -burknęła niechętnie.
-A więc umowa stoi.
Oddał jej książkę i niby przypadkiem musnął jej rękę. Ta nijak zareagowała i podeszła do stolika, który znajdował się w ciemnym kącie przy oknie. Ale on nie miał zamiaru jej zostawiać. Podążył , więc za nią i usiadł naprzeciw niej.
-Kiedy ty się odczepisz, Malfoy?
-Aż mi się znudzi.
-Oby to szybko nadeszło.
-Mm...raczej nie.
-Nienawidzę cię, fretko.
-I tak oboje wiemy, że mnie kochasz. Tak jak wszyscy. -powiedział z firmowym uśmiechem.
-Oczywiście. -odparła sarkaztycznie, wywracając oczami.
Czytała książkę, a on? Cały czas siedział w tym samym miejscu i jej się przyglądał. Hermiona przyznała w duchu, że jej to nawet nie przeszkadza.
Zauważył, że często marszczy nos , co strasznie go irytowało, bo według niego było to bardzo seksowne. A niech cię, Granger.
Na dodatek te czekoladowe oczy... Gościu, wariujesz.
Ich spokój przerwał Teodor.
-Zaczynałem się martwić, że się pozabijaliście, a wy tu sobie razem siedzicie w oddali od wszystkich. Lepiej was zostawię, gołąbeczki.
-Zamknij się, Nott. Nic sobie nie wyobrażaj.
-Zgadzam się.
-Dobra, nieważne. Hermiono, idziesz z nami na trening?
-Nie , dzięki Teo.
-To było raczej pytanie retoryczne. Wstawaj, mała.
-Niech będzie. Ale biorę książkę.
-Żadna nowość. -rzekł blondyn.
Na boisku szli cały czas się śmiejąc no i oczywiście dogryzając.
-Masz siedzieć na trybunach dopóki nie skończymy. -ostrzegł ją Teodor.
-Ta, jasne.
Jakież miała miłe przywitanie ze strony Ślizgonek, będąc już na górze.
-Co ty tu robisz, szlamo?
-Hmm...Aktualnie siedzę, oddycham i rozmawiam. Ciebie też miło widzieć, Tracey.
-Jak śmiesz! Nie odzywaj się tak do mnie, nędzna szlamo.
-Szlama, szlama, szlama. -powiedziała znudzona Hermiona. -A znasz jakieś inne słowo?
Ta już była w stanie rzucić się na nią z pięściami, co by pewnie się udało, gdyby nie przyjaciółki, które ją odciągnęły.
-I tak cię dorwę! Jeszcze pożałujesz! -arystokratka nadal krzyczała, wymachując rękami.
-Wiesz Davis...czasem twoja głupota boli. Istnieje coś takiego jak różdżka.
-Jesteś zwykłą szmatą, Granger! Cru... -chciała wypowiedzieć zaklęcie torturujące, ale nie zdążyła.
-Expelliarmus. -Hermiona była szybsza. -Czyżby arystokratka była pokonana przez szlamę? -odparła szyderczo, akcentując ostatnie słowo.
-Już nie żyjesz! Jeszcze mnie popamiętasz!
Wykrzykiwała jeszcze wiele gróźb, ale nie było już ich słychać, gdyż siostry Greengrass wyprowadziły ją z trybun. Została natomiast Pansy.
-Uważaj, Granger. Potrafi być niebezpieczna. -powiedziała z lekkim uśmiechem.
-Dzięki, Parkinson. -parsknęła. -Oddaj jej to , gdy sobie przypomni, że jest czarownicą. -rzekła , oddając różdżkę Tracey.
-Jasne. Do zobaczenia, Granger.
-Brzmiało to bardziej jak groźba.
- Zobaczy się. -uśmiechnęła się i odeszła.
Do dziewczyny podlecieli Nott, Zabini i Malfoy oraz reszta drużyny, która trzymała się bardziej z tyłu.
-Granger...czy ty właśnie prawie pobiłaś się z Davis i odbyłaś miłą pogawędkę z Parkinson? -zapytał zdumiony Draco.
Właśnie do niej dotarło, że przez cały czas była obserwowana.
-Hm... chyba właśnie tak było.
-Wow. Niezła jesteś, Granger.
-Dzięki Zabini.
Wszyscy stali nadal w osłupieniu z otwartymi ustami.
-Fajne macie miny. -powiedziała i wybuchnęła śmiechem, a razem z nią reszta. Trójka znajomych Ślizgonów podleciała do niej. Malfoy podniósł jej rękę do góry w geście zwycięstwa, a Zabini krzyknął :
-Oklaski dla Gryfonki Hermiony, która ma sobie również coś z Ślizgonki!
A Nott wziął ją na ręce i zaczął podrzucać.
-Ludzie, przecież nic takiego nie zrobiłam! Puść mnie Teo!
Ogółem cała ta scena wyglądała komicznie dopóki Hermiona się nie przeraziła, widząc co ją czeka...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
750 słów! :D Rozdziały coraz dłuższe i mam nadzieję , że to lepiej. Niestety jest coraz mniej czytelników. :( jest zaledwie około 40 wyświetleń, a rozdział 1 ma około 130. Jeśli możecie to polecajcie moje opowiadanie! Byłabym naprawdę wdzięczna. Bardzo proszę o komentarze i gwiazdki! :)) pozdrawiam wszystkich ♡