- Dlatego, moja droga żono, wstań i pozwól mi wykonać swój obowiązek.
Droga żono.
Zaciskałam dłonie w pięści, nie mogąc podnieść głowy wyżej, aby przypadkiem nie natrafić wzrokiem na spojrzenia ludzi wokół mnie. Jedyne, co potrafiłam robić, to wpatrywać się w oczy Negana, który kucał na moim poziomie, wciąż unosząc i przytrzymując mój podbródek.
Czułam obok siebie emocje wręcz wylewające się z członków mojej rodziny. Przez ich maski opanowania oraz strachu przebijała się dezorientacja, a także z co poniektórych złość. Zasługiwałam na to i dobrze zdawałam sobie z tego sprawę.
Mimo to każde spojrzenie tak bardzo bolało, dawając uczucie ciężkiego kamienia przygniatającego moją klatkę piersiową.
Byłam bez tchu, i mówiłam to całkowicie poważnie.
Dusiłam się łzami i modliłam się z całych sił, aby udusił się również mężczyzna przede mną - nawet nie byłoby mi wtedy przykro.
Negan, rozglądając się po twarzach otaczających nas osób, roześmiał się w głos. Podchodził do każdego z osobna, pochylał się i uważnie obserwował ich reakcje oraz miny po usłyszeniu jego słów.
- Czyżby mi się wydawało, że nie znacie tej wręcz wspaniałej rewelacji? - Gdyby było to możliwe, już dawno położyłabym łapska na jego cholernej szyi i udusiła go. - Jaka szkoda! Brooklyn wam się nie pochwaliła, że uciekła od takiego cudownego gościa, jak ja? To musi być dla was poważny szok. Serio, tak jej ufaliście? Głupi błąd.
Nie miałam odwagi spojrzeć na swoich przyjaciół z myślą, że tak bardzo ich skrzywdziłam. Okłamywałam od samego początku, pozwoliłam, aby się do mnie przywiązali, abym ja się do nich przywiązała. Brzydziłam się swoim zachowaniem oraz po prostu sobą.
Za to ciskałam gromy w czarnowłosego, który bawił się w najlepsze, niszcząc to, na czym mi najbardziej zależało na tym świecie.
Moją rodzinę, jeśli wciąż mogłam ich tak nazywać.
- Jednak zacznijmy od samego początku. - Tubalny głos Negana rozniósł się po cichym lesie, jak gdyby wszystkie okoliczne zwierzęta nagle postanowiły zamilczeć, aby również się mu nie narazić. - Widzicie, cokolwiek nie zrobicie, nie powinniście zadzierać z nowym porządkiem rzeczy. Co to jest? Już wam wytłumaczę.
Zrobił dłuższą pauzę, aby nadać dramatyczności zdaniu, które wypowiedział chwilę potem. Przymknęłam oczy, dobrze wiedząc, co zaraz wydobędzie się z jego ust.
- Dajesz mi swoje rzeczy albo cię zabiję - wyszczerzył się, podchodząc do Ricka.
Kątem oka zaobserwowałam, jak przywódca naszej grupy wzdryga się, ale mimo to odważnie spogląda prosto w oczy naszego nowego największego wroga. Gdyby wzrok mógł mu w jakikolwiek sposób pomóc, to Negan leżałby w tej chwili martwy na podłożu. A my bylibyśmy bezpieczni.
- Dzisiaj był ważny dzień chyba dla nas wszystkich, prawda? Wiele, naprawdę wieeeeele musieliśmy zrobić, aby nareszcie doprowadzić nasze spotkanie do spełnienia. I widzisz? Udało nam się, razem! Teraz w końcu możecie mnie poznać i zobaczyć, co jestem w stanie zrobić. - Wyciągnął swój kij i podstawił go wręcz pod sam nos Grimesa, tym bardziej potęgując jego i nasz strach. - Pracujecie teraz dla mnie. Rozumiesz? Jeśli macie coś, dajecie to mnie. I dobrze wiem, że na początku może być to dla was jeden wielki kłopot, ale spokojnie, przyzwyczaicie się do tego.
Tym razem mężczyzna pochylił się, aby oddechem owiać policzek Ricka. Tym ruchem sprawił, że wszyscy zamarliśmy i tępo wpatrywaliśmy się w tę dwójkę. Wytężyliśmy swój słuch, aby to, co on powiedział, mogło dotrzeć do nas.
CZYTASZ
Full of faith | daryl dixon
Korku- Zrobiłabym wszystko, aby tylko uniknąć mego losu. Sprzedałabym duszę diabłu, aby tylko nigdy więcej tego nie doświadczyć. Ale po co to wszystko, kiedy świat po prostu krótko mówiąc, ma nas w dupie? Miał być to nasz koniec, ale z tobą będzie dopier...