66. Kłamca.

63 19 0
                                    


Mingjue obejrzał się za siebie tylko raz, by upewnić się, że podnoszona jest bariera. Wtedy już nieco spokojniejszy opuszczał Nieczystą Domenę, wiedząc, że nikt się do niej dostanie. Nie zamierzał też robić po drodze żadnych przystanków, sam miał wystarczająco dużo sił by pokonać trasę tam i z powrotem, a towarzyszący mu żołnierze również nie byli jakimiś młodzikami, by temu nie podołać. Ostatecznie mogli również nabrać sił w tym krótkim czasie, gdy Mingjue miał załatwiać sprawy ze swoim bratem i liderem sekty Jiang, dlatego tym bardziej nie przejmował się żadnymi przerwami.

Późnym wieczorem wylądowali po środku pola treningowego sekty Jiang, wywołując tym samym całkiem spory popłoch wśród mieszkańców Przystani Lotosów. Chyba nikt nie spodziewał się ich przybycia tak szybko, o ile spodziewano się ich w ogóle.

- Gdzie jest mój brat? - spytał pierwszego lepszego członka sekty, którego udało mu się dorwać. Przerażony mężczyzna wskazał mu kierunek, a gdy Mingjue go puścił pognał zawiadomić lidera swojej sekty.

Jue nie przejmując się niczym zbytnio ruszył we wskazanym kierunku.

Huaisang leżał w swoim łóżku, zgrzany i zlany potem. Jego policzki były rozgrzane niemal do czerwoności, a oddech ciężki. Nie miał sił podnieść się nawet z łóżka kiedy drzwi do sypialni otworzyły się zamaszyście. Spojrzał w tamtym kierunku mrużąc oczy, jakby próbując dostrzec kto znajduje się po drugiej stronie pokoju.

- Da-ge?- Wyszeptał żałośnie i wyciągnął drżącą dłoń w kierunku drzwi. Ta była blada, niemal biała jak papier - Nie może być... Da-Ge nigdy by mnie nie odwiedził... - zaczął majaczyć w gorączce, zwijając się w kolejnych konwulsjach na własnym łożu.

Mingjue zmarszczył brwi uważnie przy tym obserwując młodszego brata. Zaduch jaki panował w pomieszczeniu gryzł go w nos, podszedł do okna i otworzył je szeroko na chwilę powodując przeciąg. Obrócił się w stronę leżącego na łóżku brata.

- Wyglądasz okropnie. - stwierdził bez ogródek i powoli podszedł do łóżka, by usiąść na jego krawędzi. Sięgnął do miski z wodą w której zmoczył materiał i przetarł nim twarz i szyję młodszego - Co ci się stało? - mimo, że wiedział w jak żałosnym stanie jest Huaisang, zachowywał ostrożność, w końcu obiecał mężowi powrót w jednym kawałku.

Młodszy leżał tak bezwładnie i obserwował uważnie poczynania starszego brata, którego nie widział ostatnie dwa lata. Co prawda z własnej winy, w pewnym sensie rzecz jasna. Gdyby jego plan się powiódł, wyglądałoby to zupełnie inaczej. Przymknął oczy kiedy mokry materiał zbliżył się do jego twarzy.

- Nie jestem pewien, chyba zostałem bardzo ciężko otruty, bardzo źle się czuje - mruknął cichym głosem który na dodatek nieco się łamał, zupełnie jakby był bliski płaczu - Nikt nie potrafi mi pomóc. ani mnie uleczyć, możliwe, że to są moje ostatnie chwile... - zaraz zaniósł się kaszlem, zakrywając drżącą dłonią usta, po czym zachrypniętym głosem dodał - Na tym świecie... Chciałbym abyś mi wybaczył nim odejdę na tamten świat...
Mingjue coś tu nie pasowało... I to bardzo, jednak nie dał po sobie tego poznać.

- Huaisang, przyszedłem cię odwiedzić. Nie wybaczyć. Zrobiłeś wiele złego. Mi. Jesteś moim bratem, uwierz mi, że wolałbym byś był zdrowy i wiódł szczęśliwe życie, mimo tego wszystkiego co dokonałeś. Jednak na wybaczenie... Może kiedy ci się polepszy, znajdziemy więcej czasu by podyskutować o tym. Na razie odpoczywaj. Przywiozłem ze sobą medyka z QingheNie, może będzie umiał ci pomóc. - ponownie obmył jego twarz - Powiedz mi kto ci to zrobił? Komu ty jeszcze znalazłeś za skórę? Co gówniarzu? - zapytał nieco zły, ale dało się w tym wyczuć dużo troski.

Sang zamilkł wpatrując się zaszklonymi oczyma w starszego brata. Nie wiedział co mu powiedzieć ani skąd wziąć odpowiedź na zadane mu pytanie.

MDZS - Nie Mingjue x Jin GuangyaoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz