43. Kopia (III)

71 16 1
                                    

   Jioh zdziwił się, gdy tata chłopaka znalazł się przy nim oglądając go ze wszystkich stron. Spiął się wtedy i uciekł za Jiae, gdy doszło do okręcenia jego ciała wokół własnej osi, jednak nic z tego. Yoongi musiał dotknąć całą jego głowę i twarz, niby przygladzając czuprynę. Zbyt długo go trwało, a Jioh zbyt długo się zastanawiał zanim doszedł do niego fakt, iż demon odgarnia jego włosy. Odepchnął Yoongiego krzycząc, że ma go nie dotykać.
   Chociaż Yoongi odskoczył jak opatrzony, to się nie zraził, bo sam naruszył prywatność anioła.
   Hoseok historycznie zaśmiał się i grobowym tonem oznajmił, że musi wyjść na zewnątrz, bo nie wytrzyma.
   — Jioh masz... — nie zdążył dokończyć.
   — To nie są rogi! — natychmiast zaprzeczył.
   — Rogi? — zapytał Jiae.
   On już nie był tak wrażliwy jak jego ojciec, tylko odwrócił się i natychmiast złapał za głowę młodszego, żeby znaleźć ukryte pod jego czupryną rogi, mniejsze ale jednak wciąż nimi były.
   — Jioh, to rogi! — pisnął.
   Anioł próbował się wyszarpnąć, ale demon był silniejszy. Dopiero gdy go puścił odsunął się robiąc się czerwony ze złości. Był bliski płaczu, bo nienawidził tych wad swojego ciała. Wstydził się ich i nie chciał, aby ktokolwiek o tym wiedział.
   — To nie są rogi! — krzyknął dysząc.
   Yoongi próbował zapanować nad sytuacją. Prosił o to, żeby się uspokoił, bo rzeczywscie nie muszą być to rogi. Nie chciał, aby jego dziecko się denerwowało.
   — Już dobrze, więc co tutaj robisz? — spytał posyłając szczery zmartwiony uśmiech.
   Zaczął rozumieć dlaczego Kook mówił, że nie jest wcale podobny do niego, bo rzeczywscie nie był. Chciał znaleźć rysy anioła, niż swoje własne które były podane jak na tacy. Chciał go przytulić, zjeść razem obiad i porozmawiać o czymś zwyczajnym. Czymś co powinno być codziennością.
   — Przyszedłem do Jiae.
   Nie dał po sobie poznać, że ta informacja go rozczarowała. Oczywiście że Jioh nie chciał rozmawiać z osobą którą nie znał w dodatku dorosłą. Natychmiast przytaknął mówiąc, że jak posprzątają ten bałagan, to mogą iść na górę pogadać o czym tylko chcą. Yoongi sam by ogarnął to wszystko, jednak chciał być jeszcze trochę dłużej i pooddychać z nim tym samym powietrzem. Bacznie obserwował jego ruchy udając, że jest zajęty przeglądaniem poczty.
   — Chcesz wyrzucić tą zapiekankę?
   Jiohowi chodziło o to, że pojemnik chociaż wylądował na podłodze, to nie zbił się i połowa dania wciąż była nie tknięta, podczas gdy druga połowa była na podłodze.
   — Nie ma czego żałować. — odparł natychmiast starszy.
   — Chcę to zjeść.
   Jiae próbował przekonać go, że to nie jest dobry wybór tłumacząc, że Hoseok nie jest najlepszym kucharzem, a samo danie upuścił specjalnie, a nie dlatego że wystraszył się anioła.
   — Hoseok gotował? — wtrącił Yoongi mierząc starszego syna.
   — Denerwował się, jak zawsze.
   — Chcę to zjeść. — powtórzył zabierając pojemnik z rąk Jiae.
   Najmłodszy usiadł przy stole, który odnalazł wzrokiem i postawił sobie danie przed nosem. Na nic dało postawienie przed nim talerza, bo Jioh użył samego widelca nie dbając o etykę nakładania porcji.
   — Jioh, masz spory apetyt...
   Dwójka demonów nie mogła napatrzeć się w jakim tempie wszystko znikało.
   — Muszę zrobić więcej jedzenia... — wyszeptał zdenerwowany zrywając się, aby zajrzeć do lodówki.
   — Nie muszę już być na diecie, więc mam zamiar jeść, aż brzuch mi pęknie.
   — Jakiej diecie?
   Powiedział o tym, jak widział jego ciało Seogyum, przez co ograniczył jedzenie, żeby lepiej przypodobać się chłopakowi.
   — Jaki chłopak?! — wrzasnął Yoongi trzaskając drzwiami od szafki, na co się wzdrygnął.
   — Jioh, ty i dieta? Oszalałeś? Jesteś idealny.
   Yoongi potwierdził na co anioł zerkał tylko w stronę jednego i drugiego. Miał taki mętlik w głowie, że nie wiedział o co ma pytać, a nawet nie powinien o nic, bo dla Jioha nie był częścią świata. Poczuł ukłucie w sercu i nie dostrzegł wracającego Hoseoka, który pocałował go czule w czoło.
   — Dobrze widzieć ciebie w domu.
   Z mężczyzny opadły trochę emocje i starał się ignorować dodatkową osobę w domu, która była dla niego istnym zagrożeniem. Yoongi natomiast nie mógł powstrzymać się i powiedział mu o tym, jak aniołowi smakowało jego danie.
   — Pycha. — usłyszał potwierdzenie.
   Hoseok błądził wzorkiem patrząc to na anioła i swoją miłość. Był pełen wątpliwości i przerażenia.
   — Jeongguk wie, że tutaj jesteś? — zadał pytanie Hoseok.
   On spojrzał na niego w identyczny sposób w jaki patrzył na niego Yoongi. Przełknął ślinę żałując pytania. Nie chciał go oglądać.
   — Ojciec jest zbyt zajęty, żeby interesować się tym gdzie jestem.
   — Tak myślałem...
   Yoongi zamrugał kilka razy oczyma jakby nie mogąc uwierzyć w słowa chłopaka. Pierwsze co mu przyszło do głowy, że przesadza.
   Obaj znaleźli się w końcu w pokoju Jiae. Był inaczej urządzony niż ten w zamku, jednak w jakiś sposób podobny do jego nie licząc tego, że Jioh miał dużo pamiątek.
   Zaczął przeglądać jego biurko i półkę na książki, a Jiae wyjął rzeczy z szafy mówiąc, aby się przebrał bo jest cały mokry. Jioh nie zdejmując bielizny zrobił to w jego pokoju. Spodnie były w porządku, bo sięgały mu do kolan, tak samo bluzka nie była zbyt szeroka.
   — Śpisz w tym?
   — Skąd wiedziałeś?
   Jiae w jakiś sposób zdąrzył przywyknąć do towarzystwa anioła, więc usiadł na łóżku i obserwował jak ten oglądał jego biurko. Wstrzymał powietrze, gdy Jioh chwycił jego zdjęcie z dzieciństwa na którym był również Jungkook. Jioh nie zadawał pytań, również wtedy ich nie zadał, gdy dostrzegł kolejne powieszone zdjęcie na ścianie, gdzie był on sam obok Yoongiego i Jiae, ale nie mógł o tym wiedzieć, bo był niemowlęciem.
   — Więc co się stało? — spytał.
   — Nie chcę jeszcze o tym rozmawiać.
   Chciał porozmawiać, jednak nie chciał jeszcze psuć tej spokojnej chwili.
   Jiae spojrzał na niego, gdy ten się odwrócił w jego stronę. Złapali kontakt wzrokowy, który trwał dziwnie długo, jednak demon myślał o tym, że brak mu jeszcze odwagi, na wyjaśnienia. Nie spodziewał się na pewno tego, że zbliży się do niego i usiądzie na kolanach okrakiem, a już tym bardziej nie w stronę twarzy. Zapowietrzył się nie wiedząc co ma powiedzieć i zastygł w bezruchu tracąc na kilkanaście sekund mowę.
   Natomiast Jioh zdziwił się jak łatwo mu to przyszło. Jeszcze chwilę temu myślał, że zabraknie mu odwagi, a stworzenie teleportu wytłumaczył sobie w ten sposób, że chciał być blisko Jiae. Wszystko bardziej w nim się upewniło, gdy chłopak oznajmił, że jest idealny, kiedy Seogyum widział wszystko, co Jioh tak bardzo starał się ukryć. Demon uratował go przed królem demonów, gdy o mały włos nie wylądował w lochach i przed samym jego atakiem, gdy nie trzymał się etyki. Dopiero teraz dostrzegł tak małe, istotne szczegóły które okazały się ważne, a wcześniej był na nie ślepy.
   Jioh nie widząc żadnej reakcji z jego strony przybliżył się do niego bardziej i wtulił głowę w okolice szyi całując policzek demona.
   W głowie Jiae zawyła głośna syrena gdy zdał sobie sprawę jak istotny jest problem.
   — Jioh, co ty robisz? — szepnął.
   Anioł odsnął się, żeby na niego spojrzeć. Posyłając szczery uśmiech, wyjaśnił krótko, że go lubi.
   — Że lubisz?
   — Tak, lubię.
   — Jioh, posłuchaj...
   Domyślił się, że demonowi czyn się nie spodobał. Dostrzegł, że jeszcze wcześniej położył dłonie na jego ramionach. Odczuwał teraz na nich napięcie. Na jego twarzy wyskoczył rumieniec, bo nigdy nie odważył się na taki krok z nikim innym. Był w błędzie myśląc, że demon też tego chce. Myśl upokorzenia zaczęła błądzić po jego umyśle nie dając spokoju.
   Przez swoją porażkę miał odczucie, że nie powinien nawet przebywać w tym miejscu. Oczekiwał czegoś zupełnie innego, a nie chciał jeszcze wracać do swoich przytłaczających czterech ścian. Zszedł z niego będąc jednocześnie wściekły sam na siebie. Nie miał odwagi spojrzeć na Jiae.
   — Możesz odprowadzić mnie do teleportu? Chcę wrócić do domu.
   — Jioh, musimy porozmawiać.
   — Nie, po prostu zapomnij. Nie podobam się tobie i...
   Jak mógł usiąść księciu demonów na kolanach?! Jioh dostał zadyszki mówiąc, że nie wie co sobie wyobrażał, że jest lekkomyślny.
   — Dziewczyny są ładniejsze, prawda? — zaczął paplać bez sensu. — Ja jestem zwyczajny, nie ma u mnie nic ładnego. Krzywo chodzę i pewnie wszyscy się z tego śmieją.
   — Nie śmieję się z niczego.
   Jiae bał się odpowiadać. Nie chciał powiedzieć czegoś nieodpowiedniego, co mogłoby go zaboleć.
   — Nie lubię ciebie, bo jesteś kłamcą. Mydlisz mi oczy. Bawisz się w ochroniarza, a potem mówisz, że jestem idealny. Jestem do kitu i ty też o tym wiesz.
   — Jesteś idealny! — odpowiedział natychmiast.
   Jioh ścisnął oczy do granic możliwości, był jednocześnie zły i rozczarowany. Chciał wybiec z pomieszczenia i ogólnie z tego domu, kiedy zawył alarm syren dobiegający z samego zamku.
   — Co to? — spytał zdziwiony zatrzymując się w otwartych drzwiach.
   Jiae natychmiast zgasił świecę przez co w pomieszczeniu zrobiło się ciemno. Z dołu zaczęły dobiegać głosy Yoongiego i Hoseoka. Nie minęła chwila, a usłyszeli trzask frontowych drzwi i kroki na górę.  W domu panowała całkowita ciemność, a gdy Yoongi wszedł na piętro mogli dostrzec tylko swoje cienie.
   — Tato?
   — Jiae? Jio-Jioh?
   — Myślisz że to Zunho zwołał alarm żeby znaleźć anioła?
   — Nie, nie sądzę.
   — Ojciec poszedł do zamku na zwiady? Też idę.
   Yoongi natychmiast odparł, żeby na to nie liczył, bo nie może zostawić go samego z Jiohem. Trwała chwila ciszy, kiedy anioł stwierdził, że chce natychmiast wrócić do domu.
   — Nie możesz. Na zewnątrz może grozić ci teraz większe niebezpieczeństwo niż demony.
   Jioh chciał iść, jednak Jiae wybił mu to z głowy mówiąc, że jeżeli spróbuje to nie zawaha się żeby go związać, aby się nie ruszał. Yoongi był zdenerwowany całą sytuacją i był wdzięczny starszemu synowi, że załatwił to w taki a nie inny sposób, bo nie miał pojęcia czy sam poradziłby sobie z przekonaniem anioła. Czuł się przytłoczony. To nie tak, że nie chciał tego aby Jioh tutaj był, tylko chciał, aby wszystko było tak jak być powinno.
   Ostrożnie zeszli na dół, wyglądając przez okna na parterze. Szukali czegoś, nie wiedząc co końca czego.
   — Mogę zatrzymać czas i wam uciec.
   Yoongi zdenerwowany zaczął dyszeć.
   Jiae natychmiast poprosił go aby tego nie robił obiecując, że jak tylko sytuacja w dzielnicy będzie bezpieczna, to osobiście odprowadzi go do teleportu.
   — Chcę teraz.
   — Poczekajmy aż wróci Hoseok, co jeśli coś pójdzie nie tak i źle to się skończy? Nie puszczę ciebie samego! — głos Yoongiego był zdenerwowany chociaż starał się panować nad sobą.
   — Nie chcę tutaj być.
   — Możemy porozmawiać — zaproponował Jiae.

   ***

   Usiedli przy stole w kuchni. Dla Jioha ta cisza była nie do zniesienia chociaż uwielbiał gdy wokół niego panował spokój, ale tylko gdy przestrzeń należała do niego.
   Yoongi wyjął suchy prowiant w postaci ciastek, słonych przekąsek na wypadek gdyby Jioh zgłodniał. Mógł przecież nie przyznać się do głodu. Odczuwał ucisk w klatce piersiowej mając na wgląd to, że w ogóle się nie znają. Tak bardzo chciał stać się mu bliższy, ale to mogło jeszcze bardziej boleć. Nawet nie wiedział jaki temat ma podjąć, kiedy zrobił to za niego straszy syn wpatrzony w to, co było za oknem.
   — Jioh chciał się ciebie zapytać, czy lubiłeś się z ojcem, kiedy zaczęliście ze sobą chodzić.
   Yoongi wstrzymał oddech. Musiał zastanowić się, czy Jiae mówi o Jungkooku, czy Hoseoku.
   — Miałeś się ty zapytać! — wrzasnął oskarżycielsko. — Poza tym już nie chcę wiedzieć!
   Jioh ścisnął pięści ze złości. Nie chciał, aby Jiae teraz o tym rozmawiał.
   — Dlaczego istotne jest to, czy się lubiliśmy czy nie? — spytał spokojnie Yoongi patrząc na cień Jioha.
   Anioł milczał obrażony.
   — Wiesz Jioh, nie ma głupich pytań, są tylko głupie odpowiedzi. Chodzi o to, żebyś sprecyzował swoje pytanie, abym mógł odpowiedzieć ci w ten konkretny sposób. — wyjaśnił chcąc złapać jego dłoń, ale tego nie zrobił.
   Nie usłyszał odpowiedzi, w zamian tego Jiae wyjaśnił, że chodzi docelowo o związek dwójki mężczyzn.
   To było jednoznaczne, więc Jioh wydarł się na Jiae, aby się zamknął, bo zatrzyma czas i wyrwie mu ogon z dupy.
   Yoongi przełknął ślinę tracąc głos. Może dlatego iż Jioh potrzebował rad o których nie koniecznie chciał rozmawiać z Jungkookiem, bo przecież...
   ~ jest tak idealną kopią ciebie.
   Miał nawet na myśli to? Nie wiedział jakich rad miał mu udzielić.
   — Polubiłeś kogoś? — spytał nie zwracając uwagi na groźby w stronę starszego syna.
   — Tato on mi grozi. — jęknął udając przejęcie.
   — Nie lubię nikogo! — kolejny krzyk.
   — Jeszcze masz czas żeby polubić Jioh. Jesteś młody, więc nie masz co przejmować się tym, czy kogoś polubisz czy nie.
   — Nie ma. — burknął jakby pod nosem Jiae opierając się plecami o ścianę.
   — Ma.
   — Tato on jest zaręczony.
   Yoongi machnął ręką w stronę syna mówiąc, aby przestał paplać takie bzdury, bo Jioh ma tylko piętnaście lat. Anioł natychmiast zadał pytanie skąd o tym wie, na co Suga odparł wymijająco, że kiedyś Jungkook mu mówił. Temat zaręczyn został przerwany, bo Yoongi ruszył temat jego niedawnych urodzin pytając jak się bawił, świętował oraz jakie dostał prezenty.
   Jioha pytanie zabolało. Wspomnienie piętnastych urodzin nie było dobre i chciał natychmiast o nich zapomnieć. Wymijająco odpowiedział, że wszystko w porządku.
   — A Jungkook? Jaki dostałeś prezent?
   — Król? — spytał zdziwiony Jioh. — Nie... Ja jestem już zbyt duży na prezenty...
   I życzenia?
   Jiohowi natychmiast przyszła na myśli paczka prezerwatyw. Może nie były tylko od Hinei, ale też ojca? Nie, chyba nie.
   Nie pamiętał nawet tego czy dostał coś w zeszłym roku, a może wcale nie chciał pamiętać?
   — Za duży?
   Anioł dopiero teraz przypomniał sobie o własnoręcznie zrobionym torcie. Upiekł go sam dzień przed urodzinami i chciał zanieść piętro wyżej, aby zjeść z rodziną. Wydarzenia z tamtego dnia musiały sprawić taką lukę, że kucharki już dawno temu musiały wyrzucić go z lodówki nie pytając o nic. Wcale nie żałował tego iż jedzenie się zmarnowało, bo był okropny chociażby z wyglądu.
   — Ich nie obchodzą moje urodziny. Nie są dla nich ważne.
   Yoongi poczuł ucisk w klatce piersiowej. Odsunął się od stołu dzięki czemu krzesło na którym siedział zaskrzypiało. Głowa automatycznie zaczęła go boleć, nie chcąc nawet słyszeć takich słów.

  
  

Nie zapomnij o Nas (II) / YoonKookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz