Dodatek nr 2: Cassie/Niall

866 66 6
                                    

Scenka dla anonima: Hej! Jeśli chodzi o te zamówienia na sceny to ja bym bardzo chciała zobaczyć coś Cassie - Niall bo ich razem było tak mało ale jak już byli to bardzo mi się podobało. Oczywiście jak coś takiego wchodzi w gre ;)

No więc minęło chyba sto lat, a ja zaczynam dopiero publikować Wasze zamówienia. Brawa dla mnie... W każdym razie, oto numer jeden.


Zniecierpliwiona wyjrzałam przez okno wypatrując Nialla. Miał być u mnie już czterdzieści pięć minut temu, a do tej pory ani widu ani słychu. Zaczynałam się martwić, bo kiedy do niego dzwoniłam, nie odbierał telefonu. Oby nic się nie stało i oby miał dobre wytłumaczenie na swoje spóźnienie!

Z minuty na minutę coraz bardziej się denerwowałam, aż zaczęłam krążyć po całym domu. W końcu usłyszałam dźwięk domofonu. Podbiegłam pod panel i nacisnęłam przycisk głośnika.

- Jestem już! - Usłyszałam głos Irlandczyka. Otworzyłam więc bramę i kiedy Niall zajechał pod dom, ja włożyłam kurtkę, byle jak oplątałam szyję szalikiem i złapałam torbę w dłoń, po czym wyszłam na zewnątrz. Niall właśnie przeskoczył dwa schodki i stanął na werandzie. Obrzuciłam go groźnym spojrzeniem i odwróciłam się by zamknąć dom.

- Przepraszam za spóźnienie, Cass - powiedział ze skruchą.

- Wydaje mi się, czy wczoraj mówiłeś "obiecuję, że się nie spóźnię"?

- No tak, tak, wiem - mruknął.

- No więc? Co cię zatrzymało? - Upewniłam się, że drzwi są dobrze zamknięte i odwróciłam się do blondasa, gotowa na konfrontację. Skrzywił się lekko, nie wiedząc co powiedzieć.

- Ymm... Tak jakby... Uderzyłem głową o kant poduszki i straciłem przytomność na godzinę - powiedział w końcu, drapiąc się po policzku w zakłopotaniu. Nie mogłam uwierzyć, co ten chłopak potrafi wymyślić. Parsknęłam śmiechem rozbawiona.

- Chodźmy już. - Złapałam go za rękę i pociągnęłam w stronę auta.

- Czyli, że wybaczone? - zapytał niedowierzając.

- Taki groźny wypadek mógł zakończyć się dużo gorzej. Dzięki Bogu była to tylko chwilowa utrata przytomności. To cud, że w ogóle żyjesz - zakpiłam i wsiadłam do jego auta.

Pojechaliśmy do centrum handlowego. A potem do drugiego i trzeciego. I jeszcze do dwóch kolejnych jubilerów, a i tak nie udało nam się znaleźć idealnego prezentu urodzinowego dla Jasmine. W podziękowaniu za cały dzień Niall zabrał mnie na obiad, chociaż może raczej już kolację, a potem odwiózł mnie do domu.

- Wejdziesz do środka? - zaproponowałam. Nie chciałam go tak od razu spławiać, ale chłopak odmówił.

- Wrócę do domu, otworzę sobie piwko, obejrzę jakiś meczyk. - Wzruszył ramionami. Dopiero teraz przypomniało mi się, że Jas wyjechała na cały weekend do Manchesteru, by tam przeprowadzić jakiś wywiad dla radia.

- No to zostań u mnie - powiedziałam. - Mam piwo, zamówimy pizzę. - Zachęcałam go. - Nie będziesz przecież siedział cały wieczór sam. Ja zresztą też, bo Charlie i Javiego nie ma.

Zamyślił się przez krótką chwilę.

- No dobra, przekonałaś mnie tą pizzą. - zaśmiał się i wygasił silnik.

- Myślałam, że moim towarzystwem - mruknęłam udając urażoną i wysiadłam z jego samochodu, kierując się w stronę domu.

- To też. Po prostu to jest tak oczywiste, że nie trzeba tego mówić - odpowiedział z uśmiechem, kiedy tylko mnie dogonił.

- Niech będzie, że ci wierzę - westchnęłam, kręcąc głową z rozbawieniem.

W domu od razu rozsiedliśmy się w salonie. Ja szukałam czegoś ciekawego do oglądania, a Niall przeglądał oferty żarcia na wynos. Natrafiłam na mecz Chelsea z Arsenalem akurat, kiedy chłopak skończył zamawiać dla nas pizzę.

- Co?! To powinien być karny! - krzyknął Niall, kiedy jeden z zawodników The Blues wyłożył się w polu karnym.

- Żartujesz sobie? Nurkował jak nic! Spójrz tylko na powtórkę! - sprzeciwiał się.

- Nie wierzę. - Pokręcił głową. - Przecież to jasny karny jest.

- Niall, musisz zainwestować w okulary. Wejście Gibbsa było czyściutkie.

- Tobie chyba ten guz nerw wzrokowy uszkodził, dziewczyno.

- Właściwie, to istniało wysokie prawdopodobieństwo, że mogę stracić pamięć. O wzrok się nie martwiłam - odpowiedziałam, a chłopak zamarł. Spojrzał na mnie z całkowicie poważny.

- Serio mówisz? - zapytał, patrząc na mnie zszokowany.

- Tak. - Powoli pokiwałam głową, zachowując powagę. Niestety, nie na długo. - Totalnie dałeś się wrobić. - Dodałam i roześmiałam się, nie mogąc już dłużej wytrzymać.

- Jesteś nienormalna! - Parsknął śmiechem. - Myślałem, że mówiłaś serio! Nie możesz sobie ze mnie tak żartować!

- Hej, jesteś chyba jedyną osobą, z którą mogę sobie pożartować na temat mojego nieistniejącego już guza. - Szturchnęłam go łokciem.

- To był ostatni raz - ostrzegł. - NIEEEEE!!! - krzyknął chwilę później, kiedy Alexis wbił Chelsea piękną bramkę zza pola karnego. On niemal płakał, a ja odtańczyłam taniec radości tuż przed jego oczami.

- Tak się strzela gole, panie Horan!

- Weź już se siądź...

TTH - dodatki [zakończone]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz