/3/

750 47 58
                                    

Regulus:

Gdy chłopaki zostawili mnie samego w pokoju Jamesa, odszedłem od laptopa i położyłem się na łóżku, chowając twarz w poduszkę. Byłem załamany tym, że rodzice nas tak załatwili i teraz mieliśmy kłopoty. Gdy tylko zostawałem sam, płakałem i myślałem o naszej sytuacji. Zostawili nas na lodzie, ja co prawda miałem pracę, na której nie zarabiałem zbyt dużo, ale płacili mi od godziny, więc teraz siedziałem tyle godzin dziennie, ile wlezie, żeby jak najwięcej zarobić na życie.

Teraz znów się popłakałem, za co było mi wstyd nawet przed sobą. Przytłaczała mnie perspektywa tego, że mamy zamieszkać sami, utrzymywać się za własne pieniądze i jeszcze mieszkać w jakiejś willi z dziwnym systemem sterowania. Dla mnie to był trochę kosmos, te wszystkie ulepszenia, ale świat idzie do przodu, więc i my musimy.

Leżałem tak już parę minut, pozwalając łzom spływać na poduszkę i nagle usłyszałem dźwięk powiadomienia z telefonu. Wyjąłem go z kieszeni i odczytałem wiadomość od mojego przyjaciela, Barty'ego.

"Hej Reg, co robisz?" — Napisał. Westchnąłem i położyłem się na plecach, żeby odpisać.

"Właśnie zrobiłem sobie przerwę w pracy, a co?" — Odpisałem i obserwowałem, jak pojawiły się na czacie trzy kropki, oznaczające, że on coś pisał.

"Wychodzimy na chwilę się przejść?"

Patrzyłem się przez chwilę na wiadomość, a potem westchnąłem i stwierdziłem, że w sumie nie jest to głupi pomysł. Przynajmniej się komuś wygadam.

"Jasne, przyjść po ciebie?" — Wysłałem, na co Barty dał odpowiedź twierdzącą, więc wstałem z łóżka i przyjrzałem się sobie w lustrze. Uznałem, że nie muszę się przebierać, tylko muszę odświeżyć twarz, więc udałem się w tym celu do łazienki.

Przemyłem twarz wodą i starannie ułożyłem włosy. Wyglądałem w porządku. Wróciłem do pokoju i wziąłem swój telefon i bluzę, a potem jeszcze zmieniłem obuwie. Rodzice Jamesa siedzieli w salonie, a że nie miałem klucza do ich domu, postanowiłem im oznajmić, że wychodzę. Zajrzałem do pokoju, a oni spojrzeli na mnie z uśmiechami na twarzach.

— Ja wychodzę na jakiś czas, wrócę pewnie niedługo.

— Dobrze, skarbie. Wziąłeś sobie coś na siebie? — Zapytała mama Jamesa. — Zaraz zrobi się chłodniej.

— Tak, mam bluzę. — Odpowiedziałem, posyłając jej lekki uśmiech.

— Możesz wziąć sobie mój klucz, w razie czego. Możliwe że wybierzemy się do sklepu, a nie wiadomo o której wróci James. — Odezwał się pan Potter. — Klucz wisi tam przy drzwiach, nie krępuj się.

— O, dobrze. Dziękuję. — Lekko skłoniłem głową w jego stronę i podszedłem do drzwi. Rodzice Jamesa byli dla mnie bardzo uprzejmi. Uwielbiałem ich i naprawdę byłem wdzięczny za to, ile dla nas zrobili. Nie tylko dali nam dużą część pieniędzy potrzebnych na zakup willi, ale też zgodzili się, żebyśmy się z Syriuszem u nich zatrzymali, choć mój brat po paru dniach przeniósł się do Lupina. 

Wziąłem klucze i wyszedłem na zewnątrz. Pogoda na szczęście dopisywała. Nie było bardzo gorąco, ale też nie było chłodno. Skierowałem się w stronę domu Barty'ego, a ten na szczęście mieszał zaledwie uliczkę dalej. Idąc myślałem o tym, że jutro czeka mnie stresujący dzień, bo będziemy ogarniać przeprowadzkę z chłopakami. Mieszkanie z Jamesem i Syriuszem jakoś mnie nie przerażało, ale z Remusem nie mieliśmy najlepszej relacji, więc obawiałem się, co z tego wyjdzie.

On zazwyczaj mi dogadywał, komentował to, co powiedziałem, albo dyskutował ze mną na jakieś tematy. Ja też potrafiłem mu się odgryźć, ale naprawdę tego nie lubiłem. Stresowało mnie czasami to, że gdy coś powiem, on znajdzie jakiś zgryźliwy komentarz na moją wypowiedź. Perspektywa tego, że mielibyśmy spędzać ze sobą każdy dzień pod jednym dachem była trochę przerażająca.

Willa Na Przedmieściach [WOLFSTAR/JEGULUS]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz