~|Przepraszam Carbuś...|~

1.3K 94 40
                                    

W zazwyczaj spokojnym Los Santos aktualnie trwało istne piekło...
Dlaczego?
Trwała strzelanina między departamentem policji, a zorganizowanął grupą przestępczą...

Wsumie to nie była to jedna grupa przestępcza... Było ich kilka działających po jednej stronie, przeciwko policji.
Już w tym momencie było wiele poległych, przestępcy byli przygotowani na pewne straty.

Mieli pozycję wygraną, gdyż mogli rannych wysyłać od razu do "lekarza"
jeden z ich kierowców zawoził poległych, których dużo nie było do zaprzyjaźnionych lekarzy w niedalekim domku...

-----------------------------

---Masz może naboje?-- zapytał brunet jednego z bałwanków chowając się obok niego za jednym autem.

--- Trzymaj-- powiedział Blake podając mu kilkanaście naboji.-- A masz metę?

---Mhm, dać ci?-- spytał przeładowując pistolet, a resztę naboji chowając do kieszeni kurtki.

---Tak-- odpowiedział strzelając do policjanta w pobliżu.

Brunet wyjął z kieszeni metę i podał ją chłopakowi obok, na co ten mruknął jakieś podziękowanie.
Dwójka stała za jednym autem strzelając do policji, która chowała się za radiowozami i innymi przedmiotami.
Po chwili podszedł do nich siwo-włosy...

---Siema macie może metę?--zapytał chowając się za autem.

---Yhym-- mruknął David i podał przyjacielowi niebieską metę.

---Dzięki-- opowiedział zażywając narkotyk i chowając się przed policją.

---Mamy przewagę liczebną, chociaż oni mają więcej broni długich--odezwał się Blake.

---Ilu ich mniej więcej zostało?-- zapytał siwy strzelając do jednego z policjantów.

---Nie wiem, wydaje mi się że około dwudziestu... Może więcej-- odparł David celując.

-------------

Policja niby miła ułatwienie, bo posiadali radio przez które mogli się komunikować...

---Trzech jest za czarnym sultanem rs po lewej od ulicy-- odezwał się ktoś na radiu.

Policjant z długą bronią wycelował w tamtą stronę... I strzelił do osoby, która akurat trochę się wychyliła, aby mieć lepszy cel.

---Jeden z za czarnego sultana rs leży-- poinformował na radiu kolegów i koleżanki z pracy.

------------

Erwin spojrzał na bruneta, który leżał obok niego na ziemi, po czym kucnął przy nim...

---David słyszysz mnie?-- zapytał próbując znaleźć wzrokiem ranę...
Co było trudne z racji, że jego biały t-shirt był cały w krwi...

---Erwin...-- wyszeptał słabo leżący.

---Gdzie cię boli? Skup się David!-- siwy był zestresowany, że może stracić członka rodziny.

---Erwin... Zawołaj Carbo...-- powiedział prawie nie słyszalnie.

Siwo-włosy zdjął brunetowi maskę, aby lepiej było mu oddychać i rozejrzał się okolicy w poszukiwaniu białej czupryny.
Zauważając niedaleko biało-włosego od razu zawołał...

---CAR...!-- przerwał przypominając sobie, że policja usłyszy zdrobnienie nazwiska przyjaciela. Na szczęście ten spojrzał w jego stronę... A gdy zobaczył leżącego kogoś, podbiegł do niego chowając się...

Przepraszam Carbuś...||Carbo x David|| One Shot ||Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz