38. Ukochana (III)

77 14 0
                                    

   — Wyjdź.
   I tylko tyle, żadnych wyjaśnień.
   Jioh wyleciał z pokoju jak z procy o mało nie potykając się o własne nogi.  Nie mógł uwierzyć, że ojciec zabrał mu coś co dostał, coś co stało się dla niego w jakiś sposób ważne, bo był szczerym prezentem, chociaż anonimowym. Jego nogi same pokierowały się na najwyższy poziom, a gdy tam dotarł dyszał ze zmęczenia. Tylko to sprawiło, że w obecnej chwili nie popłakał się, a patrząc na wciąż aktywną taflę portalu zawiesił się na dłuższy czas.
   Nie rozumiał.
   Nie rozumiał dlaczego jego ojciec w tak krótkiej chwili potrafił zmienić swoje nastawienie przez jakiś przedmiot. Kichnął przez znaczną ilość kurzu unosząca się w powietrzu, a gdzieś w kącie na podłodze dostrzegł niebieską opaskę, którą dał mu wtedy demon gwarantując bezpieczeństwo.
   Oddychał głęboko. Nie pamiętał tego, że rzucił ją wtedy w kąt myśląc tylko o tym jaki dostanie ochrzan. Nie odważyłby się przejść przez portal bez niej. Nie po tym co mogło mu się wtedy stać. Podniósł ją otrzepując z kurzu i założył na swojej głowie przeplatając czoło.
   Będąc po drugiej stronie nie potrafił udawać, że wszystko jest w porządku. Był przerażony, gdy mijał obcych demonów wpatrujących się w niego, a mijając pierwszego natychmiast przestał wierzyć w to, że opaska go ochroni i trząsł się jak osika. Jednak gdy mijał kolejne osoby stwierdził, że patent działał, ale mimo wszystko będąc na nie swoim terytorium bał się. Nawet nie wiedział skąd wziął w sobie tyle odwagi, żeby ponownie znaleźć się tutaj po tym co przeszedł. Wydawało mu się, że pamięta drogę, a bardziej komnatę którą zamieszkiwał demon, jednak pomieszczenie było zamknięte, a on zdziwił się, bo nawet nie przyszło mu to do głowy, że demona może tutaj nie być. Przypomniały mu się jego słowa mówiące o tym, że mieszka na obrzeżach a tutaj przebywa rekreacyjnie.
   Szybka decyzja, powrót. Jednak nie spodziewał się tego, że trafi na osobę która chciała go wtedy skrzywdzić.

   ***

   — Chcesz mi powiedzieć, że ten dzieciak rozbił ci kubek na głowie? — spytał rozbawiony Król relaksując się przy fontannie.
   Jioh nie spodziewał się go, a twarz demona szybko zapadła mu w pamięci. Chociaż usłyszał parę wyzwisk, to nie spodziewał się że facet chwyci go za ramię i zaprowadzi na dywanik prosto do króla demonów, jakby ten miał mało roboty. Tyle że sam król nawet nie spojrzał na jego osobę będąc bardziej zainteresowany papierami.
   — O ile wiem twój bratanek jest nieobecny w zamku.
   — Owszem.
   Jioh przestał wierzyć w moc tej opaski.
   — więc...
   — Dość Zunho! Dlaczego przychodzisz do mnie z taką pierdołą zamiast oddać gówniarzowi i tyle...
  Król podniósł głowę na swojego poddanego, jednak dostrzegając obok niego chłopaka którego wydawało mu się, że już widział na chwilę zamarł. Nie dlatego, że był aniołem tylko właśnie na widok ozdoby na czole, którą doskonale znał, bo znał praktyki swojego bratanka.
   — Nie sądzę Królu, aby panoszenie się anioła w dodatku... Było korzystne dla opinii... Mam gdzieś upodobania księcia.
   — Czy ty chcesz mi powiedzieć, że Jiae sypia z tym aniołem?
   Jioh otworzył szerzej oczy, ale nie odezwał się słowem. Nie wiedział czy ma w ogóle coś mówić, a bezpieczniej było milczeć. Jednak po chwili dostał bezpośrednie pytanie, a gdy król na niego spojrzał on szybko zaprzeczył.
   — Nie przyzna się — oznajmił poddany. — To oczywiste.
   Do Jioha ledwo docierał dialog rozmowy, bo karcił siebie za to, że sądził iż wszystko przebiegnie bezproblemowo. Myślał, że szybko znajdzie demona, a do królestwa aniołów wróci w przeciągu godziny.
   — Chcesz mi coś powiedzieć? — spytał Leerim, na co młodszy pokręcił przecząco głową.
   Potem wydał rozkaz, że książę Jiae ma w ciągu dziesięciu minut znaleźć się w zamku. W międzyczasie oni przenieśli się do sali tronowej, aby za wiele osób nie musiało oglądać anioła w samym zamku. Jioh źle się czuł, bo Zunho przebywał zbyt blisko niego. Bał się, że Jiae nie przyjdzie, co postawi go w złym świetle, a czas leciał tak wolno, że zarazem szybko. Nie obyło się również bez słów w jego stronę, że ~ wpierdoli mu za to co mu zrobił. Jioh cały czas milczał.
   — Czas minął. — oznajmił jakby zadowolony.
   Król nie spojrzał nawet zza pisma, tylko założył sobie nogę na nogę. Jioh myślał, że będzie miał jeszcze czas, żeby... Został pociągnięty przez niego boleśnie za włosy, że jęknął z bólu zginając się w pół. Opaska z jego czoła zsunęła się opadając na kafelki. Starszy szarpnął nim chcąc wyprowadzić z pomieszczenia.
   Boże trafię do lochów!
   Jioh nie wiedział dlaczego pojedmowal tak nieodpowiedzialne decyzję. Bał się, że może to być związane z tym, że chciał wzbudzić zainteresowanie swoją osobą u ojca, żeby miał wgląd na to co robi i gdzie się znajduje. To wszystko przez kłótnie i złość. Wiedział, że ojciec nie będzie go szukać, a jak zacznie szukać to na pewno nie od tego miejsca.
   Drzwi z hukiem otworzyły się i usłyszał znajomy głos, aby tamten go puścił. Z racji, że Zunho ciągnął ciało Jioha niemal za sobą, a słysząc słowa demona puścił go natychmiast rechocząc. To spowodowało, że młodszy wylądował na podłodze, bo nie zdążył złapać równowagi z którą zawsze miał problem. Nie był przecież ciężki, a odgłos upadku był głośny.
   Anioł podparł się na łokciach i dotknął bolącego miejsca na czubku głowy. Zaczął zastanawiać się nad tym, czy tamten pociągając go za włosy wyczuł dwa wypuklenia. Unosząc głowę dostrzegł tylko to, jak Jiae jest zły.
   — Szanowny książę, jak miło księcia widzieć. — powiedział cynicznie Zunho wykonując niedbały ukłon.
   — Co ty tutaj robisz? — usłyszał jego głos w którym wyczuł garść wkurzenia.
   Jioh spuścił głowę. Co miał odpowiedzieć? Że pokłócił się z ojcem i chciał zrobić mu na złość znajdując się tutaj? Przecież mówił mu, aby trzymał się z daleka od tego demona. Milczał, aby nie pogorszyć sytuacji.
   Cisza była nie do zniesienia. Gdzieś na dnie żołądka czuł, że i tak znajdzie się w tych zimnych lochach. Równocześnie odezwal się z królem.
   — Jiae podejdź.
   — Wtedy, to on...!
   Jioh zamknął się natychmiast, bo doskonale wiedział, że nie powinien odzywać się wtedy gdy mówi król. 
   — To ty chciałeś go skrzywdzić?! — podniósł ton Jiae.
   — To ja dostałem z kubka w łeb! Powinienem wyrwać mu skrzydła! — wrzasnął kipiąc ze złości. — Daleko nie pada jabłko od jabłoni. Książę sam powinien pilnować swoich metres!
   — Coś ty powiedział?!
   Jioh zamknął oczy gdy Jiae podszedł do tamtego. Nie wiedział dokładnie co się stało, ale podejrzewał że najprawdopodobniej dostał w twarz. Czuł się źle, bo wiedział że demon może mieć przez to problemy. Przez to, że przez swoje bezmyślne zachowanie przyszedł sobie tutaj, bo tak chciał.
   Król wydał rozkaz w stronę typa, aby opuścił pomieszczenie wraz ze strażą. Zostali sami we trójkę, przez co Jioh poczuł się jeszcze gorzej.
   — Wstań. — powiedział w kierunku anioła.
   — Lepiej mi się siedzi...
   Jioh nie musiał przecież wykonywać rozkazów króla demonów, ale gdy usłyszał ponownie te same słowa przystał na to. Natychmiast poczuł się słabo, bo przecież od tamtego czasu mało co jadł, a przez stres było widać jak nogi mu dygoczą.
   — Jiae czy ty z nim sypiasz? Chcesz żeby po królestwie rozchodziły się takie plotki i żeby twój ojciec dostał zawału? Masz z tym natychmiast skończyć rozumiesz?
   — Nie sypiam z nim. — syknął przez zęby.
   — Na prawdę nie interesuje mnie to co robisz i z kim, byle nie z aniołem! Jiae, rozumiesz co do ciebie mówię? To nie prośba, to rozkaz! Na tydzień trafi do lochów i to dzięki tobie, a potem będzie eskortowany na swoje terytorium, bo tam jest jego miejsce! Zunho przy kolejnym razie nie przyprowadzi go do mnie, tylko utnie łeb!
   — Dlaczego do lochów? — usłyszeli przeraźliwy pisk. — Nie zrobiłem nic złego!
   — Nie odzywaj się, gdy nikt nie pyta! Samo to, że tutaj jesteś jest ogromnym problemem!
   — Jiae powiedział, że dzięki opasce będę bezpieczny!
   — Ostatnie ostrzeżenie!
   Jioh spojrzał na ogromny zegar wiszący. Nie skupił się na konkretnej godzinie, tylko na tym że właśnie dochodziło wpół. Od dłuższej chwili zastanawiał się nad tym, żeby zatrzymać czas ale wiedział, że ojciec to zauważy. Jungkook nienawidził gdy to robił, więc wiedział że będzie musiał się z tego tłumaczyć. Nie chciał znowu mówić, że zrobił to przez przypadek, bo to oznaczałoby że wciąż nie ma kontroli.
   — Mogę go zwyczajnie odstawić. — negocjował Jiae.
   — Wyraźnie powiedziałem, że tydzień w lochu. Powinien jeszcze dostać chłostę, to może nie będzie taki durny, żeby zjawiać się tutaj jakby był u siebie!
   — Przepraszam... Więcej już tutaj nie przyjdę, chcę wrócić do domu i...
   Jioh nie dostosował się do prośby króla, a sam król też miał swoje granice. Czując się lekceważonym wycelował w stronę anioła sztylet, który przed chwilą wyczarował. Miał zamiar nim rzucić, ale nie w niego. Gdyby poruszył się w tą stronę co nie trzeba, to byłby już jego problem, że ponownie się nie dostosował.
   Za to Jioh zamarł. Jedyne o czym teraz myślał, to czy ojciec by go szukał.
   — Mój tata też cię zabije. — szepnął nie mrugając oczyma.
   Zastanawiał się nad tym, czy Jungkook zabiłby króla demonów. Co by było gdyby dowiedział się prawdy? Bardzo możliwe, że Hinea przekupiłaby go, żeby nie wszczynał żadnej wojny, bo przecież Jioh to nie Naobin.
   Chciał  zatrzymać czas i uciec, ale Jiae schował go za sobą.
   — Jioh, wyjdź i poczekaj na mnie za drzwiami.
   Młodszy spojrzał na króla demonów, który również nie spuszczał z niego wzroku. Trochę przerażało go to, że użył jego imienia, bo przecież ustalili, że bezpieczniej będzie po prostu Agust.
   — Jak ma na imię? — spytał.
   — Jioh.
   — To szanowny Kookie sam sobie po niego przyjdzie.
   Nie przyjdzie.
   Poczuł się bezpieczniej, gdy jego tożsamość wyszła na jaw. Nikt nie odważyłby się podnieść ręki na syna Króla bez powodu.
   Potem wszystko działo się tak szybko, że Jioh nawet nie zareagował tego co się dzieje. Drzwi otworzyły się, a nikt ze straży nawet tego nie zapowiedział, a że nie zapowiedział to ta dwójka wiedziała kto wszedł.
   Jiae pchnął Jioha za kotarę. Ten pisnął niespodziewanie nie rozumiejąc co się dzieje, bo nie mógł zrozumieć. Nie mógł wiedzieć, że do pomieszczenia wszedł ktoś za kim myślami był przez większość życia.
   — O co chodzi? — usłyszał tak miły dla ucha głos, że był ciekawy kto wszedł. — Jiae, kogo chowasz? Myślałem, że stać cię na więcej niż chowanie kogoś za kotarą...
   — Może wkrótce ci przedstawi miłość życia, jeszcze musisz poczekać.
   To był głos króla. Jioh ścisnął rant swojej koszulki dziwiąc się, że kłamie. Król kłamie, po co?
   — Chcesz mi powiedzieć, że mój syn przedstawia ci pierwszy swoją ukochaną zamiast mnie? — usłyszał dziwny żal. — Jiae?
   Swoją ukochaną...
   Jioh ścisnął szczękę na myśl, że nie jest dziewczyną. Nie ważne że kłamią, każdy oczekiwał dziewczyn.
   — Tato poczekaj jeszcze trochę...
   — Może powiesz mi, że Hoseok też wie, a mnie przedstawisz ostatniego?
   Jioh miał gdzieś tocząca się rozmowę. Zatracił się w tym, że ten demon miał wybór. Miał wybór przestawiania swojej prawdziwej miłości rodzinie, a on nie. Jioh musiał zaakceptować przeciez swojego przyszłego narzeczonego, a bardziej na odwrót. Poczuł ucisk w sercu, przez zazdrość. Nie chciał już tutaj nigdy więcej się znaleźć i patrzeć na to wszystko.
   — Tato proszę, czekam na odpowiedni moment... To ma być niespodzianka...
   Kolejne negocjacje.
   — Na trzyletni bankiet?
   Jioh wiedział co to trzyletni bankiet. Odbywał się co trzy lata, na przemian raz w królestwie aniołów, a następnie w królestwie demonów. W porównaniu z Naobinem, Jioh nigdy na nim nie był. Ogólnie omawiało się na nim różne sprawy o których Jioh nie wiedział. Przygryzł policzek od środka uświadamiając sobie, że bankiet jest za tydzień, a on na nim nie będzie. Gdy był młodszy zawsze chwytała go ponoć choroba, a trzy lata temu w końcu myślał, że będzie mógł w nim uczestniczyć ojciec powiedział mu, że nie chce aby przychodził, że tak będzie lepiej. Co powiedział wtedy dwunastoletni Jioh doskonaląc grę aktorską?
   ~ Nie szkodzi, ja wcale nie chciałem iść.
   Oczywiście w umyśle zaświeciły mu się lampki i słowa przyszłego narzeczonego mówiące o tym, że jest dzieckiem kurtyzany. Jungkook nie chciał, aby Jioh tam był. Jioh nie chciał, aby Jungkook myślał, że chciał tam być.
   — Tak, poczekaj do trzyletniego bankietu.
   Młodszy usłyszał westchnienie. Usłyszał również cudowne słowa, że miło będzie poznać jego osobę na bankiecie i ma nadzieję, że nie będzie się wtedy chować pod stołem. Wspomniał również o tym, że nie jest tak niemiły jak sam król, co było wypowiedziane w żarcie.
   Jioh ściskał tak mocno koszulkę, że zbielały mu kostki. Dlaczego Seogyum nie chciał go poznać? Nawet jego rodzice nie chcieli go poznać, bo nie zamienili nawet konkretnego zdania.
   W końcu tak miły głos oznajmił, że pójdzie aby nie robić więcej zamieszania. Jiae dostał jeszcze chwilową lekcje, aby dbał o nią.

   Dziwnie się czuję w tym nowym roku chociaż za wiele się nie zmieniło. Nie mogę się odnaleźć.

  

Nie zapomnij o Nas (II) / YoonKookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz