Rozdział 26

778 26 1
                                    




Dziś po niemalże pięciu miesiącach od kiedy mój eks- małżonek wyprowadził się z mojego mieszkania dzięki Callowi. Nie miałam pojęcia jak tego dokonał, ale byłam mu niezmiernie wdzięczna.  Dostałam papiery rozwodowe, które zostały przeze mnie podpisane i odesłane przez mojego adwokata. Ten rozdział chciałam już mieć za sobą.

Przez cały ten czas, czułam się dziwnie w pustym mieszkaniu, przyzwyczaiłam się do obecności Adama w nim.
Musiałam odbudować na nowo mur wokół siebie, załatać dziury, zanim na dobre się posypie i runie. Bycie w pojedynkę, najlepiej mi wychodziło.  Wmawiałam to sobie przez kilka miesięcy, zanim nie uwierzyłam, że jest prawdą.

Call próbował się do mnie zbliżyć. Kategorycznie mu na to nie pozwoliłam. To co się pomiędzy nami wydarzyło było jednorazowym wybrykiem.

By jakoś to ogarnąć, całe dnie spędzałam w biurze, to pozwoliło mi trzymać się jako tako na nogach. Nie miałam innego wyjścia. 

- Tak? – odebrałam telefon od asystenta.

- Ktoś do Pani.

- Kto?

- Adam. – serce o mało mi nie stanęło.

- Wpuść go. – założyłam włosy za ucho. Poprawiłam sukienkę. Sprawdziłam, czy nie mam nic pomiędzy zębami. Serce biło mi jak szalone. Po co do mnie przyszedł? Nie miałam czasu dłużej się nad tym zastanawiać, bo właśnie przekroczył próg mojego biura. Podniosłam się z fotela. – Hej. – odezwałam się niepewnie.

- Dzień dobry. – przywitał mnie oficjalny tonem.

- Usiądź proszę.- dłonią wskazałam fotel po drugiej stronie biurka.

- Dzięki. - jego męski głos przyprawił mnie o gęsią skórkę. Jego postawa silnego męskiego samca alfa działa na mnie rozpraszająco. Dokładnie tak samo, gdy się poznaliśmy. Brązowe oczyska wpatrywały się we mnie. Miałam ochotę wpaść mu w ramiona. Wbić się w jego miękkie wargi i całować do utraty tchu. Nie mogłam tego zrobić. Ton jego głosu i oficjalne powitanie oznaczały sprawy służbową. Zaciekawiło mnie co miał w tej czarnej teczce, którą trzymał w dłoni.

- Ja tylko na chwilę.

- Napijesz się czegoś? - chciałam przedłużyć jego wizytę niezależnie od tego, co go do mnie sprowadzało.

- Nie. Przyniosłem swoje wypowiedzenie. - poczułam jak nogi się pode mną uginają. Wiem, że sama chciałam go wyrzucić. Teraz, gdy stał tu przede mną i mówił o swoim wypowiedzeniu. Ta opcja nie brzmiała ciekawie. Od czasu do czasu wpadałam do hangaru pod byle pretekstem, by choć przelotnie na niego popatrzeć. W ubrudzonej białej koszulce i poszarpanych jeansach. Wyglądał jak prawdziwy Wiking. Męski, śliny. Wiem byłam masochistką. To w niczym mi nie pomagało wręcz przeciwnie. Teraz na samą myśl, że nie będę mogła go widzieć czułam silny ucisk w klatce piersiowej. Drżącymi dłońmi wzięłam od niego teczkę. Opadłam na fotel otwierając ją, w środku rzeczywiście było wypowiedzenie.

- Nie możesz odejść z dnia na dzień. Masz zobowiązania. – jedynie to wpadło mi do głowy by go zatrzymać.

- Mogę. Samolot dla Menterprises jest już gotowy. Znajdziecie bez problemu kogoś na moje miejsce. Z pełną odpowiedzialnością biorę na siebie wszystkie zobowiązania, które niesie za sobą wypowiedzenie z dnia na dzień.

- Nie możesz tego zrobić. - powiedziałam z goryczą i rozżaleniem w głosie.

- Mogę i to robię. – odwrócił się i ruszył w stronę drzwi.

- Adam.....- jęknęłam żałośnie.

Stał przed drzwiami z dłonią na klamce, a głową opartą o szklane mleczne drzwi. Podeszłam do niego i stanęłam za jego plecami. Dlaczego to wszystko musiało być tak trudne? Był zaledwie na wyciągnięcie mojej ręki. Cholernie bolało kochać kogoś i nie móc mu tego powiedzieć.  Mama wynajęła weeding planerkę, którą okazała się być Zuza jego siostra. Podczas jednego ze spotkań wygadała się o ślubie swojego brata. Czym złamała mi to serce jeszcze bardziej. 

Niegrzeczna Pani Prezes Zakończone.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz