Rozdział 24

668 54 39
                                    

Informacja od autora: Bardzo Was przepraszam, że tak późno publikuję nowy rozdział. Niestety dostałam taką ilość pracy na koniec tygodnia i musiałam pracować w weekend, że miałam bardzo mało czasu :( 

Nie chciałam rozdzielać tego rozdziału na dwa i tak o to przed Wami pierwszy rozdział gdzie jest przekroczone 10k❤ Zapraszam do lektury❤

Laura

Oczy zachodzą mi mgłą, a umysł wręcz odrywa się od ciała. Jestem ślepa. Jestem tępa. Nie wiem co się dzieje wokół mnie, ale doskonale pamiętam co przed chwilą się wydarzyło. 

Jak moglibyśmy ją zostawić?!

Została tam sama.

Otoczona wianuszkiem jebanych żółtków.

Na domiar złego stał przy niej ten pierdolony zdrajca. 

- Wróćmy po nią! – wrzeszczę kolejny raz, lecz odpowiada mi przeraźliwa cisza. Nikt się nie odzywa. 

Co za cioty. 

Jakbym tylko potrafiła pilotować helikopter to bym jakoś przedarła się do sterów i zawróciła. Niestety nigdy się tego nie nauczyłam i teraz tego niesłychanie żałuję. 

- Proszę! Wróćmy tam!

- Lauro – dociera do mnie jakiś głos, lecz nie wiem kto mówi. Moje powieki są tak sklejone niewiarygodną ilością przelanych łez, że z trudem je nawet na chwilę podnoszę o milimetr, a co dopiero cokolwiek mogłabym zobaczyć. 

Ktoś ściska mocno butelkę, wylewając jej zawartość. Sekundy później ktoś inny przybliża się do mojej twarzy i zaczyna ją wycierać mokrym ręcznikiem powolnymi, lecz dokładnymi ruchami. Dopiero po chwili odczuwam, że przestaję się lepić i otwieram oczy. Przede mną pochylają się Flavio z Ginem, a na ich twarzach wyraźnie odbija się zmartwienie. 

- Lauro, mówiliśmy ci to już kilka razy – momentalnie przerywam swojemu chłopakowi jego wypowiedź. Tylko jedną rzecz mi powtarzali od dłuższego czasu.

- Mówiliście tylko, że nie wracamy po nią! Nic innego!

- Nie. Nie słuchałaś – wtrąca się Gino. – Powiemy ci jeszcze raz. Kira wybrała swój los, zamierzając was ochronić. Kiedy się całowaliście nadbiegało trzech mężczyzn. To właśnie ona to zauważyła i szybko zadecydowała, że mieliśmy przystawić pistolety do Piotrka i Anny, a ona pobiegła do nich udając, że uciekła od nas. Od początku wiedziała, że najprawdopodobniej nie zdąży. To była jej decyzja.

Kira została tam tylko dlatego, że byłam idiotką. Nie mogłam poczekać kilku minut, aby całować mojego ukochanego... 

- A moją decyzją jest powrót po nią – warczę przez zaciśnięte zęby czując jak dygoczą mi mięśnie, a gardło minimalnie się zatyka. 

- Uwierz mi Lauro. Gdyby były jakieś szanse na uratowanie jej od razu to byśmy wrócili – wtrąca się gość, którego już kiedyś widziałam i został nazwany po prostu panem D. 

D prawie jak Da.

Na samego jego wspomnienie momentalnie czuję jak język mi sztywnieje, a serce zaczyna wybijać jeszcze bardziej niespokojny rytm. On też zapewne się teraz nią zajmuje. A ona cierpi.

Tak mi źle. Tak fatalnie się czuję.

Do naszej gromadki podchodzi jeszcze Japończyk zupełnie nic sobie nie robiąc, że jesteśmy w helikopterze i każdy powinien być przypięty prowizorycznymi pasami bezpieczeństwa. 

- Zbliżamy się do punktu gdzie się rozstaniemy. Diego – odzywa się mocno i posyła nam niebezpieczne spojrzenie. – Zastanów się dobrze. Jak bardzo lubisz tamtą kobietę?

Związani wyzwaniem - ZAKOŃCZONEOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz