Rozdział 2

117 8 0
                                    

Tym razem była gotowa.

Spojrzała na siebie w lustrze, krzywiąc się, ale po chwili jej twarz złagodniała. Wybrała starszą kobietę w wieku około pięćdziesięciu lat, z włosami w kolorze soli i pieprzu oraz figurą szkolnej nauczycielki. Jeśli taka osoba nie odstraszy Malfoya, przy następnej wizycie będzie musiała przyjść jako mężczyzna.

A skoro mowa o Malfoyu, widywała go w ministerstwie częściej niż zwykle. Zazwyczaj widziała go najwyżej raz w tygodniu, ale w zeszłym miesiącu spotykała go przynajmniej raz dziennie. Czasami dwa razy. To było co najmniej niepokojące, a fakt, że nie rzucił ani jednej sarkastycznej uwagi w jej kierunku, sprawił, że spotkania te były jeszcze bardziej przerażające.

To musiał być zbieg okoliczności, że Hermiona widywała go częściej od czasu swojej prawie katastrofalnej wizyty w jego bibliotece. Jakaś cząstka niej samej popadała w coraz większą paranoję przed kolejną galą, że Malfoy wszystkiego się domyślił. Musiała ciągle przekonywać samą siebie, że nie było mowy, żeby Ślizgon był w stanie zachować dla siebie informację, która tak wspaniale nadawała się na szantaż, podczas każdego z ich częstych, ale krótkich spotkań.

Poza tym była zbyt daleko, by teraz zawrócić z powodu bezpodstawnych przypuszczeń. Jeśli okaże się, że arystokrata zaczyna się domyślać, Hermiona po prostu natychmiast zaprzestanie tajnych wizyt w bibliotece.

Do tego czasu nie mogła powstrzymać się od kontynuowania. Jej słuszność w swojej teorii o zbieraniu ślazu podczas perygejskiego księżyca tylko wzmocniła jej determinację. Napar Granger rzeczywiście przyniósł lepsze rezultaty. Dziś wieczorem jego działanie miało trwać co najmniej pięć godzin, choć wiedziała, że ​​dodatkowa godzina to niewiele, ale na razie musiało to wystarczyć.

Gryfonka jeszcze raz przyjrzała się sobie w lustrze, zanim doszła do wniosku, że nic więcej nie może zrobić. Wkrótce nadszedł wyznaczony czas spotkania w rezydencji Malfoyów.

Na chwile przed teleportacją szatynka poszła do swojego salonu i wzięła głęboki oddech, by stłumić nerwowość w żołądku. Jej zaufanie do swojego planu mocno ucierpiało podczas ostatniej gali, kiedy to Malfoy kręcił się w pobliżu Hermiony. Miała kilka pomysłów na wypadek powtórki sytuacji. Wciąż była trochę niespokojna, ale czuła się gotowa. Tak gotowa, jak tylko mogła.

Wyjęła zegarek kieszonkowy. Do umówionej godziny spotkania została minuta. Wyprostowała ramiona i wzięła kolejny oddech, po czym aportowała się z głośnym trzaskiem.

Wylądowała w punkcie aportacyjnym Malfoyów, by zobaczyć mały tłum ludzi, którzy już przybyli i teraz cicho rozmawiali między sobą. Niektórzy z uczestników rzucili jej przelotne spojrzenie, by później powrócić do przerwanej konwersacji.

Dobrze. Przynajmniej ta część jej planu przebiegła gładko. Nikt nie spojrzał dwa razy na starszą wiedźmę w workowatych szatach.

Chwilę później na wypielęgnowanym trawniku pojawiła się magiczna ścieżka prowadząca do posiadłości. Rozmowy od razu ucichły i wszyscy udali się do drzwi wejściowych. Gdy tylko pierwsza osoba znalazła się w odległości dziesięciu stóp od wejścia, drzwi się otworzyły, ukazując Malfoya ponownie nienagannie ubranego w ciemnoszary mugolski garnitur.

– Witamy w Malfoy Manor – przywitał się powoli. Przyglądał się im wszystkim przez chwilę, po czym kontynuował. - Moja mama i ja bardzo się cieszymy, że możemy powitać was w naszym domu i bardzo się cieszymy, że zechcieli państwo uczestniczyć w gali w tym miesiącu.

Po tym, jak wszyscy wejdą do środka, zaczniemy zwiedzanie od zachodniego skrzydła posiadłości, zanim dołączymy do reszty gości w sali balowej. Zapraszam. – powiedział, po czym cofnął się i wpuścił wszystkich do środka.

Witam ponownieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz