Rozdział 12

65 1 0
                                    

* 4 tygodnie później *



Po czterech wspólnych tygodniach planowania wspólnego wyjazdu nadszedł czas kiedy w końcu mogę się spakować i poczuć ulgę na kilka dni. Wraz z Tomem jedziemy głównie poza kraj aby wspólnie spędzić zaplanowany czas który został mu przed nowymi nagrywkami do Spider-Mana. Naszym głównym celem jest Francja gdzie chcemy zostać na 3 dni przynajmniej tak się umawialiśmy a jak wyjdzie to już nie wiem. Oczywiście dorzuciłam się do kosztów wycieczki bo jakby to wyglądało jeśli to on sam by płacił za na obojga. Właśnie pakuję ostanie bardzo ważne rzeczy których wczoraj nie mogłam jeszcze schować ponieważ były mi potrzebne do porannej rutyny.

Byłam już gotowa do wyjazdu i czekałam tylko aż pod hotel przyjedzie samochód Toma. W między czasie na biały top ubrałam rudawą koszulę w kratę oraz czarne botki, nie ubierałam natomiast kurtki ponieważ nie chciałam dusić się w aucie. Tak nie mylicie się, nie lecimy tym razem samolotem lecz całą drogę pokonujemy autem a jedynie co to promem na drugą stronę. Gdy nagle usłyszałam dzwonek wiadomości, szybko się zerwałam aby sprawdzić od kogo przyszło.

Od Tom :

Już jesteśmy. Śmigaj na dół to pomogę Ci z bagażem.

Do Tom :

Już idę, daj mi chwilkę.

Po chwili wraz z bagażem wyszłam z windy przed którą czekał już Tom. Uśmiechnęłam się po czym ten wziął moją walizkę i ruszył w stronę samochodu. Szłam za nim nie zostając z tyłu. Przy nim zawsze chowałam się w cień aby nie zagradzać drogi przed sławą wszędzie i w każdym momencie lecz on mi na to nie pozwala. Powoli dochodzę do końca zagadki przed którą mnie postawił. Poczekałam aż schowa bagaż ciągle się uśmiechając. Po chwili podszedł do mnie i otworzył mi drzwi i szczerze nie wsiadałam tylko dla tego powodu. Nie, że mu nie ufam ale wolałam sprawdzić czy nie zrobi nic podejrzanego z moim bagażem. Gdy obydwoje wsiedliśmy do auta, delikatnie zapięłam pas a chłopak siedzący obok zrobił to samo. Natychmiast ruszył włączając radio, nie powiem, że czeka nas długa droga ale damy radę, w kupie zawsze raźniej. Oparłam głowę o szybę i patrzyłam jak krajobraz gwałtownie się zmienia.

- Coś się stało ? - zapytał chłopak na co ja tylko zwyczajne zaprzeczyłam ruchem głowy. Wszystko było w jak najlepszym porządku tylko jedno dalej nie dawało mi spokoju. Wiem, że chciał zabrać także braci lecz tego nie zrobił i lekko obawiam się, że to przeze mnie albo po prostu chciał spędzić czas ze mną ? Tylko, że to totalnie nie trzyma się kupy ale to nic prędzej czy później i tak się dowiem.


* Po 7 godzinach *


Spałam oparta o szybę. Na twarzy miałam dwa niechlujne kosmyki włosów, które wcześniej musiały opaść mi na twarz. Poczułam jak auto się zatrzymało, muzyka ucichła a Tom wzdychał.


- Viki ? Już jesteśmy - powiedział lekko szturchając mnie w ramię. Otworzyłam oczy lecz go nie było w środku natomiast kucał obok mnie w otwartych drzwiach przedniego pasażera.

- Następnym razem mnie tak nie strasz - rzuciłam w jego stronę po czym lekko się uśmiechnęłam. Słońce powoli zachodziło a ja chciałam jeszcze wejść na szczyt popularnej wieży więc postanowiłam się streszczać lecz Tom mnie zatrzymał. - Chcę wejść jeszcze na jej szczyt więc proszę pośpieszmy się - powiedziałam szybko na jednym wdechu.

- Spokojnie - zapewnił mnie po czym chwyciliśmy za bagaże i ruszyliśmy do recepcji. auto zostało odstawione przez specjalnego faceta który czekał przy wejściu. Okazało się, że nie był to hotel a w środku nie było żadnej recepcji. Będziemy mieszkać w domku który wynajął na kilka dni. Szok i niedowierzanie bo kto by się spodziewał. Ruszyłam do swojego pokoju wciągając walizkę po schodach. Weszłam do środka i zamarłam. Szybko wróciłam jednak na dół gdzie ktoś tłukł się w kuchni.

- Zapłaciłeś za to więcej niż mnie zapewniałeś, prawda ? - rzuciłam wkurzona w jego stronę lecz ten nawet na mnie nie spojrzał. Zaśmiał się cicho po czym podszedł do mnie kładąc na blacie butelkę źródlanej wody.

- Myślisz, że bym Ci powiedział ? Było by tak, że albo byś zrezygnowała albo kazałabyś zmienić miejsce zamieszkania na kilka dni ale wiem jak ci poprawić humor. O 18:00 masz być gotowa bo wychodzimy - powiedział z perfidnym uśmieszkiem na twarzy. Zmrużyłam delikatnie oczy po czym wróciłam do swojego pokoju aby się przygotować. Z walizki wyciągnęłam sukienki, wszystkie jakie zapakowałam na wyjazd. Przykładałam każdą z nich do swojego ciała aż wybrałam jedną czarną, aksamitną sukienkę z rozcięciem na prawej nodze. Miała ona delikatnie luźny dekolt który idealnie się układał. Do tego ubrałam zwykłe czarne szpilki. Wiem, że jest troszkę zimno ale z skąd mam wiedzieć gdzie mnie zabiera.

Gdy wybiła 18:00 ubrałam płaszcz oraz zarzuciłam torebkę po czym powoli z gracją zeszłam po schodach. Na dole czekał już Tom, który patrzył na mnie tak jakby zaraz miał mnie zjeść jak słodkie ciasteczko. Delikatnie wystawił swoją rękę w moją stronę. Chwyciłam za nią po czym obydwoje wyszliśmy z budynku. w ręku chłopaka zauważyłam czarną chustę.

- Pozwól, że zasłonię Ci widok - powiedział stając za mną. Nie czekał na moją zgodę tylko po prostu zawiązał mi oczy tak, żebym nic nie widziała i tak też było. wsiadłam powoli do auta a Tom prosto po mnie. Nie prowadził tylko robił to ktoś inny. Siedział koło mnie, siedział tak, że słyszałam każdy jego wdech czując ciepłem powietrze. Po dłuższej chwili zatrzymaliśmy się a ten wysiadł chwytając mnie za rękę. Nie chciałam żeby tak robił bo czułam się wtedy niekomfortowo. Nie zwracając mu uwagi wysiedliśmy i ruszyliśmy powoli wchodząc po schodach lecz później wsiedliśmy do windy. Gdy z niej wyszliśmy poczułam natychmiastowy przypływ bardzo zimnego powietrza. Nie wiedziałam gdzie jesteśmy ale bardzo chciałam w końcu iść na wieżę, że chciałam wracać z tej wyprawy jak najszybciej. Po upływie kilku sekund gdy już totalnie zamarzałam ten odwiązał mi chustę a mi przed oczami ukazał się cały Paryż, oświetlony tak jakby małe gwiazdki pospadały z nieba.

- Dziękuję - powiedziałam odwracając się i patrząc mu w jego brązowe oczy. Gdy zaprosił mnie do stolika byłam w jeszcze większym szoku. Można byłoby powiedzieć, że romantyczna kolacja w blasku oświetlonego Paryża. Kelner podał nam pierwsze danie, obydwoje zaczęliśmy jeść od czasu do czasu spoglądając na siebie. - Nie boisz się, że złapią cię jakieś zagorzałe fanki ? - zapytałam biorąc mały kęs pieczonej kaczki.

- Czemu niby ? Moje serce należy tylko do jednej osoby - powiedział przez co jedzenie stanęło mi w przełyku. Chwyciłam szybko za kieliszek aby się nie skapnął. wzięłam upojnego łyka.

- Czyżby do Zendayi ? - zapytałam nie zwracając na siebie uwagi.

- W moim sercu specjalne miejsce zajmujesz ty - powiedział przez co aż wstałam. Spojrzał na mnie dziwnie kiwając głową. - Myślałaś, że jest inaczej ? Widziałem jak się sama domyślasz dlaczego nie brałem moich braci no i proszę masz na to odpowiedź - uśmiechnął się wstając a ja odwróciłam się i podeszłam do skraju balkonu opierając się o betonowe zakończenia. Nagle poczułam jego ciepły oddech na szyi. Nie mogłam tego tak zostawić.

- Mogłeś po prostu powiedzieć a nie ściągać mnie tutaj - rzuciłam przykładając zimną rękę do czoła.

- Twoja reakcja i tak była by bezcenna. Serio myślałaś, że chodzi o ciebie ? - zapytał na co gwałtownie się odwróciłam.

- Tak, myślałam, że chodzi o mnie - odpowiedziałam ze zmieszaną miną i uczuciami.

- No i dobrze myślałaś - powiedział po czym szybkim ruchem musnął moje usta. Stałam wryta i nie wiedziałam co mam zrobić.

- Ale...ale ty...- zaczęłam mówić lecz ten przerwał.

- Tak, na serio. Nie wysilaj się układając pytania w swojej małej główce.

- Czy ty sugerujesz, że jestem głupia ? - zadałam wściekła lecz ten nie zwracał uwagi na moje pytanie.



Love Will WinOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz