Rozdział 8 - Ciche dni

1K 31 8
                                    

Sobotni poranek zapowiadał się naprawdę obiecująco. Obudziła się wypoczęta, około 8 rano, z czego była nad wyraz dumna. Z natury kiedy nie musiała się spieszyć, wolała pospać, dlatego już samo obudzenie się tak wcześnie było dla niej wielkim osiągnięciem. Fakt, miała plany na ten dzień, właściwie miała ich aż za dużo, jak na to, że już jutro miała stanąć do walki w Turnieju Trójmagicznym. Stwierdziła jednak, że tak czy siak nic więcej już nie była w stanie zrobić i wykorzysta chociaż wolny dzień na spędzenie czasu z Mattem, a później ze swoimi przyjaciółmi. Z chłopakiem umówiła się na kawę w Hogsmeade i miała szczerą nadzieję, że oboje mieli jasność, że będzie to randka. Co do Harry'ego, Rona i Ginny to o 15.00 grali mecz z Ravenclowem, dlatego wraz z kolegą z Durmstrangu ustaliła, że po "randce" udadzą się na trybuny, żeby kibicować Gryffindorowi, a po rozgrywce mieli spędzić czas we czwórkę, jak za starych, dobrych czasów. Pozostawała też kwestia Malfoya i mapy. Gdyby miała powiedzieć szczerze, jak bardzo nienawidziła teraz Malfoya w skali od 1 do 10, odpowiedziałaby 11. Od pamiętnego wieczora w Pokoju Życzeń, Ślizgon nie uraczył jej nawet jednym spojrzeniem, nie mówiąc już o wymianie zdań. Zrozumiała aluzję- chciał jej pokazać, że dla niego nic się nie zmieniło, a może co gorsza zmieniło, ale nie w kierunku, którego oczekiwała. Bo kiedy tak myślała o całej sytuacji, z dwojga złego wolała relację, w której nieustannie się kłócili, niż to, co zostało w tej chwili. Brakowało jej codziennych sprzeczek pod łazienką prefektów, kiedy to mogła wyrzucać wszelkie swoje negatywne emocje, które się w niej gromadziły i nawet tego cynicznego uśmiechu na jego ustach. Ale nie, on wciąż trwał w tej okropnej obojętności, a jej wszelkie próby zmiany ignorował. Raz nawet przy śniadaniu sprawiła, że wylała się na niego jego filiżanka kawy, a blondyn kompletnie nie zareagował. Ze spokojem otarł szatę i kontynuował rozmowę z Zabinim, jak gdyby nic się nie stało. Coraz bardziej doprowadzało ją to do furii, a świadomość, że jutro nawet jej życie może zależeć od Malfoya, pogłębiała w niej już i tak ogromny niepokój. Oczywiście ich brak kontaktu skutkował też tym, że nie zdecydowali, co zrobić z mapą i cała odpowiedzialność- czego się od początku obawiała- spoczęła na niej. Przemyślała co prawda jego pomysł i doszła do wniosku, że nic lepszego sama nie wymyśli, dlatego gdyby rozmowa z Mattem miała nie zmienić jej zdania, chciała spalić pergamin tego wieczora. 

Tak czy siak, nadszedł czas, żeby ogarnąć się przed spotkaniem. Zerknęła na Ginny, która wciąż spała na łóżku obok, lekko pochrapując. Próbując spowodować jak najmniej hałasu, ruszyła w kierunku ich wspólnej szafy, z której wyciągnęła parę czarnych botków na obcasie, ciemnoszare jeansy z wysokim stanem, bieliznę, biały golf i swój ulubiony, różowy płaszczyk. Na kąpiel zdecydowała się tym razem w łazience Gryffindoru, gdyż chciała uniknąć kolejnego niezręcznego spotkania z Draconem. Gdy poranną toaletę miała już za sobą, nałożyła na twarz delikatny makijaż. Uśmiechnęła się do swojego odbicia w lustrze. Nie powiedziałaby, że wyglądała pięknie, ale cieszyła się, że udało jej się wydobyć z siebie chociaż tyle, na ile pozwalały znikome umiejętności wizażu. Zarzuciła na ramię drobną torebkę w kolorze bieli i wyszła na palcach z pokoju, po cichu zamykając drzwi.

Przy wyjściu z Hogwartu już czekał na nią Matt, ubrany w granatową koszulę i długi czarny płaszcz, podbijający jego jasną karnację. Jego błyszczące, czarne włosy były idealnie ułożone i tylko kilka kosmyków opadało mu niesfornie na czoło. W każdym calu był perfekcyjny. Na jej widok uśmiechnął się tak pięknie, że zamarzyło jej się oglądać ten wyraz twarzy codziennie, już do końca jej dni.

- Cześć- powiedział cicho- pięknie wyglądasz.

Gryfonka odpowiedziała blado "hej" i była wdzięczna, że makijaż przykrył rumieniec, jaki w tym momencie wykwitł na jej policzkach. Przy każdej rozmowie chłopak ją onieśmielał, jednak teraz sytuacja i to, jak wyglądał, sprawiały że czuła się jeszcze bardziej speszona jego obecnością. Czuła woń jego męskich perfum i już samo to sprawiało, że nogi się pod nią uginały. Kiedy patrzyła w jego zielone oczy, czuła wszechogarniający spokój i miała wrażenie, że jeśli postanowi tkwić w takiej pozycji sekundę za długo, utonie w tym spojrzeniu na wieki. Tak naprawdę szatyn był pierwszym mężczyzną w jej życiu, który wzbudzał w niej takie uczucia. Przed nim był tylko Wiktor Krum, jednak nawet on w konkurencji wypadał słabo. Matt odpowiadał jej zarówno z wyglądu- zresztą mało powiedziane, że odpowiadał- jak i z charakteru. Musiałaby być naprawdę głupia, żeby pozwolić mu odejść- tylko przy nim czuła, że mogliby razem zbudować coś pięknego.

Tu i teraz ~ DramioneOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz