Prolog

13 0 0
                                    


Tym razem to nie są wygłupy tylko poważna kradzież. Każdy szczegół planu musi być dopracowany i nie może być możliwości by mnie nakryto.
Tak sobie powtarzałam, dobrze znając ryzyko chęci przywłaszczenia obrazu Van Goha.
Vincent już konkretne lata jest niczym innym jak trupem zaś fakt, że Museum of Modern Art postanowiło przyjąć go do swojej kolekcji nie oznacza do końca, że są jego właścicielami. To prochy Van Goha nimi są. Najwyżej nawiedzi mnie jego duch z zaświatów podczas przywłaszczenia sobie jego dzieła.
Jednak tym razem przeceniłam swoje możliwości, a raczej WYOBRAZIŁAM sobie, że w ogóle mam jakiekolwiek, aby niepostrzeżenie ukraść tak znany obraz. Głupia.
Właśnie tak trafiłam w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia na komisariat.
Mimo świąt słyszę zgiełk aut, a nawet trąbienie samochodów z wrzaskami:
-jeźdź szybciej skurwysynu, spieszę się do rodziny! -tak jagby kierowca przed nim miał wpływ na ciągły korek w Nowym Yorku i sam również nie spieszył się do domu do bliskich.
Siedzę na jednym z kilku niewygodnych krzeseł w tym małym korytarzyku i czekam na powrót policjanta, który zgarnął mnie z muzeum. Za dużo faz kradzieży nie przeszłam, złapano mnie zaraz po włamaniu. Głupia ozdobna waza z głupimi wielkimi sztucznymi kwiatami, które zaraz po tym jak podniosłam się zza lady, gdzie ludzie zazwyczaj kupują bilety, rąbnęły o podłogę i tym narobiły mi biedy. W moim planie nie dopracowałam najwidoczniej nie zwalania waz.
Czy wspomniałam, że był to mój pierwszy skok? Moje doświadczenie polegało na kradnięciu słodyczy z małego sklepu i stopniowym podbieraniu papierosów mojej opiekunce.

Jak wspomniałam nie zauważyłam braku swoich możliwości w wykradnięciu jednego z obrazów Museum of fucking Modern Art.
Ale to była dopiero próba.
Odgłos wracającego policjanta z czarną teczką wyrywa mnie z moich fantazji co by było gdyby nie ta cholerna waza.
- Widzę panno Stein, że to pierwszy taki wybryk.
Mówi te słowa ze zmęczeniem na twarzy w międzyczasie wypuszczając powietrze. Widzi, że nie zamierzam odpowiedzieć więc kontynuuje.
- Gratuluję debiutu w święta. Dostałem od ciebie niezły prezent. Zamiast być teraz z rodziną, będę musiał zająć się włamaniem nieletniej sieroty, która ubzdurała sobie, że w środku nocy wkradnie się do muzeum i jej się to uda.
Postanawiam odezwać się pierwszy raz odkąd zgarnięto mnie z muzeum. Nie odezwałam się ani w momencie przyłapania, ani podczas drogi, ani nawet wtedy gdy podczas wejścia pracująca w recepcji starsza kobieta, która już dawno powinna być na emeryturze, powiedziała mi dobry wieczór i spytała czy chcę cukiereczka.
- Tak właściwie to dokładnie za tydzień będę już pełnoletnia i pozatym nie lubię gdy ktoś wytyka mi brak obecności rodziców w moim życiu.
- A jednak masz język w gębie. Słuchaj nie mam ochoty na zabawę dlaczego to zrobiłaś i przepytywanie cię godzinami. Jedyny zarzut na ciebie to włamanie i roztrzaskana waza. Umówmy się, że przystanę na upomnieniu bym mógł szybciej wrócić do żony i dzieci, stoi? - policjant który o dziwo jest dość młodym, zadbanym mężczyzną marszczy czoło i czeka na moją reakcję.
- Stoi.
Nie dodaję nic więcej, nie muszę.
Po chwili przychodzi przedpotopowa recepcjonistka wygładzając swoją dziwaczną kreacje: czerwona sukienka z licznymi falbankami i przypinką w kształcie czapki mikołaja.
- panie Frey, pilny telefon do pana.
Policjant Frey życzy mi wesołych świąt i nie czekając na odpowiedź idzie w głąb korytarza.
W końcu wstaje rozprostowując zdrętwiałe nogi z powodu ciągłego siedzenia na krześle w jednej pozycji i pospiesznie wychodzę.
Frey dobrze to ujął. Nieudany debiut, ale jeszcze o mnie usłyszysz panie Frey.

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Sep 11, 2022 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Ucieczka w sztukę Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz