LEA NIE BARDZO WIEDZIAŁA, jak zareagować.
Ledwo co zdążyła ochłonąć po tym wszystkim, co się wydarzyło. Ledwo co zaczęła znosić zbyt słodki smak kawy, którą zamówiła. Ledwo co dziecko przebywające w kawiarni przestało głośno płakać, tym samym poprawiając samopoczucie wszystkim siedzącym w pobliżu, a musiał pojawić się ten rzymski półbóg, senator z Obozu Jupiter, i ot tak zarządzić, że wychodzą pogadać o ważnych sprawach. Lei zdecydowanie się to nie podobało, ale co innego miałaby zrobić?
Koniec końców musiała wlec się za chłopakami po ulicach Sacramento. W innych okolicznościach taki spacer sprawiłby jej mnóstwo przyjemności. Pogoda była wspaniała — nie za ciepło, nie za zimno, wręcz idealnie. Lea może i nie radziła sobie z gospodarowaniem czasu, po części ze względu na własne roztargnienie, ale także z powodu mnóstwa obowiązków, które spadły na nią w ostatnim czasie. Jednak tego dnia nie miała za dużo pracy domowej, więc mogłaby spokojnie spędzić czas na przechadzkach po mieście.
Chociaż... równie dobrze mogłaby poświęcić wolne chwile bliższej rodzinie, na przykład tacie i bratu, czego nie robiła od... uch, dosyć dawna. Gdyby tylko starożytni bogowie nie mieszali w jej życiu. Gdyby tylko była taka okazja.
Parę niesfornych jasnych loków znów opadło dziewczynie na twarz. Zaczesała je za uszy palcami. Rozmowa Luisa i Larry'ego docierała do niej, ale Lea jakoś nie potrafiła się na niej w pełni skupić.
— Skąd wiedziałeś, gdzie nas znaleźć? — zapytał Luis w pierwszej kolejności, kiedy tylko wyszli z kawiarni.
Larry wzruszył ramionami.
— Dostałem parę wskazówek. Ale wszystko po kolei, dobra?
Mniej więcej w tym momencie Lea przestała kompletnie ich słuchać, bo nagle przyszło jej coś do głowy. To było tak proste, a jednocześnie tak zaskakujące.
Myślała o Felicii. Nie mogła jej po prostu zapomnieć po tym, co się dziś stało. I nagle sobie przypomniała ten dzień, kiedy Ariadna ujawniła przed nią swoją tożsamość. Tam, koło Starbucksa... twarz Felicii nieustannie migała jej w tłumie.
Dlaczego? — nasuwało się oczywiste pytanie. Przypadkowo usłyszała rozmowę i przez cały czas o wszystkim wiedziała? A może...
— Lea!
Głos Larry'ego wyrwał ją z rozmyślań. Otrząsnęła się i zamrugała.
— No co?
Rzymianin wywrócił oczami.
— Nie słuchałaś nas, prawda?
Lea próbowała odczytać coś z jego twarzy, żeby móc się choć trochę domyślić. Ale w oczach Larry'ego nie dostrzegała niczego poza lekką irytacją i pogardą. Natychmiast skojarzyło jej się to z Felicią. Przeniosła wzrok na Luisa, jednak też niewiele jej to dało. Z tym swoim porażającym spokojem, wypracowanym do perfekcji w ciągu ostatnich dwóch lat, przyglądał się Larry'emu, jakby... No właśnie, jakby co? Lea nie umiała nazwać dokładnie uczucia, które wyrażało jego spojrzenie. To było coś jak oczekiwanie z nutką podejrzliwości, jeżeli się nie myliła.
— Mmm... — spróbowała zacząć.
— Jasne że nie — parsknął Larry. — Ja nie zamierzam się powtarzać.
Z jednej strony jego złość była całkiem uzasadniona. Chodziło w końcu o ważną sprawę, a Lea, zamiast się skupić, odpłynęła gdzieś myślami. Z drugiej jednak ton Larry'ego też działał jej na nerwy. Ściągnęła brwi, ale zanim zdążyła powiedzieć coś, co zapoczątkowałoby pewnie dłuższą i niepotrzebną sprzeczkę, odezwał się Luis.
CZYTASZ
❝Po nici Ariadny❞ | Dwoje wybranych
Fiksi Penggemar[Kontynuacja "Dwoje wybranych"] 𝐋𝐄𝐀 usiłuje zdobyć informacje. Jej najlepszym, a zarazem jedynym źródłem jest tajemnicza postać w pelerynie, którą spotyka co tydzień. Choć według Iris, bogini tęczy, poszukiwaniem ich nieprzyjaciółki Apate oraz po...