Królestwo Hunar — Kamienny Zamek
Król wybudził się ze snu spięty i podniecony. Euforyczna energia wypełniała mu całe ciało i czuł się z tym po raz pierwszy w życiu naprawdę wspaniale. Zerwał się z łóżka i w samej koszuli oraz płóciennych spodniach, nie zaprzątając sobie głowy butami, przebiegł na drugi koniec komnaty i stanął przed ogromnym lustrem okutym w srebrną ramę. Rozwiązał pośpiesznie koszulę i odsłonił znamię, jak dalece pozwalało rozcięcie, zsuwając materiał z ramienia. Ciemne błyskawice wciąż były widoczne na jego piersi, nic się nie mieniło, a jednak nie raziły go w oczy, jak dawniej. Teraz znamię było "tylko znamieniem" — jak powiedział Jax. Niczym więcej. Król uśmiechnął się sam do siebie w swoim odbiciu. Jego oczy spoczęły teraz na jego własnych ustach. Dotknął ich koniuszkami palców, a ciche westchnienie wymknęło mu się z nich, gdy wspomniał pocałunek i znów spojrzał sobie w oczy.
Chcę więcej — pomyślał bezwiednie i wystraszył się tego.
— Nie możesz chcieć więcej — nakazał sam sobie i odwrócił wzrok od swojego odbicia.
Po chwili jednak potrzeba akceptacji samego siebie i kuszące wspomnienia ust Jaxa były silniejsze i znów spojrzał na znamię. Wciąż widać je było bardzo dokładnie, ale Król czuł, że ono już nie ma znaczenia. Już nie było powodem jego wstydu. Czuł ulgę, bo... nie miało znaczenia dla Jaxa. Reszta świata się nie liczyła.
Gdy stał tak przed lustrem zamyślony, w komnacie rozległo się pukanie.
— Panie — nawoływał Konrad. — Panie, czy się zbudziłeś?
Dopytywał tak od kilku dni, ilekroć wschód słońca zagościł na widnokręgu.
— Wejdź Konradzie — zaprosił go do środka Król i poprawił na sobie koszulę.
Konrad wszedł do komnaty i ukradkiem rozejrzał się wokoło, jakby czegoś lub kogoś szukał. Nie umknęło to uwadze Króla.
— Słucham cię Konradzie — powiedział do niego upominająco. — Z czym do mnie przychodzisz?
Konrad natychmiast mu się pokłonił.
— Panie, martwiliśmy się o ciebie — wydukał.
— Zupełnie niepotrzebnie. Potrzebowałem odpocząć — umniejszył jego zmartwieniom Król. — Znalazłeś chłopaka? — zapytał znów o Jaxa.
— Nie panie, nigdzie go nie ma, jakby nie istniał. Czy mogę zapytać, skąd u ciebie chęć i determinacja, aby go odnaleźć?
— Nie — uciął krótko Król bez tłumaczenia.
Nigdy jeszcze nie potraktował Konrada w ten sposób. Byli sobie bliscy, jak przyjaciele, ale nie mógł mu nic wyjawić.
Konrad spuścił oczy i chwilę milczał. Przestąpił nerwowo z nogi na nogę. Król widział, że pytania kłębią mu się pod powierzchnią czaszki, ale nie ma śmiałości o nic zapytać. I dobrze.
— Coś jeszcze? — zakpił.
Konrad zerknął na niego niepewnie.
— Panie, co z... bitwą? — zapytał cicho.
Król kompletnie o tym zapomniał. Spał przecież przez cztery dni.
— Ruszamy nazajutrz. Szykuj wojsko. Czuję się na siłach i pełny wigoru. Ruszajmy Konradzie czym prędzej — powiedział do niego z radością.
Istotnie, czuł, że rozpiera go energia. Był pełny euforii i pewny zwycięstwa.
Błękitne oczy Konrada od razu pojaśniały na tę wiadomość. Uśmiechnął się do Króla promiennie.
— Tak jest panie — przytaknął energicznie i aż drgnął z radości. — Wszystko będzie tak, jak sobie życzysz — poprzysiągł.
Król stał i patrzył na niego równie szczęśliwy co Konrad, choć zdawał sobie sprawę, że powody ich radości były różne. Konrad był mu najbliższym człowiekiem, od kiedy zmarł jego ojciec. Był czegoś ciekawy.
— Konradzie — zwrócił się do niego, a ten nie przestawał się uśmiechać.
— Tak panie?
— Mam do ciebie pytanie. Bardzo osobiste.
Konrad spoważniał.
— Zatem zamieniam się w słuch wasza wysokość — powiedział rzeczowo.
— Spójrz na mnie i powiedz, kogo widzisz? — zapytał Król.
Konrad spojrzał na niego zdziwiony.
— Króla panie — odpowiedział bez zawahania.
Król westchnął.
— Pomimo że nie mam korony na głowie? — dopytał.
Konrad się zmieszał. Nie wiedział, do czego Król zmierza.
— Tak panie. Wciąż widzę króla, bo wiem, że nim jesteś. To nie korona sprawia, że widzę w tobie króla.
Król westchnął raz jeszcze.
— Rozumiem — powiedział cicho. — A gdybyś nie wiedział. Kogoś jeszcze widzisz we mnie? — zapytał ponownie.
Konrad spuścił rozbiegane oczy, a po chwili znów je podniósł i spojrzał na Króla.
— Widzę szlachetngo człowieka, sprawiedliwego i mądrego — odpowiedział znów bez zawahania.
Król wykrzywił usta w grymasie niezadowolenia, a może raczej zawodu.
— A czy jestem choć trochę twoim przyjacielem? — zapytał wprost.
Konrad zaniemówił.
— Panie, oczywiście, że tak — przytaknął.
Król nie był usatysfakcjonowany wymuszoną odpowiedzią. Zanim przyszło mu do głowy, żeby zrezygnować, jednym zgrabnym ruchem zdjął koszulę i wyprostował plecy.
— A teraz? Powiedz, co widzisz?
Konrad odwrócił wzrok jak porażony.
— Panie... — jęknął, a w jego głosie słychać było, że widok był dla niego nieprzyjemny.
Król skulił się w sobie, ale nie założył na powrót koszuli. Stał półnagi i przygarbiony przed Konradem i... nie czuł już skrępowania. Nie czuł się gorszy. Nie czuł, że jest szpetny, choć ton głosu Konrada jasno za tym przemawiał.
— Powiedz, co widzisz? — nakazał ostro.
— Widzę znamię na twojej piersi — odpowiedział skruszony Konrad, ale nie odważył się spojrzeć na Króla raz jeszcze.
— Jest okropne, prawda? Szpetne i obrzydliwe — zezłościł się Król. — Już nie widzisz we mnie Króla, prawda? Ani przyjaciela. Widzisz tylko bliznę?
Konrad przełknął głośno. Głos uwiązł mu w krtani, ale siłą wydobył je z dna płuc.
— Nie panie, wciąż widzę cię takim, ale mnie zaskoczyłeś — wytłumaczył.
— Dziękuję, możesz odejść. Jutro rano ruszamy — poinformował go szorstko i odwrócił się do niego tyłem.
Konrad wycofał się z komnaty.
Król raz jeszcze spojrzał w lustro. Liczył, że Konrad wciąż będzie widział w nim przyjaciela. Człowieka z krwi i kości. Nic z tego. Widział tylko szpetotę. Zdawał sobie jednak sprawę, że wszystko psuło to, że był Królem.
Jax nie mógł się o tym dowiedzieć, ale jak miał go w takim razie odnaleźć?
Pojęcia nie miał. Obejrzał się na drzwi, przez które wyszedł Konrad.
Nie był zły na niego za jego opinię. Pomyślał o tym, co on by zobaczył w Konradzie, gdyby ten był tak naznaczony i doszedł do wniosku, że owszem, widziałby w nim przyjaciela, żołnierza ze szpetną blizną i gdzieś głęboko w sercu czułby dla niego współczucie, ale gdy w jego myślach zamiast Konrada pojawił się Jax, wtedy znamię przestawało istnieć. Całkowicie. Było czymś oczywistym, a nawet pociągającym. W jego postrzeganiu Jax wciąż byłby przystojny, wciąż intrygujący i wciąż byłby tym... którego pragnął.
Otworzył oczy szerzej i spojrzał w swoje lustrzane odbicie.
Tylko jedno uczucie sprawiało, że wady przestawały istnieć.
— Zakochałem się.Nooo to teraz jesteśmy na jednej płaszczyźnie i patrzymy w tym samym kierunku chłopcy ^^ bardzo mnie to cieszy ^^ do dzieła! ^^
Do następnego!
Monika :)
CZYTASZ
Królewskie pragnienia
Fiksi UmumMłody król, poprzysięgając zemstę za śmierć ojca, zostaje naznaczony przez niebiosa klątwą. Na polu bityw razi go piorun i od tej chwili nosi na ciele nieestetyczne znamię, ale też odczuwa pociąg do tej samej płci. W myśl niebios, ma się on do końca...