Młoda Stark jednak nie znalazła się z resztą drużyny w salonie po teleportacji swojej przyjaciółki, sama nie wiedząc czemu, była ranna fakt choć bardziej poobijana do tego jej emocję mogły sprawić, że moc Clarie nie zadziałała poprawnie. Znajdowała się w jednym z nieznanych do tej pory korytarzy w bazie, było dość ciemno co również skutkowało iż nie wiedziała gdzie się znajduję. Próbując wstać na równe nogi i zrobić krok do przodu syknęła z bólu niemal upadając na twarz w ostatniej chwili się podparła rękami, ból był na tyle silny, że blondynka zamknęła oczy, a gdy to już zrobiła ujrzała pewne miejsce zaczęła się uważnie rozglądać, wyglądało to jak korytarz w zamku na jej rodzinnej planecie prowadzący do sali tronowej, nie wiele myśląc zaczęła iść w tym kierunku im bardziej się zbliżała tym większy niepokój czuła i potężną moc, to co zdziwiło czarownicę to brak straży przy ogromnych drzwiach prowadzących do sali tronowej "Dziwne zwykle na korytarzach zamku aż roiło się od straży królewskiej, coś musiało się stać"- pomyślała niebieskooka.
- Cassandra dziecko co ty tu robisz?- usłyszała znajomy głos, który należał do jej matki co nie wróżyło niczego dobrego teraz musi się pilnować, gdyż jej matka potrafi czytać w myślach i pojawiać się często w głowie swoich córek, by móc niby lepiej manipulować lub kontrolować. Kobieta wyczuła wręcz ogromną niechęć i niezadowolenie w głosie swojej rodzicielki, albo raczej kobiety, która powinna nią być, jednak jest od tego daleko.
- Witaj matko sądzę, że ty wiesz to najlepiej w końcu to ty mnie tu wezwałaś czyż nie?- powiedziała miło się uśmiechając do już dość starszej kobiety, pomimo lekkiej obawy co też może się zaraz wydarzyć, starała się być spokojna spojrzała na swoją matkę i zauważyła szaleńczy błysk w oczach.
- Owszem wezwałam, powiedz mi od kiedy ty jesteś taka słaba? Hmmm? Powinnaś być silniejsza od Charlotte a tymczasem jesteś słabsza...
- Możemy skończyć tą gadkę szmatkę? Czego chcesz?
- NIE TAKIM TONEM MŁODA DAMO- wrzasnęła Lilith Mckannan, była królową i nienawidziła jak ktoś nie okazywał jej szacunku szczególnie jej własne córki, jednak jaki można mieć szacunek do kogoś, kto dosłownie zrujnował dzieciństwo swoim własnym dzieciom, bo było się zbyt zachłannym na władzę i potężną moc.
- Będę mówiła jakim tonem mi się podoba, a to dlatego, że mam już serdecznie dość twoich obrzydliwych manipulacji. Skończyłam z tobą i zostaw mnie w spokoju- powiedziała nadal spokojnie księżniczka wiedziała jak nigdy, że spokój najczęściej rozdrażniał jej matkę, a ojciec nigdy nie wykazywał zainteresowania czymkolwiek innym niż walki z wrogami i innymi królestwami, kiedy natomiast bywał w pałacu i był światkiem sprzeczek swojej małżonki z jego córkami najzwyczajniej w świecie obserwował to "cudne" widowisko podśmiewając się z tych kłótni. Wtedy stało się coś czego 23 latka się nie spodziewała jej policzek pulsował i bolał niemiłosiernie spojrzała zszokowana na postać swojej "kochanej" matki
- Chyba zapomniałaś niewdzięczna smarkulo, że to dzięki mnie jeszcze żyjesz, jak zwykle twoja siostra ma za miękkie serce by załatwić sprawy...
- O czym ty mówisz do cholery??!!!- wykrzyknęła Cassie zła z lekką paniką w oczach zdecydowanie nie jest dobrze skoro ten potwór wezwał ją. Wtem znowu poczuła ból tym razem w brzuchu zerknęła odrobinę w dół zauważając, iż ma wbity sztylet , który został od razu wyciągnięty podniosła lekko głowę i zobaczyła swoją matkę trzymającą sztylet w ręku.
- MILCZ I SŁUCHAJ JEŚLI NIE CHCESZ SKOŃCZYĆ TRAGICZNIE
- BO CO ZABIJESZ MNIE ?! ŚMIAŁO KIEDY TYLKO DO PODDANYCH DOJDZIE WIEŚĆ O MOJEJ ŚMIERCI TWOJE PANOWANIE SIĘ SKOŃCZY- ze łzami w oczach i przytrzymując się w miejscu rany patrzyła z pogardą na obcą dla niej kobietę. Miała wielką ochotę zabić ją gołymi rękami.
CZYTASZ
The Avengers- Two powerfull sisters (PL)
FanficPotężny ród Mckannan jest dość znany w 9 światach, jej członkowie uchodzili za idealną rodzinę bez skaz, członkowie tej rodziny byli mili i przyjacielscy jak na królewski ród przystało, aczkolwiek mało kto mówił o mrocznych sprawach dziejących się w...