Królestwo Hunar — Kamienny zamek
Simon wybudził się ze snu jak oparzony i jedyne, o czym pomyślał to...
— On musi być prawdziwy — powiedział sam do siebie zachrypniętym od snu głosem, ale rozgorączkowany, a serce zadudniło mu w piersi. — Konrad! — wrzasnął, choć świt był jeszcze daleko. — Konrad! — wrzeszczał i wybiegł boso z komnaty.
Jak nigdy przedtem, zapragnął odnaleźć Jaxa. Wiedział, że więcej się nie pojawi we śnie i to go przerażało do głębi. Zbyt go zranił. Żałował tego, co powiedział i że tak go tym poniżył. Nie chciał, ale Jax przecież zawsze wydawał się taki twardy, niewzruszony, hardy i zuchwały, że Simon dobrze nie przemyślał tego, co chlapnął. Dopiero gdy zobaczył te jego zawiedzione zielone spojrzenie, które... tak go uwodziło i pociągało, zdał sobie sprawę, że Jax ma czułe serce, a on je właśnie skrzywdził. Przecież wiedział, że Jax ubrał się dla niego. Wiedział, że chciał mu zaimponować. I zrobił to, ale Simon się wygłupił i było za późno. Jax zniknął.
Na prędko zebrał w głowie wszystkie informacje, jakie zdradził mu na swój temat. Było w nich sporo drogocennych wskazówek i zanim zbudzona służba wezwała Konrada, a ten stawił się w komnacie króla niespełna pół godziny później, miał już ułożony cały plan.
— Panie? Wzywałeś — oświadczył Konrad zaniepokojonym głosem.
Nie w pełni ubrany oraz z potarganymi od snu włosami, gotów był stawić czoła wszystkiemu, czego Król mógł zażądać.
— Musisz go odnaleźć — nakazał Król, bardzo stanowczo, jednak niejasno.
— Kogo panie? — zapytał zdezorientowany Konrad.
— Chłopaka imieniem Jax. Wysoki, dobrze zbudowany, ciemne włosy i zielone oczy. Jest synem generała i ma osiemnaście lat — wyliczał Król i krążył po komnacie na boso.
Konrad stał wciąż zdezorientowany.
— Panie, szukałeś go już wśród synów generałów... — zakwestionował.
— Może to któryś w spoczynku? — argumentował Król. — Przeszukaj całe królestwo! Masz go znaleźć! — nakazał ostro.
Konrad miał nietęgą minę, ale niezwłocznie ruszył na poszukiwania nie zadając żadnych więcej pytań. Uzbrojony we wszystkie wskazówki był rychło oczekiwany przez Króla z dobrymi wiadomościami.
Sam Król wrócił do snu na jeszcze kilka godzin. Oczywiście nie na odpoczynek, a do komnaty ze snu, w której widywał się z Jaxem. Łudził się, że może wróci. Komnata była jednak pusta. Jax zniknął. Później dzień szybko zbliżył się do południa, a potem pochylił ku wieczorowi. Konrad nie wracał, a Król stawał się coraz to bardziej niecierpliwy.
Dlaczego? — pytał sam siebie w myślach i czuł coraz większą złość. — Dlaczego nie potrafię cię znaleźć? Dla Króla przecież nie ma granic, których nie mógłby przekroczyć! — grzmiał złowrogo, przechadzając się w tę i z powrotem po korytarzach, a potem przypomniał sobie, że we śnie miał być tylko człowiekiem, a dla zwykłego człowieka granic była niezliczona ilość i jedynie przekroczenie granicy snu było w zasięgu każdego.
Wtedy też słońce ukryte za szarymi chmurami schowało się za horyzont. Wieczór chylił się ku końcowi i zapadała powoli noc.
Konrad wciąż nie wracał. Było kilka minut przed północą, kiedy wreszcie się pojawił. Wszedł do komnaty Króla z pochyloną głową. Król już wiedział, że skoro nie wpadł tu w wielkich emocjach oznaczało to tylko jedno.
Nie odnalazł chłopaka imieniem Jax.
Konrad stał skonsternowany przez chwilę, ale Król spojrzał na niego pytająco przez ramię.
— Z czym do mnie przychodzisz? — zapytał, choć nie wiedział po co.
Odpowiedź była przecież oczywista.
— Nie odnalazłem go — wyznał skruszony Konrad.
— Tak myślałem — powiedział zrezygnowany Król.
Konrad stał i czekał. Król obejrzał się na niego ponownie.
— Coś jeszcze? — zapytał, ale jego głos brzmiał nijako.
— Panie miałeś postanowić, kiedy wyruszymy przeciwko Evanowi — ośmielił się przypomnieć.
Król syknął ze złości.
— Jeszcze nie teraz.
Konrad przestąpił z nogi na nogę.
— Panie, czas gra na naszą niekorzyść...
— Nie teraz powiedziałem! — zagrzmiał Król jak niegdyś jego ojciec i zmierzył Konrada surowym spojrzeniem. — Zostaw mnie samego.
Konrad otworzył szeroko oczy ze zdziwienia, ale nie odważył się odezwać choćby jeszcze słowem. Pokłonił się Królowi i wyszedł z jego komnaty.
Król położył się do łóżka w wielkich emocjach. Znów zażył zioła i odpłynął w sen. Tam znów nikogo nie zastał. Komnata był taka jak zwykle, niezmieniona, ale pusta. Przerażenie uderzyło w niego z podwojoną siłą.
Opadł na kolana i rozpłakał się w głos. Został sam. Z tym, czego pragnął. Na zawsze naznaczony. Na zawsze samotny. Na zawsze przeklęty.
Nieszczęśliwy.
Najbardziej przerażało go jednak nie jego własne nieszczęście, a to że Jax mógł nie istnieć naprawdę.
— Proszę, wróć, chociaż tutaj...
Simon dostał po tyłku... Myślicie, ze słusznie?
Do następnego!
Monika :)
CZYTASZ
Królewskie pragnienia
General FictionMłody król, poprzysięgając zemstę za śmierć ojca, zostaje naznaczony przez niebiosa klątwą. Na polu bityw razi go piorun i od tej chwili nosi na ciele nieestetyczne znamię, ale też odczuwa pociąg do tej samej płci. W myśl niebios, ma się on do końca...