Srebrne włosy powiewające na wietrze. Spokojne spojrzenie złoto-fioletowych oczu, które swoim urokiem mogłyby dać ukojenie nawet największemu grzesznikowi. Ton z jakim jego głos rozbrzmiewał wokół. Był to urok sam w sobie, który jedni odbierali z sympatią, a inni wręcz przeciwnie.
Znalazła się jedna osoba, która znajdowała się pomiędzy dwoma tymi odczuciami. Rozszczepienie między miłością, a nienawiścią nigdy nie jest dobre. Wyniszcza, pali od środka, walka między uczuciami trwa w środku i nie oszczędza niczego. Jest bezlitosna i bezwzględna. Gdy już jedna strona wygrywa i mamy nadzieję na lepszy koniec, druga znów się podnosi. Jest to jak Syzyfowa praca, złudna nadzieja, na coś co nigdy nie nastąpi. Bo jakże naiwnym trzeba być aby uwierzyć, że uczucia mogą się skończyć lub wypalić?
W momencie w którym napotykamy człowieka wolącego te uczucia w sobie dusić, powinniśmy mu współczuć. Tak robił każdy, nie ważne kogo spotykał na swojej żmudnej ścieżce życia. Nie rozumiał dlaczego ktokolwiek chce mu współczuć, nie rozumiał dlaczego jego sytuacja tego wymaga. Kto jak kto, ale akurat on nigdy nie obchodził się z uczuciami lekko, nie ważne do kogo należały. To nie tak, że nie chciał, zwyczajnie go tego nie nauczono. Teraz według niego było już za późno na jakikolwiek ratunek, jego dusza była skazana na bezkresne obumieranie. Dusił się w tym świecie, nie chemikaliami z kominów czy nieczystym powietrzem, dusił się okropieństwem i ilością goryczy, z którą spotykał się niesamowicie często. Akutagawa Ryuunosuke nie umiał czuć, a już na pewno nie kochać. Co mu się zdawało do momentu, gdy jego smutne i nudne szare tęczówki spotkały się z odbiciem najpiękniejszych kolorów jakie znał. Figlarne spojrzenie odcisnęło piętno w jego sercu, którego Akutagawa nie mógł zdjąć. Było to pierwsze w jego życiu spojrzenie bez jakiejkolwiek kszty współczucia czy obrzydzenia do jego osoby. Było to ukojenie dla jego zbłąkanej duszy, coś co chciałby przeżyć po raz kolejny by upewnić się, czy na pewno nie było snem.
Właścicielem pięknych tęczówek był srebrnowłosy chłopak, który nigdy nie miał szansy dorosnąć. Obdarzał wszystkich wokół miłością, której jemu nie dano. Nie wiedział jak kochać, a mimo wszystko oszukiwał się, że posiadł tą wiedzę po wstąpieniu do nowego środowiska. Atsushi Nakajima nigdy nie umiał rozmawiać o tym co czuje, bo nigdy nie wiedział jak to opisać. Bał się, że jest to nienaturalne, coś czego nie miał prawa czuć. Cieszył się chwilą i brał wszystko dookoła w garście, jakby zaraz miało być mu to odebrane. Zachowywał się tak jakby zaraz jego piękny sen o idealnym życiu uległ zniszczeniu. Wszystko co piękne pękłoby na kawałki jak stare lustro, a on obudziłby się z tym samym nieczystym sercem wśród wszystkich win tego świata. Miał wokół siebie wielu, a i tak był sam. Sam próbował stawić czoła demonom z przeszłości atakujących go w najgorszych momentach życia. Doskonale go znały, wiedziały gdzie uderzyć aby najbardziej bolało i jak uderzyć by wyrządzić większą krzywdę. Większość osob zapytanych o to, czy kolorowooki jest słaby, odpowiedziałoby jednoznacznie, że tak. Atsushi sam tak uważał, co mijało się z prawdziwym biegiem zdarzeń.A prawdziwy bieg zdarzeń znał jedynie on.
Jak można wierzyć w dobry początek i koniec połączenia dwóch błąkających się dusz. Obie niezdolne do kochania, tak przerażone i wrażliwe na jakikolwiek ruch. W momencie, gdy uczucie połączy dwie osoby, przepełnia je szczęście. Okazuje się, że obie połowy pasują do siebie.
Serca dwóch chłopaków, skrzywdzonych za dziecka i krzywdzonych do teraz, uległy zniekształceniu. Nie przypominały serca, jednak wciąż biły nieprzerwanym rytmem.
Jednak co jeśli okazałoby się, że te dwie połówki, tak zepsute i w teorii nie zdatne do użytku, pasowałyby do siebie idealnie? Dwa serca, w których każda niedoskonałość była identyczna, a po złożeniu tworzyła swego rodzaju puzzle? Puzzle, które otwierały drogę do szczęścia. Lecz aby móc je złożyć, trzeba najpierw mieć wgląd na cały obraz.
Z każdym spojrzeniem w oczy, dotykiem lekkim jak skrzydła motyla, spokojnym jak tafla jeziora słowie. To wszystko układało razem obraz, najpiękniejszy obraz jaki oboje kiedykolwiek widzieli. Mimo zepsucia ich serca same potrafiły okazać uczucia na własny sposób, uczyli się ich, co nie zawsze wychodziło. Wzajemne zrozumienie okazało się być tu kluczem do wszelkiego otwarcia pudełka. Wciąż nosili brzemię i poczucie winy, a ich dusze nadal były splamione goryczą. Lecz kto by przejmował się jednym, nieodłącznym elementem życia, zamiast cieszyć się czymś o wiele lepszym i większym?
Teraz już wiem, jak to jest kochać. Miłość to najlepsza rzecz, jaka mogła przytrafić mi się w życiu. Gdy już myślałem, że to mój koniec, i zapadając się w bezkresnej pustce nie oczekiwałem na żaden ratunek, przyszedł on nieoczekiwanie. Może nie wyciągnął mnie z dna, ale dał siłę, abym zrobił to samodzielnie.
— Kocham Cię.
CZYTASZ
𝑳𝒆𝒂𝒓𝒏 𝒕𝒐 𝒍𝒐𝒗𝒆 // Shin soukoku one-shot
FanfictionAtsushi Nakajima nie potrafił kochać. Okłamywał samego siebie, twierdząc, że posiadł tą umiejętność wraz z wstąpieniem do Agencji. Jednak to nie była miłość, a wdzięczność. Pewnego razu jednak ktoś zaszczepił w nim uczucie, które było dla niego jesz...