–Jak nowy rok? – zapytał radośnie czarnoskóry, wysoki chłopak, stawiając przed nami talerz z pokrojonymi kawałkami ciasta.
–Oj tak, świetnie się zaczął. – odpowiedział zmordowany William, głowę podpierając o jedną z rąk. Niebieskooki złapał kontakt wzrokowy z Leo, następnie odwracając wzrok od przyjaciela.
–Kac? – zapytał retorycznie Jackson, lustrując każdego z nas wzrokiem. Moja przyjaciółka leniwie wzięła kawałek ciasta, wgryzając się w niego, a następnie robiąc minę wyrażającą uznanie.
–I to jaki. – mruknęłam, patrząc na kelnera zamglonym wzrokiem.
–Zaczekajcie, mam coś dla was. – wypowiedział szybko, następnie odwracając się. Chłopak poszedł w kierunku zaplecza, gdzie po chwili zniknął. Nie zdążyliśmy tego nijak skomentować, gdyż Jackson chwilę później wrócił, rzucając na stolik cztery saszetki. Zdziwiona uniosłam brew, podnosząc opakowanie z jakimś proszkiem, które okazało się być elektrolitami.
–Bardzo pomaga.
–Czekaj, dlaczego ty trzymasz je w pracy? – zapytała Hailey, patrząc na niego podejrzliwym wzrokiem.
–Szczęśliwego Nowego Roku! – wykrzyknął, bez słowa odwracając się i w zabawny sposób biegnąc na zaplecze.
–Tobie też! – krzyknęliśmy niemal jednocześnie, śmiejąc się z zachowania Jacksona.