Rozdział 17

192 29 0
                                    


Królestwo Hunar — Kamienny zamek

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Królestwo Hunar — Kamienny zamek

Simon wybudził się ze snu jak oparzony i jedyne, o czym pomyślał to...

— On musi być prawdziwy — powiedział sam do siebie zachrypniętym od snu głosem, ale rozgorączkowany, a serce zadudniło mu w piersi. — Konrad! — wrzasnął, choć świt był jeszcze daleko. — Konrad! — wrzeszczał i wybiegł boso z komnaty.

Jak nigdy przedtem, zapragnął odnaleźć Jaxa. Wiedział, że więcej się nie pojawi we śnie i to go przerażało do głębi. Zbyt go zranił. Żałował tego, co powiedział i że tak go tym poniżył. Nie chciał, ale Jax przecież zawsze wydawał się taki twardy, niewzruszony, hardy i zuchwały, że Simon dobrze nie przemyślał tego, co chlapnął. Dopiero gdy zobaczył te jego zawiedzione zielone spojrzenie, które... tak go uwodziło i pociągało, zdał sobie sprawę, że Jax ma czułe serce, a on je właśnie skrzywdził. Przecież wiedział, że Jax ubrał się dla niego. Wiedział, że chciał mu zaimponować. I zrobił to, ale Simon się wygłupił i było za późno. Jax zniknął.

Na prędko zebrał w głowie wszystkie informacje, jakie zdradził mu na swój temat. Było w nich sporo drogocennych wskazówek i zanim zbudzona służba wezwała Konrada, a ten stawił się w komnacie króla niespełna pół godziny później, miał już ułożony cały plan.

— Panie? Wzywałeś — oświadczył Konrad zaniepokojonym głosem.

Nie w pełni ubrany oraz z potarganymi od snu włosami, gotów był stawić czoła wszystkiemu, czego Król mógł zażądać.

— Musisz go odnaleźć — nakazał Król, bardzo stanowczo, jednak niejasno.

— Kogo panie? — zapytał zdezorientowany Konrad.

— Chłopaka imieniem Jax. Wysoki, dobrze zbudowany, ciemne włosy i zielone oczy. Jest synem generała i ma osiemnaście lat — wyliczał Król i krążył po komnacie na boso.

Konrad stał wciąż zdezorientowany.

— Panie, szukałeś go już wśród synów generałów... — zakwestionował.

— Może to któryś w spoczynku? — argumentował Król. — Przeszukaj całe królestwo! Masz go znaleźć! — nakazał ostro.

Konrad miał nietęgą minę, ale niezwłocznie ruszył na poszukiwania nie zadając żadnych więcej pytań. Uzbrojony we wszystkie wskazówki był rychło oczekiwany przez Króla z dobrymi wiadomościami.

Sam Król wrócił do snu na jeszcze kilka godzin. Oczywiście nie na odpoczynek, a do komnaty ze snu, w której widywał się z Jaxem. Łudził się, że może wróci. Komnata była jednak pusta. Jax zniknął. Później dzień szybko zbliżył się do południa, a potem pochylił ku wieczorowi. Konrad nie wracał, a Król stawał się coraz to bardziej niecierpliwy.

Dlaczego? — pytał sam siebie w myślach i czuł coraz większą złość. — Dlaczego nie potrafię cię znaleźć? Dla Króla przecież nie ma granic, których nie mógłby przekroczyć! — grzmiał złowrogo, przechadzając się w tę i z powrotem po korytarzach, a potem przypomniał sobie, że we śnie miał być tylko człowiekiem, a dla zwykłego człowieka granic była niezliczona ilość i jedynie przekroczenie granicy snu było w zasięgu każdego.

Wtedy też słońce ukryte za szarymi chmurami schowało się za horyzont. Wieczór chylił się ku końcowi i zapadała powoli noc.

Konrad wciąż nie wracał. Było kilka minut przed północą, kiedy wreszcie się pojawił. Wszedł do komnaty Króla z pochyloną głową. Król już wiedział, że skoro nie wpadł tu w wielkich emocjach oznaczało to tylko jedno.

Nie odnalazł chłopaka imieniem Jax.

Konrad stał skonsternowany przez chwilę, ale Król spojrzał na niego pytająco przez ramię.

— Z czym do mnie przychodzisz? — zapytał, choć nie wiedział po co.

Odpowiedź była przecież oczywista.

— Nie odnalazłem go — wyznał skruszony Konrad.

— Tak myślałem — powiedział zrezygnowany Król.

Konrad stał i czekał. Król obejrzał się na niego ponownie.

— Coś jeszcze? — zapytał, ale jego głos brzmiał nijako.

— Panie miałeś postanowić, kiedy wyruszymy przeciwko Evanowi — ośmielił się przypomnieć.

Król syknął ze złości.

— Jeszcze nie teraz.

Konrad przestąpił z nogi na nogę.

— Panie, czas gra na naszą niekorzyść...

— Nie teraz powiedziałem! — zagrzmiał Król jak niegdyś jego ojciec i zmierzył Konrada surowym spojrzeniem. — Zostaw mnie samego.

Konrad otworzył szeroko oczy ze zdziwienia, ale nie odważył się odezwać choćby jeszcze słowem. Pokłonił się Królowi i wyszedł z jego komnaty.

Król położył się do łóżka w wielkich emocjach. Znów zażył zioła i odpłynął w sen. Tam znów nikogo nie zastał. Komnata był taka jak zwykle, niezmieniona, ale pusta. Przerażenie uderzyło w niego z podwojoną siłą.

Opadł na kolana i rozpłakał się w głos. Został sam. Z tym, czego pragnął. Na zawsze naznaczony. Na zawsze samotny. Na zawsze przeklęty.

Nieszczęśliwy.

Najbardziej przerażało go jednak nie jego własne nieszczęście, a to że Jax mógł nie istnieć naprawdę.

— Proszę, wróć, chociaż tutaj...

— Proszę, wróć, chociaż tutaj

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Simon dostał po tyłku... Myślicie, ze słusznie?

Do następnego!

Monika :)

Monika :)

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.


Królewskie pragnieniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz